Aktualności
[LIGA EUROPY] Zwycięski marsz Lecha w pucharach trwa w najlepsze! „Kolejorz” w fazie grupowej!
Lech do tej pory dwukrotnie mierzył się z belgijskimi zespołami. W 2009 roku poznaniacy zostali zatrzymani na fazie play-off. Odpadli po dramatycznym dwumeczu z Club Brugge. O ich porażce przesądziła seria rzutów karnych. Dziewięć lat później „Kolejorz” rywalizował z KRC Genk, który w tamtym sezonie został mistrzem kraju. Lechici przegrali na wyjeździe 0:2, u siebie 1:2 i odpadli w III rundzie kwalifikacji. Niekorzystny bilans z przedstawicielami ligi belgijskiej mają także inne polskie drużyny. – Jesteśmy tutaj po to, żeby wreszcie skończyły się te pytania o kolejne niekorzystne serie – mówił szkoleniowiec poznaniaków.
Zespół Dariusza Żurawia miał za sobą już trzy rundy eliminacji i trzech rywali odprawionych z kwitkiem. Najpierw Lech pokonał 3:0 FK Valmiera, następnie ograł w Szwecji Hammarby IF (3:0), by potem rozbić na Cyprze Apollon Limassol (5:0). Ten ostatni pojedynek był pokazem ofensywnej piłki poznaniaków. „Kolejorz” rozegrał w Nikozji (tam rozegrano starcie) bardzo dobre spotkanie, które toczyło się pod jego dyktando.
Z Belgami miało być dużo trudniej. – Nasi przeciwnicy są zespołem bardzo doświadczonym, zorganizowanym i na pewno czeka nas trudne zadanie. Jestem jednak przekonany, że jeśli zagramy swoje, wykorzystamy słabsze momenty przeciwnika, to jesteśmy w stanie wygrać. Oczywiście mocno przeanalizowaliśmy rywala, ale skupiamy się na naszej grze i na tym, jak chcemy pokazać na boisku – przyznał Żuraw. Łatwo powiedzieć, trudno wykonać – jednak nie w przypadku „Kolejorza”. Poznaniacy wyszli na boisko lidera ligi belgijskiej z nastawieniem, że nie ma ciężkich rywali, jeśli konsekwentnie robi się swoje i prezentuje w grze swoje atuty.
Początkowo gra była bardzo wyrównana. Chwilowo przewagę osiągnęli gospodarze, którzy w tej fazie spotkania stworzyli bardzo dobrą sytuację: w 19. minucie pomylił się Shamar Nicholson, strzelający z pola karnego. Lech miał w tym przypadku dużo szczęścia. Jamajski napastnik znalazł się w dogodnej sytuacji, jednak źle przymierzył i skończyło się na strachu. – „Spokojnie, nic się nie stało” – dobiegł okrzyk z ławki Lecha.
Piłkarze z Poznania uspokoili grę i ruszyli do przodu. I w pierwszej połowie zdobyli dwie bramki! W obu udział miał Tymoteusz Puchacz. Ustawiony na lewym skrzydle młodzieżowy reprezentant Polski (z lewej strony obrony Żuraw postawił na Wasyla Krawecia) w 33. minucie asystował do Daniego Ramireza. Hiszpan zdecydował się na strzał zza pola karnego. Piłka odbiła się od jednego z obrońców, zmyliła bramkarza i wylądowała w siatce. Lech w tym momencie strzelił 12. gola w eliminacjach, co daje średnią trzech bramek na spotkanie. A Puchacz kilka minut później sam postanowił zakończyć akcję uderzeniem. Potężnie przymierzył z dystansu, a golkiper Charleroi po raz drugi musiał wyjmować piłkę z bramki.
Lech wydawał się tego dnia silny sportowy i mentalnie. Nerwy na wodzy potrafił utrzymał Filip Bednarek – bramkarz poznańskiej drużyny chwilę po zmianie stron zatrzymał strzał z jedenastego metra Kaveha Rezaeiego. Bardziej skuteczny niż Rezaei był Mamadou Fall, który strzałem z bliska pokonał Bednarka, wykorzystując zagranie z prawej strony. I wtedy zaczęły się problemy lechitów.
Po bramce nastąpił najgorszy okres gry Lecha. Stracona bramka podcięła skrzydła ekipie z Poznania, rozpędzonej wcześniej kolejnymi awansami i znakomitym wynikiem sprzed przerwy. Tymczasem gospodarze zwietrzyli szansę na odrobienie strat. Wróciła także nadzieja u miejscowych kibiców, którzy zgromadzili się pod stadionem. Swoją obecność tam zaakcentowali odpalonymi środkami pirotechnicznymi, gdy gospodarze strzelili na 1:2.
Lechici ograniczyli się do kontr. Gorszy moment „Kolejorza” przełamał aktywny od początku spotkaniu Jakub Kamiński (asysta przy trafieniu Puchacza). Coś w grze poznaniaków odblokowało się, bo zaczęli znów groźniej atakować. Dobrej okazji nie wykorzystał Mikael Ishak – doszedł do dośrodkowania Alana Czerwińskiego, tyle że pomylił się z dość bliskiej odległości.
Kolejne gole nie padały, wynik wciąż był nierozstrzygnięty, a Lech musiał w końcówce spotkania bronić wyniku w dziesięciu. Za dwie żółte kartki z boiska wyleciał Lubomir Satka. W ostatnich minutach emocje sięgnęły zenitu. Gospodarze mocno przycisnęli, stwarzali okazje. Polską drużynę uratowała poprzeczka...
Awans był o krok, Lech musiał tylko mądrze rozegrać końcowy fragment pojedynku. Żuraw wprowadził na murawę dodatkowego obrońcę – w tej sytuacji najważniejsze było utrzymanie wyniku i to najprostszymi środkami. Lech mógł liczyć na swojego bramkarza – Bednarek obronił karnego, w innej akcji obronił groźny strzał z ostrego kąta Dessoleilego. I tak awans stał się faktem. Polski zespół po latach przerwy znów zagra w fazie grupowej europejskich rozgrywek.
1 października 2020, Charleroi
Royal Charleroi SC – Lech Poznań 1:2 (0:2)
Bramki: Mamadou Fall 56 – Dani Ramirez 33, Tymoteusz Puchacz 41
Charleroi: 1. Nicolas Penneteau – 4. Maxime Busi (57, 5. Modou Diagné), 23. Steeven Willems (83, 7. David Henen), 24. Dorian Dessoleil, 12. Joris Kayembe – 27. Mamadou Fall, 44. Ryōta Morioka, 26. Marco Ilaimaharitra (89, 19. Lucas Ribeiro Costa), 16. Shamar Nicholson, 8. Ali Gholizadeh – 10. Kaveh Rezaei.
Lech: 35. Filip Bednarek – 44. Alan Czerwiński, 37. Ľubomír Šatka, 5. Đorđe Crnomarković, 3. Wasyl Kraweć (71, 21. Michał Skóraś) – 38. Jakub Kamiński, 15. Jakub Moder, 25. Pedro Tiba, 10. Dani Ramírez (79, 4. Thomas Rogne), 27. Tymoteusz Puchacz – 9. Mikael Ishak (87, 11. Filip Marchwiński).
Żółte kartki: Rezaei, Nicholson – Ramírez, Šatka.
Czerwona kartka: Ľubomír Šatka (77. minuta, Lech, za drugą żółtą).
Sędziował: Felix Zwayer (Niemcy).
Piotr Wiśniewski