Mimo porażki w Białymstoku, to Jagiellonia z tercetu polskich drużyn eksportowych po raz kolejny zaprezentowała się najlepiej. Spotkanie było wyrównane, swoje szanse miały obydwa zespoły, lecz ostatecznie to goście z Belgii przechylili szalę na swoją korzyść – po dynamicznej kontrze na pięć minut przed końcem starcia.

To tylko pokazało, że w Europie drużyny muszą być skoncentrowane do samego końca. Dla Jagiellonii – jak zgodnie podkreślają trener i piłkarze – to przede wszystkim świetna lekcja futbolu na wyższym poziomie, niż ten ligowy. Ale dzięki zwycięstwu nad Rio Ave zespół z Białegostoku ma większe ambicje na obecny sezon. – Jesteśmy w trudnej sytuacji, ale przyjechaliśmy do Belgii by awansować – potwierdzał je Ireneusz Mamrot, szkoleniowiec Jagiellonii.

– Zdajemy sobie sprawę z umiejętności rywali oraz że są oni w coraz lepszej dyspozycji. Ostatnio rozegrali dobry mecz ligowy, w którym pewnie i wysoko zwyciężyli, ale my też jesteśmy ambitnym zespołem. Nie chcemy, żeby ta przygoda w pucharach skończyła się już jutro. Zrobimy wszystko, żeby odrobić straty z pierwszego meczu – dodawał.

Ze słowami trenera zgadzał się na przedmeczowej konferencji prasowej Taras Romanczuk. – Wiemy, na co stać nasz zespół, jak ciężko ostatnio pracujemy i jak gramy na wyjazdach zarówno w tym, jak i poprzednim sezonie. Jutro wyjdziemy na boisko, żeby osiągnąć dobry wynik. Stać nas na to – tłumaczył defensywny pomocnik.

Zespół Jagiellonii do Belgii przyleciał z… Wrocławia, ponieważ dla większej wygody zorganizowano krótki obóz w Trzebnicy. Mamrot z zadowoleniem dodawał przed meczem z KAA Gent, że ma do dyspozycji cały zespół. I warto dodać, że choć forma rywali jest godna uwagi, tak Jagiellonia z ostatnich sześciu meczów przegrała tylko jeden i cztery wygrała. Pięciokrotnie w tym sezonie zachowywała czyste konto, a kolejne będzie jednym z kluczowych aspektów walki w Belgii.

Początek spotkania z KAA Gent o godzinie 20.30 w czwartek, transmisja w Polsacie Sport Extra.