Aktualności
Lewandowski, Kownacki czy Bielik. Reprezentanci odrabiają czas stracony przez kontuzje
„Lewy” z szansami na rekordy
Kapitan reprezentacji Polski i przerwa spowodowana kontuzją – do tej pory te określenia wręcz się wykluczały. Robert Lewandowski odkąd jest w Bayernie Monachium (od sezonu 2014/2015) maksymalnie wypadał z gry z powodów zdrowotnych na dwa mecze z rzędu. 25 lutego, w wyjazdowym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Chelsea FC, „Lewy” doznał jednak urazu kolana. Początkowo miał pauzować nawet do dwóch miesięcy, a ostatecznie skończyło się ponownie na… dwóch meczach pauzy w Bundeslidze. Później rozgrywki zostały przerwane. Wraz z upływem kolejnych dni, scenariusz staje się coraz bardziej optymistyczny i – tak jak było to pierwotnie planowane – Polak będzie gotowy na mecze ćwierćfinałowe europejskich rozgrywek i na decydujące spotkania w Bundeslidze. Lewandowski miał nie zagrać w marcowych meczach reprezentacji, ale w obecnej sytuacji na kolejne reprezentacyjne wyzwania będzie gotowy. Podobnie w Bayernie. Jak zauważyła oficjalna strona Bundesligi, jeżeli rozgrywki będą kontynuowane, „Lewy” wciąż może pobić wielki rekord ligowy naszych zachodnich sąsiadów. W sezonie 1971/1972 Gerd Mueller zdobył 40 goli w lidze. Na tę chwilę kapitan reprezentacji Polski ma 25 trafień, a Bayern jeszcze dziewięć meczów do rozegrania.
Obecnie Lewandowski ćwiczy indywidualnie i dochodzi do pełnej sprawności, już oczywiście bez gipsu na nodze, w domowych warunkach. Teraz naturalnie bez żadnej presji czasowej może się przygotowywać do powrotu na boiska, jedyną zagadką pozostaje, kiedy dokładnie powróci do gry, ale już wraz z kolegami.
Urazy szybciej się goją
Przestojem w rozgrywkach na pewno zmartwieni nie są Krystian Bielik czy Dawid Kownacki. Obaj byli w kadrze selekcjonera Jerzego Brzęczka jeszcze podczas jesiennych zgrupowań, ale dla nich 2020 rok zaczął się fatalnie. Bielik zerwał więzadła w prawym kolanie w styczniu, Kownacki nabawił się kontuzji miesiąc później. Piłkarz Derby County jest już po operacji i jak zaznaczył w mediach społecznościowych, czuje się już znacznie lepiej. – Wrócę silniejszy! – deklaruje.
Uszkodzenie więzadła w kolanie przez najdroższego gracza w historii Fortuny Duesseldorf oznacza absencje trzymiesięczną, ale w obecnej sytuacji, gdy Bundesliga nie gra, podobnie reprezentacja Polski, odwołano także Mistrzostwa Europy 2020, perspektywa ta już chyba nie jest tak bolesna.
W połowie kwietnia do treningów z drużyną Lecha miał powrócić Robert Gumny. Prawy obrońca „Kolejorza” urazu stawu kolanowego doznał w połowie listopada, w meczu ligowym z Piastem Gliwice. Na początku grudnia reprezentant Polski, ocierający się o kadrę Jerzego Brzęczka, przeszedł zabieg. – Kolano cały czas mi dokuczało, kontuzja mi się odnowiła. Sześć tygodni o kulach, potem rehabilitacja. Myślę, że wszystko idzie szybciej niż się spodziewaliśmy, ale nie będziemy się spieszyć – mówił kilka tygodni temu o swojej drodze do pełni sprawności ambitny gracz Lecha.
Ligowcy nie tracą czasu
W poprzednim tygodniu, już w trakcie trwania pandemii, operację więzadeł krzyżowych przeszedł Łukasz Wolsztyński. Ofensywny pomocnik Górnika Zabrze urazu doznał w ostatnim meczu, jaki zabrzanie rozegrali. Podczas spotkania z Cracovią na boisku wytrzymał tylko pół godziny. Diagnoza w następnych dniach okazała się najgorsza z możliwych. Zawodnik wykorzystał pierwszy możliwy termin w okresie, gdy jego koledzy czekali na decyzję, kiedy ostatecznie wrócą na boisko. Zabieg przeszedł w Łodzi. – Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Czuję się dobrze, przechodzę pierwsze zabiegi rehabilitacyjne – mówi 25-latek, który podobny uraz miał już wiosną 2018 roku, wtedy pauzował pół roku.
Dzisiaj w podobnej sytuacji co Wolsztyński jest także kilku innych piłkarzy. W Krakowie do pełni sił po urazie stopy dochodzi David Niepsuj, który w derbowym spotkaniu z Cracovią po niespełna godzinie gry musiał opuścić boisko. Obrońca Wisły doznał złamania kości śródstopia, co dla 24-latka mogło oznaczać powrót do gry dopiero na fazę finałową rozgrywek.
Właściwie delikatną ulgę z powodu przerwy w rozgrywkach mogą odczuwać w obozie Lechii i Śląska. Zarówno w Gdańsku, jak i we Wrocławiu spokoju w ostatnich tygodniach, ze względu na stan zdrowotny zawodników, nie było. W ekipie Piotra Stokowca do pełni sił wracają między innymi Błażej Augustyn i Jakub Arak, który zmagał się z kontuzją kolana. Ten drugi potrzebuje jeszcze kilku tygodni, by powrócić do zajęć z kolegami. Teraz przechodzi indywidualną, domową rehabilitację.
Największy ból głowy mieli wiosną trenerzy Śląska, zwłaszcza jeżeli chodzi o formację defensywy. Były bowiem tygodnie, gdy z gry wypadało czterech zawodników: Łukasz Broź, Mariusz Pawelec, Wojciech Golla czy też Piotr Celeban. Więzadła krzyżowe jesienią zerwał również Adrian Łyszczarz, ale w jego przypadku rehabilitacja przebiega pomyślnie i zawodnik wkrótce będzie gotowy do treningów na pełnych obrotach. Problemy zdrowotne ma także Sebastian Radecki.
Odliczanie wstrzymane
Tak jak na większość pechowców taka przerwa może jedynie pozytywnie wpłynąć, a tym samym nawet przyśpieszyć leczenie, tak z pewnością w gronie kontuzjowanych ostatnio zawodników są tacy, którzy odliczali już tylko dni do powrotu na boisko. W Szczecinie lekiem na słabszą ostatnio dyspozycję „Portowców” miał być powrót Kamila Drygasa, którego kibice po raz ostatni na boisku mogli oglądać w drugiej kolejce sezonu, w meczu z Arką. W pojedynku z zespołem z Gdyni jeden z kluczowych graczy Pogoni zerwał więzadła krzyżowe i poboczne, ale w ostatnich dniach przed przerwaniem rozgrywek trenował już z drużyną. Jego powrót do gry jest więc bardzo realny.
W podobnej sytuacji jest jeszcze dwóch graczy Lecha Poznań. Tomasz Cywka po raz ostatni zagrał w meczu ligowym jesienią 2018 roku. Najpierw 31-latek miał uszkodzone więzadła poboczne w kolanie, a gdy po długiej przerwie wrócił do treningów, nabawił się urazu łydki i stracił właściwie cały poprzedni sezon. Następnie doznał jeszcze urazu kolana. Paweł Tomczyk, podobnie jak kolega, trenował już indywidualnie, właściwie był gotowy do zajęć z drużyną.
Kolejnych meczów wypatrywał również Bartosz Bida, który ostatni raz zagrał na początku lutego, przeciwko Wiśle. Dzisiaj kości i mięśnie są już wyleczone, teraz trzeba ćwiczyć już tylko cierpliwość.
Tadeusz Danisz