Aktualności
Lech Poznań liderem, czyli o efektach pucharowej przygody
Liderem, ale tylko spośród polskich drużyn. Do czołówki jeszcze daleko, wręcz można powiedzieć, że do zasypania jest przepaść. Jednak w rankingach europejskich Lech Poznań zrobił przeskok na jaki czekał od ponad dziesięciu lat. I jeszcze w tym sezonie będzie punktował.
Ranking Elo jest stosowany do mocy reprezentacji i drużyn klubowych, a został oparty na rankingu szachowym autorstwa matematyka Arpada Elo. To inna metoda wyliczania niż stosowana przez FIFA i UEFA, w której pod uwagę bierze się pozycję drużyny w rankingu, znaczenie rozgrywek w jakich odbył się mecz, predykcje, wynik bramkowy i rezultat.
To w tym rankingu Lech zaliczył w ostatnich dwóch miesiącach przeskok o 97 miejsc. Wynika to choćby z faktu, że tylko w pierwszym meczu eliminacji „Kolejorz” był faworytem – z łotewską Valmierą wygrał w Poznaniu 3:0. Później jego szanse spadały: według Elo na wygraną w 90 minutach z Hammarby miał 24%, z Apollonem już tylko 18% i wreszcie z Charleroi – 17%. Pomogło oczywiście też to, że z ostatnich 25 spotkań Lech przegrał tylko dwa, a trzecia porażka (z Lechią Gdańsk w półfinale Pucharu Polski) zdarzyła się w rzutach karnych. Jednak w kontekście rankingu najwięcej ważyły punkty zdobywane w eliminacjach Ligi Europy.
Lech dokonał sporej rzeczy, ponieważ jako pierwszy w polskiej historii startów w europejskich pucharach zdołał awansować do fazy grupowej startując od pierwszej rundy eliminacji. Dwa pierwsze spotkania rozgrywał z pozycji zespołu rozstawionego, kolejne – już nie, co również miało wpływ na wspomniany ranking Elo. Przykładowo, tuż przed meczami Hammarby miało przewagę 64 pozycji nad „Kolejorzem”, Apollon – 110, a Charleroi – 103. Niech to świadczy o fakcie niespodzianek, jakie sprawiał Lech, zwłaszcza grając te spotkania na wyjazdach.
Jest jednak ranking w którym pozycja Polski nie drgnęła – ten ważniejszy, bo to na nim UEFA opiera rozstawienia. Ekstraklasa wciąż jest trzydziesta, choć z szansą na awans o dwie pozycje, ponieważ kluby z Białorusi i Kazachstanu już nie uczestniczą w europejskich pucharach. Strata do nich jest niewielka, możliwa do nadrobienia i punkty uzyskane już przez Lecha (trzy, czyli tyle samo, ile w poprzednich czterech sezonach) mogą poprawić pozycję oraz rozstawienia innych polskich ekip w kolejnym sezonie. A warto przypomnieć, że od przyszłych rozgrywek rusza trzeci europejski puchar: UEFA Conference League.
Zadanie przed Lechem jest trudne, ponieważ grupa do której został przypisany – ze Benfiką, Standardem Liege oraz Glasgow Rangers – złożona jest z… samych faworytów starcia z „Kolejorzem”. Tylko cztery drużyny miały wyższy ranking od ekipy z Lizbony, której dorobek punktowy jest… dziesięciokrotnie wyższy od tego zgromadzonego w ostatnich pięciu sezonach przez Lecha. Z kolei Standard pokonał w drugiej rundzie kwalifikacyjnej walijski Bala Town (2:0), następnie po dogrywce serbską Vojvodinę (2:1), by w ostatniej fazie zwyciężyć z węgierskim Fehervarem (3:1). Belgowie odnosili całkiem niezłe rezultaty w poprzednim sezonie Ligi Europy, w fazie grupowej remisując z Arsenalem, pokonując Eintracht Frankfurt i Vitorię Guimaraes. W poprzednich siedmiu latach tylko raz nie występowali na tym etapie rozgrywek.
Glasgow Rangers to pewnie najlepiej znany zespół polskim kibicom, choć głównie przez to, że rok temu piłkarze prowadzeni przez Stevena Gerrarda wyeliminowali Legię Warszawa z Ligi Europy. Wyniki w obecnym sezonie są bardzo imponujące: od pokonania Lincoln Red Limps pięcioma bramkami, przez rozbicie Willem II aż 4:0 i odesłanie Galatasarayu (2:1) w ostatniej fazie. Warto również zauważyć, że w szkockiej Premier League Rangersi są niepokonani w dziewięciu meczach z których tylko dwa zremisowali i stracili w nich ledwie trzy bramki, strzelając aż 22.
Potencjał najbliższych rywali Lecha w fazie grupowej Ligi Europy jest odzwierciedlony we wspomnianych rankingach. Obecna pozycja poznańskiej drużyny – w tym Elo to 178 miejsce, w UEFA 170 – jest oddalona zarówno od Benfiki (odpowiednio 40 i 23), Standardu (122 i 60), jak i Rangersów (76 i 69). To ogromne wyzwanie, ale i szansa, by poprawić znacząco swój własny dorobek, pozycję i reputację, jak i po prostu ułatwić sobie ścieżkę w kolejnych latach. Potrzebne są do tego niespodzianki, lecz, jak już pokazaliśmy, Lech w tym sezonie Ligi Europy coraz bardziej się w nich specjalizuje.
Michał Zachodny