Aktualności

Klimala, Buksa, Niezgoda… Dlaczego Ekstraklasa sprzedaje tylu napastników?

Aktualności06.02.2020 
Z sześciu najskuteczniejszych Polaków w pierwszej części sezonu Ekstraklasy, w kraju zostało tylko dwóch: 36-letni Paweł Brożek oraz dekadę młodszy Piotr Parzyszek. Można oczywiście skupić się na kwestii drenowania ligi z wyróżniających się zawodników, lecz jest i druga strona medalu. Reputacja napastników „wyprodukowanych” na krajowym podwórku wciąż rośnie.

Reputacja w futbolu znaczy bardzo wiele i ostatnio kibice w Polsce przekonali się o tym na przykładzie Krzysztofa Piątka. Jego dyspozycja w ostatnim półroczu w Milanie mogła się obniżyć, ale po wejściu na określony poziom, zrobieniu świetnego wrażenia w debiutanckim sezonie w Serie A już wartość nie spadła tak dramatycznie. – Stwierdziliśmy, że warto go pozyskać, bo to napastnik kompletny. Dobrze uderza obiema nogami, gra głową, jest ambitny. Chcę, by stanowił wzór do naśladowania dla młodszych zawodników. W pierwszym meczu ledwo wszedł na boisko i zdążył ukraść piłkę rywalowi. Szukamy takich piłkarzy, którzy pokażą jak należy pracować – mówił Juergen Klinsmann o 26-latku w ostatnich dniach.

Jednak Piątek nie był jedynym polskim napastnikiem, który zimą zmienił klub. Odeszli Jarosław Niezgoda oraz Adam Buksa do klubów z amerykańskiej Major League Soccer. Patryk Klimala zamienił Jagiellonię Białystok na Celtic Glasgow. Nawet można doliczyć wykupienie Dawida Kurminowskiego z Lecha Poznań przez słowacki MŠK Žilina. I to są prawdziwe efekty tej reputacji.

Gdy w ubiegłym tygodniu Niezgoda podpisywał kontrakt z Portland Timbers, na stronie jego nowego klubu pojawił się artykuł przedstawiający napastnika. Nieprzypadkowo wymieniono w tekście inną „dziewiątkę”, która po transferze za ocean zrobiła w MLS świetne wrażenie – Nemanję Nikolicia, który dla Chicago Fire strzelił 51 goli w 96 meczach. Trener Timbers, Giovanni Savarese powiedział nawet, że Ekstraklasa to „liga produkująca dobrych napastników”.

Czy aby na pewno? Niezgodę postrzegano w Polsce jako napastnika chimerycznego, który potrafił imponować skutecznością, lecz zbyt często miewał problemy zdrowotne jak na pierwszy etap swojej kariery. Buksa należał do najlepszych zawodników Pogoni Szczecin, jednak nikt nie widział w nim zawodnika mogącego dać klubowi ogromny zysk. Zresztą wystarczy przypomnieć sobie krytykę, która skierowana była na będącego podstawowym napastnikiem Legii Sandro Kulenovicia, zanim zgłosiło się po niego Dinamo Zagrzeb. Nawet Patryk Klimala, przy docenieniu postępu jaki zrobił i gry w kadrze młodzieżowej, zakończył grę w Ekstraklasie ze skromnym dorobkiem ośmiu goli w 42 występach.

Dodatkowo, Ekstraklasa nie jest ligą, w której gra się ofensywnie, ładnie dla oka. Jednak to również stanowi ważną część potwierdzenia tezy szkoleniowca Portland Timbers. Przez zwiększony nacisk na fizyczność, pragmatyczny styl większości drużyn oraz wcale nie tak wielką liczbę kreatywnych zawodników, gole „dziewiątek” w Polsce znaczą więcej. Zwłaszcza w porównaniu z sąsiednimi ligami. Rozmawiając ze skautami czy agentami można usłyszeć, że „na Słowacji jest większa kultura gry, ale stamtąd na zachód Europy wyciągnie się prędzej środkowego pomocnika lub stopera z wprowadzeniem piłki, a nie napastnika. Z kolei w Polsce atakujący są, ze względu na inne akcenty w grze, nauczeni walki, ciągłego szukania sobie miejsca”.

Także dlatego w ostatnich czterech latach z Polski sprzedano niemal tylu napastników, ilu z Czech i Słowacji – lig ostatnio eksportujących i dobre drużyny, i obiecujących zawodników – razem wziętych. Także z tego powodu w tym okresie kluby Ekstraklasy zarobiły na swoich „dziewiątkach” prawie 35 milionów euro, a w obecnym sezonie już niemal 15 za Buksę, Klimalę, Niezgodę, Carlitosa i Kulenovicia.

Jeden z angielskich skautów, Colin Chambers, na kursach prowadzonych w Polsce podawał przykład swojej obserwacji Roberta Lewandowskiego, gdy ten jeszcze grał w Lechu. W meczu z Wisłą w Krakowie napastnik rzadko miał piłkę przy nodze, najczęściej zmuszony był gonić za długimi podaniami i walczyć w pojedynkę z obrońcami. – Wygrał kilka fauli na połowie przeciwnika, po każdym zderzeniu wstawał, otrzepywał się i wracał do walki bez zgrywania gwiazdy. Już wtedy było widać, że miał odpowiednią mentalność do wielkiego futbolu – mówił kursantom Chambers.

To samo wyróżniało napastników, których Ekstraklasa produkowała w kolejnych latach. Arkadiusza Milika Bayer Leverkusen kupił za ponad dwa miliony euro, choć jesienią 2012 roku strzelił w Ekstraklasie tylko siedem goli. Nieustępliwość, determinacja w walce o pozycję były ważnymi aspektami w grze Krzysztofa Piątka, Mariusza Stępińskiego, Łukasza Teodorczyka, Dawida Kownackiego itd. – Patrzyliśmy na zawodników z całego świata, patrzyliśmy na piłkarzy, których zdecydowanie nie moglibyśmy ściągnąć, w Ameryce Południowej i w Europie... Aż dojrzeliśmy jego: ekscytującego, atletycznego, zespołowego napastnika. Wierzymy, że ma ogromny potencjał, równie ważne jest to, że ma 23 lata. Ma wielką przyszłość i nie osiągnął swojego maksimum – mówił Bruce Arena, szkoleniowiec New England Revolution o Adamie Buksie po transferze z Pogoni.

Niezgoda? – Jest szybki, to zawodnik, który ma zmysł i czucie, gdzie spadnie piłka w polu karnym. Ma instynkt do strzelania goli, świetnie znajduje sobie przestrzeń, dobrze gra głową i czyta to, co dzieje się na boisku – chwalił go Savarese. Klimala? – Ma szybkość i siłę, choć to wciąż talent wymagający oszlifowania. Może mocno się rozwinąć – mówił Neil Lennon, szkoleniowiec Celtiku. Podkreślał, że wykonano ogromną pracę przy zbieraniu informacji o nim, ale też szybkość z jaką dokonano transferu. Sam Szkot nie zdążył nawet na żywo obejrzeć polskiego napastnika, co również może świadczyć o reputacji „dziewiątek” z Ekstraklasy. Warto kupić nawet przed szczytowym momentem dyspozycji w tej lidze, rozwinąć u siebie, zanim zgłoszą się kluby z większych lig.

Nie każdy z nich musi stać się taką rewelacją, jak Piątek czy Milik, nie mówiąc o karierze na miarę tej Lewandowskiego. Zwłaszcza, że teraz sama obecność pośród powołanych napastników jest niezwykle trudna: wystarczy zapytać Kamila Wilczka, Mateusza Stępińskiego, Łukasza Teodorczyka i kilku innych, którzy mieli w ostatnich sezonach lepsze momenty. Również to, że tak wielu z nich opuściło Ekstraklasę tej zimy nie oznacza, że nie ma w lidze kolejnych polskich „dziewiątek”. W ataku Jagiellonii Klimalę może zastąpić Bartosz Bida (urodzony w 2001 roku), który, podobnie jak Bartosz Białek z Zagłębia Lubin (2001) już trafiał do bramki w tych rozgrywkach. W Śląsku Wrocław wielkie nadzieje wiążą z Piotrem Samcem-Talarem (2001), w barwach Wisły Kraków coraz więcej szans dostaje Aleksander Buksa (2003, na zdjęciu powyżej). W roczniku tego ostatniego są również przebijający się w Legii Szymon Włodarczyk i utalentowany Hubert Turski w Pogoni Szczecin.

Korzyść może być dwustronna, jeśli będą dostawali kolejne okazje w Ekstraklasie. Względy dla których ich rozwój na konkretnej pozycji może być przyspieszony w tej lidze już są znane, natomiast kluby stopniowo będą mogły liczyć na coraz większe kwoty. W końcu reputacja, którą zaczął budować w światowym futbolu Lewandowski, a wzmacniali ją kolejni polscy napastnicy musi sprawić, że ceny stopniowo będą rosnąć. Kto wie, może w dwudziestce najwyższych transferów z Ekstraklasy wkrótce będzie nie dziewięciu napastników, ale zdecydowana większość.

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności