Kiedy rozmawialiśmy przed startem rundy rewanżowej Bundesligi, sugerował Pan, aby zwrócić uwagę na Wolfsburg, który może być czarnym koniem rozgrywek.

To prawda. Nikt jednak nie spodziewał się, że „Wilki” aż w takim stylu i wymiarze ograją Bayern Monachium. Drużyna z Volkswagenarena rozegrała naprawdę świetne spotkanie i wygrała zasłużenie. Nie ma co ukrywać, że był to największy hit tego weekendu w Bundeslidze. Obie drużyny dysponują bowiem największymi budżetami w Niemczech i najsilniejszym kadrami. O ile w przypadku Bayernu zawsze przekładało się to na wynik sportowy, o tyle w przypadku Wolfsburga już nie tak koniecznie. Ten sezon może jednak być dla „Wilków” przełomowy.


Dlaczego stawiał Pan właśnie na VfL? Co najbardziej imponowało Panu w grze Wolfsburga?

Wolfsburg miał bardzo dobrą jesień. Szczególnie październik, w którym wygrał wszystkie mecze. Na zaproszenie mojego byłego klubu byłem na spotkaniu z HSV Hamburg, które „Wilki” wygrały 2:0. W ich poczynaniach było widać ogromną pewność siebie, która aż biła od zawodników. Nawet gdyby stracili gola, to wiedzieli, że ich jakość, system gry, są na tyle silne, że dadzą radę wyjść z każdej opresji. Mecz z Bayernem to potwierdził. Nie była to przypadkowa wygrana.

Zupełnie niewidoczny w meczu z „Wilkami” był Robert Lewandowski. Jesteśmy jednak przekonani, że to wypadek przy pracy. Czy to będzie wiosna polskiego snajpera Bayernu?

Historia Lewandowskiego pokazuje, że z czasem w każdym klubie staje się coraz lepszy. Tak było i w Lechu Poznań, i w Borussii Dortmund. Jestem przekonany, że tak będzie i w Bayernie Monachium. Właśnie wiosną Robert powinien pokazać swoją klasę. Zaadoptował się już w nowej drużynie, przyzwyczaił do nowych kolegów, ich zachowań na boisku. To może przełożyć się na jeszcze większą skuteczność Polaka, który już jest napastnikiem europejskiej klasy.