Aktualności
Juan Camilo Hernandez – młodsza wersja Falcao
Aktualności22.05.2019
Hernandez sezon 2018/19 zakończył z czterema trafieniami i trzema asystami w La Liga. Goli nie było za wiele, za to dwa z nich z pewnością długo będzie wspominać. Udało mu się bowiem zdobyć bramkę w siatki w meczach Barcelonie (Huesca przegrała to spotkanie 2:8) i w Madrycie (3:2 dla „Królewskich”). Poza tym trafiał do przeciwko Villarreal oraz Valencii. Pokonując w jednych rozgrywkach bramkarza Barcelony i Realu, w dodatku na ich terenie, będąc wówczas jeszcze nastoletnim piłkarzem, zrobił to samo, co niegdyś inny nastolatek, Sergio Aguero.
Pod koniec czerwca kończy się wypożyczenie Kolumbijczyka z angielskiego Watford, w którym to wylądował z America Cali. To był jego drugi, pełny sezon w Europie. W rozgrywkach 2017/18 zdobył szesnaście bramek, mając swój duży udział w awansie Huescy do La Liga.
To, że ma smykałkę do bramek, udowodnił na „własnym podwórku”. W klubie z rodzinnego miasta, Deportivo Pereira, pierwszą szansę dostał w wieku 15 lat. – Grałem w Prejuvenile Risaralda, gdzie wypatrzył mnie trener Hernan Lisi, z którym potem pracowałem w Deportivo. Śledził moje postępy, widział jak się rozwijam. Po jednym z meczów podszedł i powiedział, że jeśli chcę, to powinienem sprawdzić się w profesjonalnej drużynie. Przystałem na to. Zanim jednak umowa weszła w życie, musieli mieć zgodę moich rodziców. Gdy ją przedstawiłem, podpisaliśmy odpowiednie papiery – opowiadał w rozmowie z futbolred.com.
Talent Hernandeza szybko eksplodował. W 2015 roku strzelił trzy gole, w kolejnym już 20. Był objawieniem rozgrywek Primiera B. Potrzebował 12 miesięcy, żeby skompletować pierwszy hat-trick. – Do dziś pamiętam mecz z Leones w Turbo. Dopadli nas w ostatniej minucie, przerywając nasze marzenia o awansie, a cel był tak blisko. Tego dnia w naszej szatni wielu piłkarzy płakało. Ja czułem się kompletnie bezsilny. Chciałem przestać grać w piłkę i poświęcić się nauce. Teraz myślę, że była to reakcja spowodowana gorączką, niedojrzałością i rozczarowaniem chwili. Następnego dnia trenowałem z zapałem, poczułem, że iluzja noszenia tej koszulki jest silniejsza – tłumaczył reprezentant Kolumbii do lat 20.
Równie szybko zyskał uznanie na arenie międzynarodowej. Jako 17-latek zdobył dwie bramki w zespole narodowym na mistrzostwach Ameryki Południowej U-20. Patrząc na jego dokonania z przeszłości, nie może więc dziwić fakt, że w debiucie w pierwszej reprezentacji dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. To było w wygranym 3:1 towarzyskim pojedynku przeciwko Kostaryce. Wniosek jest jeden: urodził się, by straszyć rywali w ich polu karnym. – Zdobyłem 17 różnych trofeów, grając w mistrzostwach miasta Risaralda i Pereira. Nie znam dokładnej liczby medali. Wiem, że było ich tak wiele, że straciłem już rachubę – żartował Hernandez.
W zasadzie to „Cucho” Hernandez. – Kiedy skończyłem dwa lata, tata zaczął golić mnie na łyso. Potem ludzie zaczęli dostrzegać podobieństwa z wyglądem Estebana „Cuchu” Cambiasso. Mówili też, że z tą ogoloną głową wyglądam staro i złośliwie – zdradził futbolred.com Kolumbijczyk.
Młodzieżowy mundial w Polsce może być dla niego trampoliną do jeszcze większej kariery. Choć i tak w ojczyźnie wróży się mu karierę na poziomie Radamela Falcao. Kolumbijczycy wierzą, że wkrótce zastąpi dużo bardziej znanego kolegę w zespole narodowym.
Piotr Wiśniewski
Fot: Eastnews