Aktualności
Jan Oblak – skazany na bramkę
– Nie znam żadnego mistrza bez wspaniałego bramkarza – mówi klubowy trener Słoweńca Diego Simeone. Oblak to ewenement w skali ligi hiszpańskiej. Cztery razy z rzędu w jego ręce trafiła prestiżowa nagroda „Trofeo Zamora”, która honoruje bramkarzy z najniższą średnią straconych bramek. W sezonie 2015/2016 wyrównał wieloletni rekord Paco Liano, byłego golkipera Deportivo La Coruna, dając się pokonać zaledwie 18 razy. W kolejnych sezonach wpuszczał więcej goli, ale i tak miał najlepsze średnie ze wszystkich zawodników grających na tej pozycji.
Naśladował ruchy ojca
Oblak, który do Atletico trafił w 2014 roku z Benfiki za 16 milionów euro, rósł w oczach, w sensie sportowym, pod okiem Simeone. Z miesiąca na miesiąc stawał się coraz lepszym specjalistą w swoim fachu. Dziś to ścisła, światowa czołówka, jeśli chodzi o golkiperów. – Pracowałem z De Geą i Courtois, jednak to Oblak jest najlepszy na świecie – przyznał Juanfran. – Nigdy nie wiedziałem takiego bramkarza – przyznał z kolei Fernando Torres. A Gabi, były kapitan Atletico, dodał: – Moment decyzji ma jak Antoine Griezmann.
Słoweniec to ciągle stosunkowo młody golkiper (rocznik 1993), a już ma umiejętności jakby przekroczył najlepszy bramkarski wiek, czyli 30. Żeby zrozumieć jego fenomen, trzeba cofnąć się do młodzieńczych czasów zawodnika. Najbardziej obecnie znany piłkarz słoweński urodził się w Skofja Loka, przygodę z futbolem rozpoczął w lokalnym klubie Locan. Szybko dał się poznać jako chłopiec o wyjątkowych zdolnościach manualnych. Zresztą miał po kim odziedziczyć sprawność w rękach. Ojciec Jana, Matjaz Oblak, bronił w trzeciej lidze, z kolei mama Stojanka, z domu Majkić, grała amatorsko w piłkę ręczną. Starsza siostra Teja jest zawodową koszykarką. Niegdyś występowała w CCC Polkowice, a dwa lata temu brała udział w kobiecym Eurobaskecie.
– Zostałem bramkarzem ze względu na ojca. Pamiętam, że stojąc za bramką podczas treningów naśladowałem jego ruchy. Próbowałem się rzucać tak jak on – opowiadał. Rzuty, pady, ogólnie parady, opanował do tego stopnia, że słoweńska prasa nadała mu pseudonim „jump, jump”.
Młody i pokorny
Jedną z pierwszych osób, która poznała się na talencie Jana Oblaka, był Zoran Matović, trener bramkarzy w Olimpiji Lublana. Matović zaprosił 10-letniego wówczas chłopaka do akademii klubu ze stolicy, a ten codziennie pokonywał rowerem prawie 50 km, żeby uczestniczyć w treningu. Najmłodszy z domu Oblaków szybko zaczął bronić w młodzieżówce Olimpiji. Sześć lat później podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt. Jako 16-latek zadebiutował w pierwszym zespole. Został tym samym najmłodszym zawodnikiem, który kiedykolwiek zagrał w lidze słoweńskiej. – Ma wszystko, czego potrzebuje współczesny bramkarz. Zawsze byłem zaskoczony jego dojrzałością. Mimo młodego wieku dostał się do pierwszego zespołu, przestrzegał wszystkich instrukcji, z uwagę wszystkiego słuchał – powiedział Janez Pate, ówczesny szkoleniowiec drużyny z Lublany.
Będąc nastolatkiem Oblak przeprowadził się do Lizbony. W Benfice nie zdołał wywalczyć bluzy z numerem jeden. Cały czas był wypożyczany, miejsce dla siebie odnalazł dopiero w Atletico. Tutaj zyskał sławę i rozgłos na cały świat. Potrzebował zaledwie 178 gier w barwach „Rojiblancos”, żeby zaliczyć sto występów na zero z tyłu. Dla porównania: Manuel Neuer doczekał się tego w 188 spotkaniu, Victor Valdes w 217 pojedynku. Gianluigi Buffon musiał rozegrać 222 mecze, aby dobić do setki starć z czystym kontem. Iker Casillas w Realu Madyt osiągnął to w 306 meczu. Na ten moment, Jan Oblak zaliczył 119 meczów w barwach Atletico, w których madrytczycy nie stracili gola. Czy może być lepsza reklama dla bramkarza?
Piotr Wiśniewski
Fot: East News, 400mm.pl