Aktualności
Jakub Jochymek – nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
O młodym napastniku z Chrzanowa zrobiło się głośniej w sezonie 2018/2019. Wcześniej co prawda był w Górniku Zabrze, ale nie udało mu się przebić do drużyny grającej w Centralnej Lidze Juniorów. – Miałem grać w CLJ, ale nie dogadałem się z trenerami. Na pewno jednak zrobiłem postęp w Zabrzu – mówi Jochymek, który pod koniec 2018 roku, jako zawodnik rezerw Zagłębia Sosnowiec, dostał szansę od trenera pierwszej drużyny, Litwina Valdasa Ivanauskasa. Wystąpił w sparingowym meczu z Wisłą Kraków, w którym grał pierwszy garnitur, znajdującej się wówczas na ostatnim miejscu w tabeli ekstraklasy drużyny. Na boisku z nastolatkiem przebywali między innymi Szymon Pawłowski, Žarko Udovičić, Konrad Wrześniewski czy Sebastian Milewski. – Pojawiła się wówczas szansa na granie, trenowałem przez ponad miesiąc z pierwszą drużyną Zagłębia – wspomina Jochymek.
Koszulka przygotowana, numer wybrany
Jochymek był brany jako realny wariant na dwa ostatnie mecze ligowe Zagłębia Sosnowiec w 2018 roku – z Lechem Poznań i Legią Warszawa. Doświadczeni gracze nie spisywali się najlepiej, w linii ofensywnej trenerzy nie mieli zbyt wielkiego pola manewru. – Przed tym pierwszym spotkaniem miałem już koszulkę meczową, podpisałem dodatkowe papiery, wybrałem sobie numer, było wszystko przygotowane. Cały tydzień trenowałem z drużyną, tak jakbym w meczu z Lechem miał wyjść w pierwszym składzie, w najgorszym wypadku usiądę na ławce, tak sobie myślałem. Spotkanie było zaplanowane na sobotę, dzień przed meczem trener oznajmił mi, że pojadę z rezerwami i juniorami na sparing z Legią – opowiada Jochymek.
Przy meczu z seniorską Legią Jochymek już takiej szansy nie miał. Rozchorował się, więc druga okazja mu uciekła. Wiosną 2019 grał jedynie w rezerwach Zagłębia, jak również juniorach tego klubu. – Do pierwszej drużyny się nawet nie zbliżyłem. Niby byłem pod obserwacją trenerów pierwszego zespołu, ale to chyba tak się tylko mówi – dodaje i przyznaje, że w tamtym okresie zabrakło mu doświadczenia, ale może i spokoju. – To był ciężki okres dla klubu, Zagłębie walczyło o utrzymanie, grało nieraz bez typowego napastnika, ale pewnych decyzji do dziś nie rozumiem. Czy jestem niepokorny? Może czasem. Jak mam słabszy okres i trener posadzi mnie na ławce, to z takimi decyzjami nie będę dyskutował, gdy jednak gram bardzo dobrze, a trener mnie zdejmie z boiska, to chciałbym porozmawiać – tłumaczy.
Jochymek pochodzi z Chrzanowa. – Zawsze chciałem wyrwać się z rodzinnych stron, by móc grać – uśmiecha się. W swoim mieście latem grał na boiskach, zimą natomiast przenosił się do hali, gdzie przychodziło mu rywalizować chociażby w młodzieżowych mistrzostwach Polski. – Fajnie wspominam te czasy. Raz występowaliśmy jako Clearex Chorzów, raz jako Wisła Krakbet Kraków. Futsal był w Chrzanowie popularny, więc z ekipą chłopaków startowaliśmy w rozgrywkach młodzieżowych – wspomina.
Piłka priorytetem
Nic więc dziwnego, że gdy latem rozstał się ze spadkowiczem z ekstraklasy, rozważał różne propozycje, aż w końcu postawił na futsal. – Były propozycje z piłkarskich klubów trzecioligowych, nie były to jednak kluby profesjonalne, musiałbym więc godzić to z pracą, a to wiązało się z przeprowadzką. Miałem także oferty z niższych klas rozgrywkowych z Niemiec, ale również na to nie byłem zdecydowany. Gdy w końcu nic nie wypaliło, odezwał się trener futsalistów AZS UŚ Katowice, Miłosz Kocot. Mieliśmy ze sobą już wcześniej kontakt, teraz postanowiłem skorzystać – mówi Jochymek.
Nasz rozmówca nie ukrywa, że futsal traktuje obecnie jako etap przejściowy. Latem, najpóźniej zimą, będzie chciał powrócić na boisko, gdyż to piłka jest dla niego priorytetem. – Na początku postawiłem sprawę jasno. Lepiej iść na pół roku na halę, poruszać się, niż siedzieć w domu. Zostałem ostatecznie na drugie pół roku, na wiosnę, ale moje cele się nie zmieniły. Planów piłkarskich nie porzucam – mówi Jochymek.
Lekcja taktyki w Katowicach
Trzeba jednak dodać, że to „przeczekanie” Jochymkowi wychodzi bardzo dobrze. Po 2/3 sezonu ma na swoim koncie sześć bramek i jest trzecim najlepszym strzelcem katowickiej drużyny. – Pozytywnie oceniam swoją grę, cała pierwsza runda w moim wykonaniu była dobra. Najgorzej wychodziła gra w obronie, bo do tego nie byłem przyzwyczajony, na boisku nie miałem takich założeń. Szybkie powroty, co chwilę gra w defensywie. Po jakimś czasie było lepiej, ale pierwsze miesiące, to taktycznie... zostawałem w szatni. Wydawało mi się, na podstawie dotychczasowych występów, że sobie radzę, ale parkiet to weryfikował. Między rozgrywkami młodzieżowymi, a Futsal Ekstraklasą jest przepaść, taktycznie nie ma porównania. Na szczęście te pierwsze dwa miesiące były najtrudniejsze. Z pomocą kolegów jest obecnie coraz lepiej – mówi gracz AZS UŚ Katowice.
W samym klubie niedoświadczonego zawodnika również chwalą. – Dobrze się wkomponował w zespół. Warunki fizyczne ma niesamowite, a mimo to jest zwrotny. Mógł mieć problemy w obronie, zwłaszcza w grze indywidualnej, bo na dużym boisku nie musiał taktyki trenować, ale jednak dał radę – mówił na łamach futsalekstraklasa.pl trener Miłosz Kocot.
Jochymek na powrót na boisko daje sobie kilka najbliższych miesięcy. Zdaje sobie sprawę, że im dłuższa będzie jego piłkarska przerwa, tym powrót będzie trudniejszy. – Wiemy, jak teraz wygląda sytuacja na świecie, latem wszystko może być wywrócone do góry nogami. Do zimy więc daje sobie czas. Jeżeli w tym okresie znajdę klub i nie uda mi się tego łączyć, to futsal będę musiał porzucić. Jeżeli nie wrócę na boiska, to pewnie zostanę przy hali i będę szukał dodatkowego zarobku na życie – kończy Jochymek, który w ostatnim czasie wytworzył sobie alternatywę i może być najlepszym przykładem na to, że w życiu, jak również w sporcie – nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Tadeusz Danisz