Aktualności
Jak czytać grę? Odc. 9: „Trener w każdej kieszeni musi mieć plan A, B lub C”
Czym różni się czytanie gry trenera w porównaniu do innych ról w piłce nożnej? Jak nauczyć się obserwacji meczu z poziomu murawy i czego można dowiedzieć się po rozgrzewce drużyny? Na te pytania w kolejnym odcinku cyklu „Jak czytać grę?” odpowiada Łukasz Smolarow, asystent Piotra Stokowca w Lechii Gdańsk oraz trener z licencją UEFA PRO.
– Przede wszystkim analityczne oglądanie meczu rozumiem jako bycie na stadionie. Często oznacza to przejechanie połowy kraju w konkretnym celu, poświęcenia czasu. Jednak wolę jednego dnia zobaczyć jeden mecz na żywo, niż trzy w telewizji. Dzięki temu wyłączam taśmowość w oglądaniu, a zyskuję większe skupienie. Tak też rozumiem uczenie się piłki nożnej – mówi Smolarow.
Obserwację drużyn i zawodników rozpoczyna już od rozgrzewki. – Moje obserwacje tego elementu przechodziły ewolucję. Osiem, dziesięć lat temu, gdy miałem mniejszą pewność siebie, traktowałem to jako źródło wiedzy. Wówczas patrzyłem z punktu widzenia całościowej organizacji czy pod kątem przygotowania motorycznego. Obecnie raczej patrzę czy są obecne elementy techniczno-taktyczne. Już na rozgrzewce można dostrzec, czy jakaś z form ćwiczeń nie będzie próbą wdrożenia zawodników w to, co mają grać w meczu. Tak było u selekcjonerów reprezentacji Polski, Waldemara Fornalika i Adama Nawałki. Zwracam też uwagę na atmosferę: czy jest luźna, czy napięta, czy piłkarze mają swobodę, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Jeśli daje się im więcej luzu, to prawdopodobnie w meczu będzie podobnie – podkreśla.
A co z przygotowaniem do obserwacji spotkania, najbliższego przeciwnika Lechii Gdańsk? – Przede wszystkim lubię pojechać na mecz „na świeżo”. Nie robię wcześniej np. przygotowania statystycznego pod względem tego, co powinienem zobaczyć. Nie chcę się zasugerować. Dopiero, gdy coś konkretnego zauważę, to szukam oparcia w danych – opowiada. – Lubię popatrzeć też na trenera: jakich udzielają wskazówek, z czego jest zadowolony a z czego nie. Przed pandemią zdążyłem pojechać do Madrytu na mecz Atletico i specjalnie kupiłem bilet kilka rzędów za ławką gospodarzy, by zaobserwować komunikację Diego Simeone. Patrzyłem na to, co robi i, chociaż jest przedstawiany jako trener reagujący szaleńczo, to jego przekaz był cały czas konkretny i w większości pozytywny. Wspierał zawodników, nawet, gdy coś było nie tak. Równie ciekawe były dyskusje starszych kibiców siedzących wokół. Jestem trenerem, uznaję się za specjalistę, ale to byli goście, których uwagi były na naprawdę zaawansowanym poziomie, bardzo celne.
Na co zwraca uwagę obserwując zespół już po rozpoczęciu spotkania? – Nie mam jednak żadnego szablonu obserwacji, stałych punktów. Zwykle wynoszę z meczu dwie, trzy najbardziej istotne rzeczy. Dokonuję selekcji, bo wiem, co moja drużyna jest w stanie przetrenować, wykorzystać. Jeśli coś jest według mnie nieistotne, to z tego rezygnuję. Dlatego zwracam uwagę na to, co jest wyraźne, na różnice w kontekście do mojej drużyny – tłumaczy. Oglądając „na żywo” każdy może kierować wzrok tam, gdzie chce: np. na liderów zespołu, których często nie ma w telewizyjnym kadrze. Widzi się wtedy, kto zarządza drużyną, ma największy wpływ, komunikację wewnątrz.
Przywołuje również znaczenie rywalizacji międzynarodowej. – W Zagłębiu Lubin rywalizowaliśmy z Partizanem Belgrad, z Lechią Gdańsk w tym sezonie z Broendby. To były drużyny grające inaczej, niż gra się w Ekstraklasie. Odważnie, ale z bardzo dobrą organizacją. Koncentracja piłkarzy była duża, doświadczając tych meczów wszyscy – i zawodnicy i trenerzy – się uczyliśmy. Im więcej takich starć tym lepiej, bo w lidze jednak obracamy się we własnym towarzystwie. Każdy się zna, trudno zaskoczyć czymś nowym, drużyny się neutralizują i nawet trenerzy z zagranicy dostosowują się do charakterystyki Ekstraklasy – dodaje.
Obserwacja przeciwnika czy po prostu wyjazd na mecz to jedna część jego pracy, a druga, ważniejsza, dotyczy przecież meczów Lechii. – Pierwsze połowy naszych spotkań od jakiegoś czasu oglądam z perspektywy trybun, by mieć spojrzenie z podwyższenia, ale też większy spokój. To obraz pozbawiony emocji, które płyną z boiska. Często widzimy różnicę pod względem obserwacji: z poziomu murawy coś wydaje się, że funkcjonuje źle, że drużyna ma problem, ale z góry interpretacja bywa inna. W meczu z Pogonią Szczecin zastępowałem trenera Stokowca i wiem, że potrzebowałem takiego dopełnienia spojrzeniem z góry. Upewnienia się, czy to, co widzę jest właśnie prawidłowym obrazem – opowiada.
Zauważa również potrzebę zdobycia doświadczenia w obserwowaniu meczu z poziomu boiska i czytaniu gry. – Mam odległe wspomnienie, że po zakończeniu grania w piłkę i przejściu do roli asystenta przez rok na dobrą sprawę z perspektywy ławki miałem trudność z oceną, co się dzieje na boisku. Ale człowiek dostosowuje się do nowych sytuacji wraz z doświadczeniem. Obejrzysz w ten sposób 100 meczów i się przyzwyczajasz. Praktykę należy łączyć z intuicją trenera. Ale intuicja na najwyższym poziomie nie wystarczy, potrzebne jest też spojrzenie z góry, by swoje wrażenia potwierdzić – mówi.
– Wszystkiego nie da się ogarnąć i z tym trzeba się pogodzić. Zwłaszcza, że druga połowa to też myślenie o zmianach, komunikacja z rezerwowymi, przekazanie uwag. Takie rzeczy pochłaniają, dlatego zdarza się, że nie wszystkie wydarzenia z meczu są wtedy zaobserwowane. Z poziomu murawy łatwiej ocenia się grę pojedynczych piłkarzy, ponieważ trudniej ocenić relacje w ich działaniu, współpracę. Inne wydają się odległości, ustawienie. Ale z bliska widać też wyraz twarzy zawodnika, koncentrację, pomysł lub czy jest zrezygnowany, bo ograł go przeciwnik – tłumaczy.
– Dlatego w obserwacji z perspektywy trenera tak ważna jest chłodna głowa i opanowanie emocji. Trzeba mieć mecz poukładany w głowie, nie wybiegać myślami za daleko, nie nadinterpretować zdarzeń. Co przez to rozumiem? Będąc trenerem wyobrażam sobie, jak mecz może się potoczyć, co może się wydarzyć, mam wiedzę o swoim zespole, zmianach ofensywnych i defensywnych. Przewiduję, co może zrobić przeciwnik w jednym lub drugim wariancie. Nie wykraczam o wiele kroków do przodu, ale trener w każdej kieszeni musi mieć plan A, B i C – zaznacza.
Czym może być nadinterpretacja zdarzeń na boisku? – Jest to coś, co wydarza się jednostkowo, niekoniecznie jest świadomym czy trenowanym schematem. To zagrożenie dla analityka i osoby przygotowującej materiał o przeciwniku, bo takie zdarzenie mogło nie nastąpić z premedytacją, ale ze względu na okoliczności. Ocena techniczna trenera i analityka może się różnić – podkreśla.
– Obserwacja własnej drużyny z góry jest trudniejsza. Trzeba rozróżnić kwestie bieżące, dotyczące meczu i zmiany jakie powinny nastąpić w grze drużyny w najbliższych tygodniach. Wywołanie zmiany w zachowaniu zawodnika wymaga czasu. Uważam, że jeśli chcemy tego dokonać w kwestii rozumienia gry, to nie poprzez narzucenie mu rozwiązań, ale dyskusję. Pytamy, co w danej sytuacji widział, co uważa, by krok po kroku odnajdywał się w nowej pozycji i podejmował samodzielne decyzje, a nie tylko reagował na zalecenia trenera. Tak samo jest w treningu, trener powinien pokazywać możliwości – podkreśla.
– W trakcie pierwszej połowy przygotowujemy materiał do pokazania w przerwie, selekcjonujemy akcje, by poruszyć dwa, trzy zagadnienia, które tego wymagają. Tego jest dużo, dlatego mecze obserwuje kilka osób w sztabie i obowiązki są podzielone. Przez pewien odcinek czasu patrzy się na przeciwnika, jakie robi zmiany… Często jest tak, że bardziej się działa, niż obserwuje. Zdarzyło mi się, że w skupieniu na własnej drużynie nie wiedziałem, jakie zmiany zrobił rywal. Stąd też potrzeba pracy całych sztabów podczas meczu. Nie powiedziałbym, że jedna osoba może to robić w stu procentach skutecznie – kończy.
Trzy uwagi do zapamiętania:
- Warto oglądać mecze na żywo, w skupieniu i bez emocji.
- Czytanie gry przez trenera to jedna rzeczy, ale ważne jest, by potrafił to zawodnik, samemu podejmował decyzję. Można osiągnąć to przez zadawanie mu pytań, pokazywanie możliwości, a nie nakazywanie rozwiązań.
- W czytaniu gry ważne jest dostrzeganie różnic: dlaczego ktoś robi coś inaczej? To powinien być punkt wyjścia do analizy i uczenia się gry.
Redagował Michał Zachodny