Aktualności
Jak czytać grę? Odc. 8: „Analiza, komunikacja i przełącznik pomocnika”
W obecnym sezonie Daniel Łukasik grał już w barwach Lechii Gdańsk, ale od końcówki stycznia został wypożyczony do Ankaragucu. W lidze tureckiej zdążył wystąpić w siedmiu meczach ligowych, do momentu przerwania rozgrywek. Wcześniej grał w barwach Legii Warszawa oraz – w jednym sezonie – w drugoligowym SV Sandhausen w Niemczech. Jak 29-letni defensywny pomocnik czyta grę?
– Sam dużo analizuję przed swoimi meczami – przyznaje. – Sprawdzam, czy grająca przeciwko mnie „dziesiątka” schodzi do boków, czy i jak operuje między liniami. Jak drybluje, do lewej czy do prawej nogi. Jak ja muszę poruszać się, by łatać dziury, które mogą się pojawić? Analizuję, czy napastnik rywala pracuje w defensywie i czy jest szansa, że zaatakuje mnie, gdy będę miał piłkę, czy podejdzie z pressingiem. Grając w Polsce wiedziałem, że taką dziewiątką jest Piotr Parzyszek, w Turcji jednak odpuszczają i można to wykorzystać w ofensywie. Oglądałem i oglądam spotkania, bo to wszystko trzeba wiedzieć.
Patrząc na inne mecze przyznaje, że zwraca uwagę na zawodników ze swojej pozycji. – Wiemy, że „szóstki” są niedoceniane. Analizując tych z najwyższego poziomu można dostrzec różną charakterystykę. Inny jest Casemiro, inny Sergio Busquets i jeszcze inny Miralem Pjanić. Oni się wyróżniają, ale już ci z klubów średniego poziomu znacznie rzadziej. Nie grają w drużynach dominujących, więc trzeba reagować na wydarzenia: jak przeciwnik atakuje, jak możesz odpowiedzieć – tłumaczy.
Dostosowywanie się piłkarza na jego pozycji to kolejny istotny punkt rozmowy. – Z gry w Lechii Gdańsk pamiętam mecz z Koroną Kielce, gdy cały czas byliśmy w ataku pozycyjnym, miażdżyliśmy przeciwnika, ale musieliśmy ciągle zmieniać kierunek gry, by stworzyć sytuację. To była moja rola i przy pierwszym golu zagrałem podanie do Filipa Mladenovicia, który wygrał pojedynek i dośrodkował do Maćka Gajosa. Obecnie nie gram już w drużynie, która dominuje, więc moja perspektywa jest inna. Reaguję. Lubię w pierwszych minutach obserwować, czy rywale mocno skracają pole gry, czy będzie możliwość podania za ich linię obrony, czy zawężają do środka… Wtedy komunikuję się z napastnikiem i skrzydłowymi, mogę mu przekazać, co może robić – tłumaczy.
Łukasik dostrzega również, że zadania i wymagania wobec jego pozycji się zmieniały. – W Polsce koncentrowałem się na tym, by być mocnym w pojedynkach, wygrywać je, być silnym. Pamiętam, że zaczynając w Legii moja rola była prosta: mieć dużo energii, odebrać piłkę i podać do Miroslava Radovicia. To się później rozwijało, ale dopiero w Turcji wiem, że się zmieniłem. Gdy graliśmy z Fenerbahce to ich „dziesiątką” był Max Kruse i z nim pojedynków praktycznie nie miałem: grał cały czas bardzo szybko, na jeden, dwa kontakty z piłką. Charakterystyka ligi jest inna. Rozumiem jednak, że niektórzy zawodnicy mogą sobie przez to w Polsce nie radzić, a gdzie indziej spisywać się znacznie lepiej – mówi. Wspomniane spotkanie z Fenerbahce jego zespół wygrał 2:1, Łukasik w całym spotkaniu miał tylko sześć pojedynków. Dla porównania, w ostatnim występie w Ekstraklasie z Jagiellonią w Białymstoku w ciągu godziny gry zaliczył ich dziewięć.
– Moja rola się zmienia. Każdy ogląda mecze i wie, od czego jest „szóstka”: od zmieniania kierunku gry, by drużyny mogły tworzyć przewagę na bokach. Teraz to tam wygrywa się spotkania. Kilka lat temu Złotą Piłkę zdobywały „dziesiątki”, teraz największą różnicę robią skrzydłowi. Inna jest charakterystyka, w środku pola najczęściej obok „szóstki” są dwie „ósemki”. Nie wiem, dlaczego w Polsce wciąż można znaleźć tylu zawodników na pozycji ofensywnego pomocnika. Dlatego w Ekstraklasie często grałem jeden na jednego: w ostatnim sezonie na Darko Jevticia czy Waleriana Gwilię. Pamiętam jednak mecz z Broendby, gdy rywale grali na dwie „ósemki”, które ustawiały się po mojej lewej i prawej stronie. Gdy jeden wcinał się w linię obrony i musiałem za nim iść, to zmieniali stronę, więcej swobody miał ten drugi pomocnik, a ja byłem spóźniony – tłumaczy te różnice.
– Dlatego im lepiej czytasz grę, tym lepszym jesteś zawodnikiem. Ostatnio widziałem cytat z Andrei Pirlo: „Większość widzi to, co zawodnik może zrobić. Jednak niewielu może dostrzec wpływ, jaki ten zawodnik ma na boisku”. Odnoszę to do gry „szóstki” i w pełni się z tym zgadzam. Uważam, że to również słychać. Trener Jan Urban powtarzał mi: cały czas rozmawiaj, komunikuj się na boisku, dzięki czemu będziesz bardziej skoncentrowany, nie będziesz się wyłączał. Gdy byłem młodszy to pomagało mi w uspokojeniu stresu. Szóstka musi bardzo dużo mówić, ciągle obracać się, komunikować, bo gra jest coraz szybsza, a przez to trudniejsza – opowiada.
Jak postrzega swoją rolę? – Pozycja musi być stabilna: jestem przed linią obrony, muszę łatać dziury. Nie lubię grać z zawodnikami, którzy są rozbiegani: niby są wszędzie, ale nie tam, gdzie ich potrzeba. Dziś nie ma już drużyn z piłkarzami o takiej swobodzie, bo wszyscy muszą pracować zespołowo. Wrócę do kontroli tempa: to ja mam wpływ, czy drużyna gra szybko. Gdy drużyna dominuje, to od „szóstki” zależy, czy utrzymuje wysokie tempo, zmienia stronę i przeciwnik musi biegać. Wtedy robisz wszystko, by zawodnik do którego podajesz znajdował się już przodem do bramki przeciwnika. Z kolei gdy jesteś w obronie, masz korzystny wynik, to grasz na utrzymanie, uspokojenie zespołu – mówi.
Co jest największym wyzwaniem dla „szóstki”? – Każda „szóstka” musi zwracać uwagę na jeszcze jedną rzecz: by nie zamykać się samym ustawieniem, a obejmować nim jak największą część boiska. Druga rzecz to umiejętność reakcji. Teraz oglądając mecze można dostrzec, jak szybko wszystko się zmienia, jak ważne są fazy przejściowe, a u piłkarza mojej pozycji oznacza to ciągłe przeskakiwanie: od bycia agresywnym w odbiorze, do spokoju przy piłce. A zmienia się to z sekundy na sekundę. Potrzeba umiejętności zmieniania nastawienia, włączania i wyłączania. Uwierzcie, ma to olbrzymi wpływ na grę „szóstki” – podkreśla.
O defensywnych pomocnikach mówi się, że często pozostają w cieniu innych, skupiając się właśnie na reagowaniu, niż kreowaniu. – Jednak piłkarz z mojej pozycji musi mieć świadomość umiejętności i zadań każdej innej pozycji. Dlatego jedną rzeczą jest analizowanie własnej gry, a drugą taka współpraca, by dokonać tego ze swoimi zawodnikami. Po przyjeździe do Ankary nie spałem całą noc, odbyłem jeden trening i po dwóch dniach grałem mecz w pierwszym składzie, gdy nie znałem nikogo poza Michałem Pazdanem. Wcześniej sprawdzałem w Internecie z kim będę grał, zastanawiałem się, jakich zwrotów powinienem używać: po angielsku czy tych najprostszych w języku tureckim. Tym bardziej podkreśla to znaczenie komunikacji: im ona jest lepsza, tym łatwiej się gra – kończy.
Trzy uwagi do zapamiętania:
- Obserwuj, czy zawodnik z pozycji numer sześć zajmuje odpowiednią pozycję, by wzrokiem obejmować jak największa część boiska.
- Czytając grę przeciwnika z tej pozycji obserwuj zachowanie formacji: gdzie szukają przewagi, co się w ich grze powtarza, czyli np. to, jak szybko starają się wyjść linią obrony.
- Komunikuj się z zespołem, pomagaj, ale i słucha. Im lepiej zareagujesz na wszystkie zmiany na boisku, tym będzie ci łatwiej.
Redagował Michał Zachodny