Aktualności

Jak być małym i nie przepaść? „Znaleźć swoją niszę i środowisko”

Aktualności28.01.2021 

Na Talent PRO było ich kilku – chłopców, którzy byli wyraźnie niżsi nawet od swoich rówieśników. A jednak w grach wewnętrznych nie poddawali się, nie odstawali, kilku z nich było wyróżnianych przez trenerów. To było jednak tylko kilka dni, więc czego jeszcze potrzeba filigranowym piłkarzom, by nie przepadli na drodze do wielkiego futbolu?

Najpierw warto zadać sobie inne pytanie: czy wzrost piłkarza jeszcze ma znaczenie? Na Mistrzostwa Świata w Rosji awansowały tylko dwie z dziesięciu reprezentacji o najniższym wzroście. Kilka lat temu Chris Anderson, matematyk oraz analityk statystyczny, autor książek o piłce nożnej sprawdził, że korelacja między wzrostem a korzystnymi wynikami jest znacząca. Patrząc na obecny sezon badacze z CIES Football Observatory zauważają, że średni wzrost każdej z 31 lig wynosi powyżej 180 centymetrów. Te najlepsze rozgrywki, jak Bundesliga czy Serie A są w samym czubie klasyfikacji, angielska Premier League – na początku drugiej dziesiątki, podobnie jak Ekstraklasa. Tylko Francja (25. pozycja) oraz Hiszpania (30.) są na końcu zestawienia. Jedynie 28 zespołów w Europie ma średnią wzrostu poniżej 180 centymetrów.

To tylko średnia, ale jednoznacznie wskazująca kierunek futbolu. Zwłaszcza, gdy porówna się ze statystykami społeczeństwa – w Europie średni wzrost mężczyzny to 177,6 centymetrów. – Piłka nożna staje się sportem atletów. Nawet patrząc na zawodników na topowym poziomie, ale i w Ekstraklasie, także w ligach juniorskich kategorii U17 i U18 – zauważa Rafał Lasocki, selekcjoner reprezentacji Polski do lat 15. – Czy jest on w dobrym wieku biologicznym, czy nie, to muskulatura jest zawodnikom potrzebna, by rywalizować i funkcjonować na każdym z poziomów – dodaje.

Lasocki był również jednym z trenerów w sztabie Talent PRO, czyli zgrupowania dla wyselekcjonowanej grupy 50 zawodników w rocznikach 2004, 2005 i 2006. Obserwując treningi można było dostrzec sporą dysproporcję między niektórymi juniorami z kategorii U15 w porównaniu do tych z U17. Różnica wzrostu wynosiła nawet kilkadziesiąt centymetrów. Lasocki zauważa, że to również kwestia innego wieku biologicznego. – Wiemy, że już od rozgrywek juniorskich to zawodnicy urodzeni w pierwszym kwartale, a następnie w drugim mają sporą przewagę. Tych urodzonych od lipca i później jest coraz mniej. Teraz się to zmienia, w akademiach zaczyna się kłaść nacisk, by nie tracono późno dojrzewających, utalentowanych zawodników, którzy mogliby w przyszłości grać na wysokim poziomie – zaznacza.

Przykładowo, pomocnik Manchesteru United, Scott McTominay obecnie imponuje sylwetką, w wieku 21 lat wybija się wzrostem oraz siłą. Jednak jeszcze trzy lata wcześniej mierzył jedynie 167 centymetrów wzrostu. – Nie chodziło wyłącznie o to, że moje ciało nie było gotowe do rywalizacji. Po prostu potrzebowałem odpowiedniego podejścia ze strony trenerów. Gdybym w wieku 13 lub 14 lat był w innej akademii, bez opiekunów tak cierpliwych, to oni mogliby sobie pomyśleć, że nie warto mnie tam trzymać. Mnie trenerzy pilnowali, wpuszczali tylko na część zajęć, w meczach grałem bardzo mało, ale nie mogę ich za to winić. Wszystko naprawdę dobrze się ułożyło – podkreślał w jednym z wywiadów szkocki pomocnik. Obecnie ma on 193 centymetry wzrostu.

Jednak nie każdego czeka skok, który będzie oznaczał „zdobycie” kilkunastu centymetrów w krótkim czasie. Wracając do zgrupowania Talent PRO w hiszpańskim Pinatar można było zwrócić uwagę na kilku zawodników będących bardzo niskimi, m.in. na Jana Faberskiego z Jagiellonii Białystok. To ciekawy przypadek również ze względu na dotychczasowy rozwój pomocnika. Pięć lat temu jeszcze będąc zawodnikiem Fun Football Academy zagrał w prestiżowym turnieju Legia Cup w barwach gospodarzy i strzelił pięknego gola przewrotką, wybrano go do najlepszej siódemki i… posypały się zaproszenia z czołowych akademii. Już wówczas był o głowę niższy od niektórych kolegów, ale różnica była widoczna dopiero teraz.

– Jako trener obserwowałem Janka w kilku meczach i dostrzegłem takie cechy, które uznałem, że nie przeszkodzą mu w rywalizacji z chłopcami starszymi o rok czy dwa lata. I cieszy mnie, że on sobie w Hiszpanii poradził – zaznacza Lasocki. Zauważa też, że u pomocnika Jagiellonii oraz kilku innych zawodników z roczników obecnych w Pinatar zauważalne są inne umiejętności. – Ich specyfiką jest to, by znaleźć sposób na nawiązanie rywalizacji. Często muszą wykazać się większym sprytem, więc obserwując ich zwracam uwagę na to, czy potrafią wykorzystać fizyczność i siłę… przeciwnika. Jak zachowują się w kontakcie z nim, czy mają lęk oraz obawy w starciach. Wyróżnia ich umiejętność przewidywania, obserwacji na boisku – dodaje. Sam przypomina, że grał w klubach oraz debiutował w kadrze z Adamem Majewskim, który osiągnął 175 centymetrów wzrostu. – Ale umiejętnościami się bronił! – podkreśla Lasocki.

Podobnym, choć oczywiście jeszcze bardziej rozpoznawalnym przypadkiem był Paul Scholes. Sir Alex Ferguson obserwując swojego przyszłego pomocnika jeszcze w juniorach wskazywał, kogo chciałby zostawić w drużynie. – Zatrzymujemy Beckhama, Butta, Neville’a, tego i tego… Ale nie mam przekonania do tego rudego – miał powiedzieć słynny Szkot. Lee Sharpe opowiadał, że następnie Scholes przejął piłkę przed polem karnym, nawinął dwóch rywali, przedryblował obrońców i spokojnie wykończył akcję. – Na pewno wiesz o czym mówisz? – zwrócił się do Fergusona inny z obserwujących grę juniorów piłkarzy, Bryan Robson. W przyszłości Scholes miał należeć do najważniejszych zawodników w Manchesterze United, a sytuacja najlepiej obrazuje, że czasem niski wzrost powoduje wątpliwości w obserwacji piłkarza, aż do momentu, gdy nie zrobi on czegoś wyjątkowego.

Co jeszcze mają mniejsi, by dać sobie radę? – Muszą odpowiednio wykorzystywać środek ciężkości. Jeżeli zawodnik filigranowy wie, jak nawet odbić się od przeciwnika, na której nodze ma ciężar, by odzyskać piłkę, być sprytniejszym… Wchodzimy w detale, a oni często robią o nieświadomie, przewidują zdarzenia. To ciężko wyszkolić, ale im przychodzi to wraz z doświadczeniem – mówi.

Selekcjoner dodaje, że kwestia cierpliwości i odpowiedniego bodźcowania – „Nie ma złotego środka, po prostu trzeba zachować się właściwie w danym roczniku, drużynie, lidze”, mówi Lasocki – ale też zawodnicy potrzebują… niszy. – To ogólna uwaga, ale uważam, że środowisko ma ogromne znaczenie. Przecież nie tylko w kontekście tych najniższych zawodników rozwój społeczny i mentalny jest ważny. Sam spotykałem się z sytuacjami, gdy juniorzy bardzo rozwinięci fizycznie byli emocjonalnie na poziomie dziecka. Na to również trzeba zwracać uwagę, moderować i ukierunkowywać dzieci, by rozwój w każdym aspekcie był równomierny – dodaje.

Czy Lasocki wierzy, że i późno dojrzewającym zawodnikom, i tym mniejszym uda się przebić na najwyższy poziom? – Jak najbardziej. Pokazują to przykłady piłkarzy z zachodu, mamy też takich w Ekstraklasie… Kluby i trenerzy też zwracają na nich coraz większą uwagę, a oni widzą, że ktoś na nich liczy i w nich wierzy, daje im czas oraz możliwości. Jak będzie cierpliwość z jednej strony, to z drugiej przyjdą efekty – kończy.

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności