Aktualności

Hubert Idasiak – 17-latek, który własnymi ścieżkami dotarł pod Wezuwiusza

Aktualności31.01.2020 
Niektórzy kibice usłyszeli o nim po raz pierwszy zapewne tydzień temu, przy okazji meczu 1/8 Pucharu Włoch SSC Napoli – Perugia Calcio. Niespełna osiemnastoletni bramkarz Hubert Idasiak z maleńkiego Darłowa pod Koszalinem zasiadł wtedy na ławce rezerwowych. Występu w oficjalnym meczu Napoli się jeszcze nie doczekał, ale patrząc na to jak konsekwentnie i sumiennie buduje swoją karierę można być spokojnym, że to tylko kwestia czasu.

Bramkarz, który pojawił się na ławce rezerwowych w meczu Perugią pierwsze kroki stawiał w barwach UKS Orlik Darłowo. W przeciwieństwie jednak do wielu starszych, uznanych kolegów po fachu od razu wiedział, jaką rolę chce pełnić na murawie. – Chciał bronić, ale gdy puszczał bramkę,  to się strasznie denerwował, więc grał też w polu. Zresztą w tym wieku dla nas nie było to problemem – mówi o początkach Huberta jego pierwszy trener Wojciech Polakowski. Hubert za dziecka był mikrusem, ale charakteru mu nigdy nie brakowało. – Bramki koledzy nie mogli mu strzelić. Nie odwracał głowy, nie bał się piłki – dodaje Polakowski. który śmiało może nazywać bramkarza Napoli swoim sportowym synem. Ich drogi nigdy właściwie się nie rozeszły, mimo że Hubert uczył się w gimnazjum w Koszalinie, potem również był zawodnikiem Akademii Pogoni Szczecin. – Mógł iść w tym okresie również do Gdańska, ale w Szczecinie miał brata, więc to było kluczowe. Mówimy przecież o czternastolatku – przypomina Polakowski, który właśnie okresy w obu tych miastach uważa za kluczowe w rozwoju młodego bramkarza.

W Koszalinie Idasiak chodził do gimnazjum sportowego. Tam 3-4 razy w tygodniu odbywał treningi specjalistyczne dla bramkarzy, w Szczecinie zetknął się natomiast po raz pierwszy z profesjonalnym futbolem. – Tam wystrzelił. W odpowiednim czasie znalazł się w odpowiednim miejscu – dodaje jego pierwszy trener.

Specjalista od karnych

W Szczecinie jedną z pierwszych osób, która przekonała się do golkipera z Darłowa był trener Michał Zygoń. – Szczerze? Nie do końca Hubert na początku pokazywał, że może zajść daleko – przyznaje trener „Portowców”. Początek nasz bohater miał jednak mocny. Tuż po przeprowadzce do Szczecina, w 2016 roku zagrał w barwach Pogoni w turnieju „Szczecin Cup”. Pogoń wygrała turniej, a Hubert przyczynił się między innymi do zwycięstwa nad Legią 2:1. Przy stanie 0:0 obronił rzut karny. Przypadek? Idasiak znalazł się również w kadrze województwa zachodniopomorskiego na finały regionalnych zmagań, które odbyły się w Łodzi. – Miał być zmiennikiem – mówi Zygoń, który był wówczas trenerem reprezentacji województwa. W meczu z województwem śląskim trenerzy przy wyniku remisowym zdecydowali się na nietypową roszadę. – Tuż przed końcem zdecydowaliśmy się na manewr, który wcześniej zastosowali Holendrzy na mistrzostwach świata. Zmieniliśmy bramkarza i wszedł Hubert – uśmiecha się Zygoń. Efekt? Zachodniopomorskie wygrało w karnych 3:0, a Idasiak obronił trzy jedenastki.

– Nie wiem z czego to wynikało. Na zgrupowaniu przed finałami mieliśmy konkurs karnych. Hubert na dziesięć prób siedem obronił, więc jakąś smykałkę do karnych może ma – kontynuuje były opiekun Huberta z czasów Pogoni. – Potem przyznał w jednym z wywiadów, że ma na to swój sposób. Patrzy na stopę postawną strzelca, a że ma dynamit w nogach i refleks, pozwala mu to bronić nie na wyczucie, a na reakcję.

Pogoń przełomem

Okres w Szczecinie na pewno nasz bohater może miło wspominać. Wybił się, zadebiutował w reprezentacji Polski U-16, mocno również wzrosła jego świadomość, poznał ponadto, co to samodzielność. Początki jednak nie wskazywały, że sportowo dla Huberta okres w Szczecinie może być taki udany. – Były takie elementy, które można dzisiaj pokazywać młodszym bramkarzom na zasadzie, pracujcie, wiele można zniwelować i daleko zajść. Miał jednak świadomość swoich niedoskonałości. Początkowo dużo było elementów, które trzeba było poprawiać – mówi trener Pogoni, który pamięta trudne momenty w pracy z Hubertem. – Była chwila, za którą my, trenerzy, możemy teraz bić się w pierś. Na jednym spotkaniu trenerskim wzięliśmy Huberta i jego grę „na tapet”, niemal poddaliśmy pod głosowanie, czy warto dalej mu poświęcać czas, czy pójdzie dalej w tym kierunku, w którym byśmy chcieli. Na szczęście, głosów za dalszą pracą i poświęceniu się nawzajem, było więcej – mówi opiekun Pogoni.


„Portowcy” latem 2016 roku chcieli zatrzymać Huberta, ale ten był zdecydowany na wyjazd. Młody bramkarz niewiele zostawia przypadkowi. Podobnie było z wyjazdem. Nad tym etapem swojego życia pracował już od dłuższego czasu. Wyjechał mając ledwie 16 lat. – Pracował i przygotowywał się od roku z coachem sportowym do wyjazdu. Przez rok chodził na lekcje języka angielskiego, wiedział czego chce – mówi Polakowski. Wcześniej były jeszcze wyjazdy do Ascoli, AS Roma i Birmingham. W Rzymie złapał jednak kontuzję. – Anglia natomiast nie podobała się Hubertowi, za duży zgiełk. We Włoszech życie płynie wolniej, lepsze miejsce – mówi Polakowski, który również brał udział w zagranicznych wojażach młodego bramkarza. 

Osobny autobus

O Hubercie powiedzieć, że jest indywidualistą i chadza własnymi ścieżkami... to właściwie nic nie powiedzieć. – Ktoś może powiedzieć o nim, że to odludek. Gdy z bursy, w której chłopcy mieszkali, drużyna jechała jednym autobusem, to on jechał drugim sam. Było ciężko do niego dotrzeć, nie bawił się w żadne gierki psychologiczne, liczyła się tylko piłka. Dość skryty, nawet stroniący od grupy, ale taka była jego filozofia. Trudno go było wciągnąć w jakąś zabawę, tytan pracy. Aaa, chyba, że piłkarzyki, w to bardzo dobrze grał. Raz natomiast jechaliśmy na trening, miał słuchawki na uszach, zapytałem go, czego słucha. Dał posłuchać, a tam azjatyckie melodie. Cały Hubert – wspomina Zygoń. – Przez okres gry w Szczecinie Hubert nie był ani razu w KFC czy McDonalds'ie. Koledzy szli, on nie – dodaje Polakowski. – Hubert jest indywidualistą, ale poświęca wiele, by osiągnąć swój cel. Przez dwa lata w Szczecinie trenował po kilka godzin dziennie, trafił na dobrych trenerów, poświęcił wszystko. Ale trenerzy widzieli w nim też chęć do pracy – dodaje.

Dzięki skupieniu na sobie i pracowitości Hubert jest w tym miejscu, w którym jest. Swoim przyszłym pracodawcom z Neapolu zaimponował również profesjonalnym podejściem. W Ascoli pierwsze co zrobił po przyjeździe na testy to nauka kilku podstawowych zwrotów, tak, by móc się komunikować z defensorami. – Włosi w takim podejściu się zakochali. W Napoli po kilku zajęciach byli już zdecydowani, a czasem trenował z 2-3 lata starszymi chłopakami. Gdy przyjechał do Ascoli i się rozebrał do badań, dyrektor zapytał, ile czasu spędza na siłowni. To były efekty ćwiczeń, ale nie z siłowni. Hubert to talent, ale przede wszystkim praca  – mówi o niespełna 190-centymetrowym bramkarzu Polakowski. – Miał zawsze piekielnie ciężkie nogi, ogromna dynamika. Przerastał pod tym względem swoich przeciwników. Świetnie radził sobie jeden na jednego przy piłkach prostopadłych, bo był bardzo szybki. Testy motoryczne miał na najwyższym poziomie. A nad resztą systematycznie pracował. Wiedział, że praca i trening piłkarski to kierunek jego życia – mówi trener Pogoni.

Dzisiaj Hubert jest podstawowym bramkarzem drużyny młodzieżowej Napoli grającej w Primaverze. W pierwszej drużynie aktualnego wicemistrza Italii już zadebiutował, teraz czeka na występ w meczu oficjalnym. W meczu poprzedniej rundy Pucharu Włoch usiadł na ławce rezerwowych, raz-dwa razy w tygodniu trenuje także z największymi asami Napoli. Dzisiaj można mówić, że Polak jest czwartym bramkarzem w klubie. – Czasem jak jestem u Huberta, to na mnie to robi większe wrażenie niż na nim, bo ja podchodzę do tego wszystkiego z pewną dozą nieśmiałości, mimo że swoje w życiu już przeżyłem – uśmiecha się Polakowski. – Dla Huberta nie ma to chyba znaczenia, czy będzie u siebie na wiosce drewno rąbał, czy też na treningu grał z Zielińskim,  Milikiem i innymi gwiazdami – pierwszy trener raz jeszcze o 17-latku, który, nie zwracając uwagi na innych, pokonywał kolejne szczebelki piłkarskiej drabinki. Wiosną będzie się rozstrzygać jego przyszłość. Być może władze włoskiego potentata zdecydują, że nasz bramkarz pójdzie na wypożyczenie do klubu niższej klasy rozgrywkowej, tak, by łapać minuty w seniorskiej drużynie.

Tadeusz Danisz

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności