Aktualności
Ezequiel Barco – „diabeł” z miasta Coca Coli
– To było niewiarygodne! – nie krył podziwu Frank de Boer, szkoleniowiec Atlanty United po meczu z CS Herediano w północnoamerykańskim odpowiedniku Ligi Mistrzów. Atlanta wygrała 4:0, a ów zachwyt trenera dotyczył gry Ezequiela Barco. – Należą mu się komplementy. Widzicie, ile metrów jest w stanie pokonać w krótkim czasie. Wracał sprintem do obrony, choć wcześniej w pełnym biegu pokonał dystans 30 lub 40 jardów. To niewiarygodne! – dodał de Boer. Mówi się, że ten mecz, rozegrany 1 marca tego roku, to najlepszy występ Barco w Atlancie.
Przerost oczekiwań
Oprócz tego, że zaliczył dwie asysty, raz za razem rozrywał szeregi obronne rywali. Wdawał się w dryblingi, wypracował cztery sytuacje, 46 razy podawał, zaliczając w tym elemencie skuteczność niemal 85-procentową. Co więcej: harował w obronie jak gdyby nic, mimo że jest skrzydłowym – Czuję się dobrze fizycznie – rozwiał potem wszystkie wątpliwości.
Można by rzecz, że wreszcie pokazał, dlaczego Atlanta pobiła transferowy rekord ligi, ściągając 18-letniego wówczas piłkarza z Independiente. Potrzebował na to ponad rok. Na początku musiał stawić czoła wysokim oczekiwaniom. 15 milionów dolarów wydanych na 18-latka robiło wrażenie tym bardziej, że był drugim najdroższym zawodnikiem, jakiego „Czerwone Diabły” kiedykolwiek sprzedały. Droższy był tylko Sergio Aguero. Te fakty podziałały na wyobraźnię sympatyków Atlanty i fanów Major League Soccer do tego stopnia, iż spodziewano się, że przybysz z Argentyny „weźmie ligę szturmem”. Jak pisał dziennikarz ESPN: „Na boisku wyglądał na bardzo niepewnego i niedojrzałego. Fani utyskiwali, że brakuje mu zdecydowania pod bramką. Tęsknili za spektaklami, które widzieli z jego udziałem na filmikach na Twitterze, kiedy grał w Independiente”.
Polskie wątki
Barco z powodu kontuzji stracił pierwszych pięć meczów sezonu zasadniczego w MLS. W pierwszym spotkaniu po powrocie wylądował na ławce rezerwowych, wszedł jako zmiennik, ale w piętnastu kolejnych dostawał szansę w wyjściowej jedenastce. Skorzystał na tym, że „The Five Stripes” prowadził argentyński szkoleniowiec Gerardo Martino. „Tata” miał na niego dobry wpływ.
Młody Argentyńczyk w tamtym czasie (od połowy kwietnia do połowy lipca) strzelił cztery gole, zaliczył asystę. Uwidocznił się jego talent do łapania rywali na faule. Został wybrany do drużyny MLS All-Star, która w sierpniu poprzedniego roku zmierzyła się w towarzyskim spotkaniu z Juventusem Turyn. W regulaminowym czasie gry padł remis 1:1, rzuty karne lepiej egzekwowali gracze „Starej Damy”. Szczęsny bronił w pierwszej połowie, z kolei arbitrem spotkania był Polak Robert Sibiga.
Miniony rok zakończył z 31 występami, łącznie z play-offami. W tym rozegrał osiem meczów. Wyróżnił się tym, że New England Revolution strzelił dwa gole. W USA uzbierał w sumie dziewięć bramek, dokładając do tego osiem asyst.
Martino w play-offach przestał stawiać na Barco, który wraz z przyjściem Franka de Boera ma czystą kartę i znów regularnie gra. – Dostałem dużo wsparcia od trenera i kolegów z drużyny. To bardzo mi pomogło – przyznał piłkarz. Ze strony de Boera może liczyć także na cierpliwość, w końcu to odkrywca wielu talentów. – Oczywiście chcemy, żeby był bardziej zdecydowany, jednak pamiętajmy, że to bardzo młody piłkarz i wciąż musi się uczyć – stwierdził opiekun Atlanty.
Z Atlantą młody Argentyńczyk zdobył mistrzostwo ligi, za to z poprzednim klubem triumfował w Copa Sudamericana. W rewanżowym spotkaniu finałowej rywalizacji przeciwko Flamengo Rio de Janeiro strzelił gola. Kilka miesięcy później był już w północnej części kontynentu amerykańskiego. I czeka na pierwsze trafienie w reprezentacji Argentyny U-20.
Piotr Wiśniewski
Fot: East News