Aktualności
[EURO PIĄTKA] Rumuńskie San Marino, koniec serii i gol młokosa
1266 - tyle kilometrów dzieli Timisoarę i Serravalle w San Marino, gdzie swój pierwszy mecz UEFA EURO U-21 rozgrywali reprezentanci Rumunii. Na małym, choć przecież "narodowym" stadionie było jednak pełno ich kibiców, którzy pełni wiary w swój zespół zjawili się i gorącym dopingiem pomagali drużynie. Ale nie tylko pomagali, bo… trenera akurat przestraszyli. – Bałem się, że fani dadzą drużynie aż za dużo entuzjazmu i piłkarze po prostu zaczną tylko atakować – mówił selekcjoner Mirel Radoi. – Byli naszym dwunastym zawodnikiem, skandowali moje nazwisko, ale nie tylko moje, każdego z osobna! – ekscytował się po końcowym gwizdku Ianis Hagi. – Byli cudowni, czuliśmy się jak w domu. Dodali nam sił – mówił George Puscas. Faktycznie, Rumuni zagrali świetnie i pokonali faworyzowaną Chorwację aż 4:1. To być może najbardziej sensacyjny rezultat pierwszej rundy spotkań fazy grupowej.
3 – te trzy punkty zdobyte przez Rumunów były ich pierwszym zwycięstwem w ramach finałów młodzieżowych Mistrzostw Europy. Zresztą to również dopiero drugi występ w historii reprezentacji tej kategorii wiekowej na turnieju i tego pierwszego obecni piłkarze… nie mają prawa pamiętać. W końcu najstarsi obecnie grający są z rocznika 1996, a finały, które Rumunia organizowała odbyły się w 1988 roku. Wtedy nie było fazy grupowej, a osiem zespołów od razu rozgrywało mecze według drabinki i gospodarze ulegli najpierw Holandii (1:2), a następnie w starciach o miejsca 5-8 Niemcom (0:1 po dogrywce) oraz Rosji (1:2). Starsi kibice europejskiego futbolu z tamtej reprezentacji U-21 Rumunii mogą kojarzyć przede wszystkim bramkarza Bogdana Lobonta i obrońcę Cosmina Contrę. Pierwszy wynik na włoskim turnieju może sugerować, że z obecnej kadry w pamięć wbije się więcej nazwisk…
22 – wczoraj pisaliśmy o trwającej serii bez porażki reprezentacji Niemiec, a teraz o takiej, która była nawet dłuższa, ale we wtorek się zakończyła, gdy Aaron Wan-Bissaka strzelił gola samobójczego i dał zwycięstwo Francji. Anglicy, którzy w tym meczu prowadzili po goli Phila Fodena, a rywale zmarnowali dwa rzuty karne, nie przegrali 22 kolejnych spotkań i dopiero bardzo mocna Francja musiała skorzystać na grze w przewadze (po czerwonej kartce dla Hamzy Choudhury’ego). Poprzednia porażka przypadła na mecz towarzyski z Niemcami (0:1) w marcu 2017 roku – nie półfinałowe odpadnięcie z EURO U-21 2017 w Polsce, gdyż wtedy o pożegnaniu z turniejem zadecydowały rzuty karne.
2000 – z tego rocznika jest Phil Foden, czyli najmłodszy z reprezentantów Anglii do lat 21, którzy zostali powołani przez Aidy’ego Boothroyda na młodzieżowe UEFA EURO 2019. Co więcej, jest on niemal cztery lata młodszy od swoich najstarszych kolegów z kadry… co zupełnie nie przeszkadza mu w byciu gwiazdą drużyny. W dniu meczu z Francją w angielskich mediach przewijała się informacja, że pomocnik Manchesteru City miałby zacząć na ławce rezerwowych, co wszyscy przyjmowali ze zdziwieniem. Jednak trener wybrał inaczej i musiał cieszyć się ze swojej intuicji, bo Foden należał do najlepszych na boisku. Nie tylko strzelił pięknego gola, ale też stwarzał okazje kolegom. I tylko tej skuteczności zabrakło, by 19-latek mógł cieszyć się ze zwycięstwa.
11 – tyle strzałów uzbierało… dwóch zawodników reprezentacji Francji, Moussa Dembele (6) i Jonathan Ikone (5). To ponad dwa razy więcej, niż miała cała drużyna rywali, czyli Anglii. Nic dziwnego, że ostatecznie Francuzi zdołali zwyciężyć, choć akurat Dembele nie zapamięta tego wieczoru najlepiej. O ile Ikone strzelił wyrównującego gola, o tyle jego kolega z ataku zmarnował jedenastkę i jeszcze kilka dobrych okazji. Ma jednak jeszcze przynajmniej dwa mecze, by dodać jakąś zdobycz do swojego nazwiska.
📸 Henderson saves Dembélé's penalty!#U21EURO #ENGFRA pic.twitter.com/tJj7l3CJTL
— UEFA U21 EURO (@UEFAUnder21) 18 czerwca 2019
Fot: East News