Aktualności
Efekty pustki i nowej normalności, czyli kogo już nie porwie tłum?
Pod wieloma względami był to jeden z polskich, klubowych meczów ostatniej dekady. Do Warszawy przyjechał obrońca tytułu, Real Madryt, na mecz Ligi Mistrzów, czyli rozgrywek, które w kraju nad Wisłą były wyczekiwane latami. Na trybunach pewnie zjawiliby się fani, którzy nie widzieli polskiej drużyny w fazie grupowej, lecz… nie mogli. Mecz Legii z „Królewskimi” został za skandaliczne zamieszki na poprzednim spotkaniu z Borussią Dortmund zamknięty dla kilkudziesięciu tysięcy kibiców. UEFA akceptowała tylko wyjątki – media, VIP-ów – co dało trochę więcej reakcji, niż w spotkaniach, które przyjdzie nam oglądać, gdy Ekstraklasa wróci do gry w przyszłym tygodniu. I może to oznaczać wiele zmian.
Wystarczy zrozumieć, że w poprzednich pięciu sezonach najwyższej ligi w Polsce w sumie nie rozegrano tylu spotkań bez publiczności, ile przyjdzie nam doświadczyć w pierwszy weekend po powrocie. W ostatnich rozgrywkach, które były naznaczone zamknięciami stadionów (2013/14) było takich przypadków tylko pięć, choć wówczas inaczej tę liczbę odbierano. – Dzisiaj to inna sytuacja, my do takich meczów chcemy dążyć, bo i punkt widzenia się zmienił. To nie kara, ale efekt sytuacji na świecie. Trudno się do tego przygotować, motywacja na pewno jest inna – mówi Jacek Magiera, dziś selekcjoner reprezentacji Polski do lat 19, a jesienią 2016 roku trener warszawskiej Legii.
Mecz z Realem wspomina bardzo żywo i, pomimo korzystnego wyniku oraz bardzo dobrej gry swojej drużyny, niekoniecznie pozytywnie. – Na stadionie i tak było z tysiąc osób, natomiast to była atmosfera bardziej stypy, niż piłkarskiego święta. Przyjechał najlepszy zespół na świecie, a tu nie ma tego, co jest esencją: braw, gwizdów, budowania napięcia i emocji, radości… Po golu cieszysz się inaczej, biegniesz do pustego miejsca. Jako trener wyłączyłem się z tego, ale wiem, że to bardzo trudne. Każda minuta jest inna, począwszy od rozgrzewki, gdy zawodnik wychodzi i nie doświadcza śpiewów, krzyków, atmosfery – dodaje.
Sterowanie zawodnikami
Jedyny raz, gdy w obecnym sezonie Ekstraklasy zagrano przy pustych trybunach, we Wrocławiu Śląsk zremisował z Lechem (1:1). – To był dziwny mecz – mówił trener gości Dariusz Żuraw. – Nie chcę już drugi raz grać takiego spotkania. Puste trybuny to zła sceneria. Wszystko było słychać, co podpowiadaliśmy z ławki rezerwowych naszej i rywali. Szanuję zawodników, że pomimo braku kibiców potrafili zagrać w pełni skoncentrowani – dodawał ze strony Śląska Vitezslav Lavicka. Teraz każdemu przyjdzie się do tego przyzwyczaić. Ale czy da się na to przygotować?
– Z jednej strony nie da się w pełni na to przygotować, zwłaszcza ze względu na okoliczności. Z drugiej, trzeba próbować. Na pewno rozmawiałbym z zawodnikami, podkreślał znaczenie komunikacji pozytywnej, bo w takich warunkach jest ona ułatwiona. Ale w tamtym meczu z Realem nie było ani więcej uwag z mojej strony, ani mniej. Nigdy nie chciałem sterować zawodnikami, za linią boczną robić z siebie najważniejszą postać na boisku. Oczywiście każdy ma inny temperament, sposób przekazywania wiedzy – mówi Magiera.
Czy w tamtym meczu Legii cisza paradoksalnie pomogła? – Przed meczem w rozmowach sztabu scenariuszy było mnóstwo, ale żaden nie zakładał gola straconego zaraz po starcie. Reakcja zawodników była pozytywna, ale też może prowadzenie uśpiło Real. Nas bramka kontaktowa pobudziła, dodała wiary. W przerwie mówiliśmy sobie, że mecz jest do wygrania. Wiedzieliśmy to z każdą chwilą, bo Real się niecierpliwił, był znudzony. Dla nich to było inne, nowe doświadczenie – przyznaje.
Koniec z domową przewagą?
Po pierwszej po powrocie kolejce Bundesligi w głowie mogło zostać kilka obrazków. Erling Haaland cieszący się z gola z kolegami w dwumetrowych odstępach, czy cały zespół celebrujący wygraną w derbach (4:0 z Schalke) przed pustą „Żółtą ścianą”. Nad wyraz emocjonalna radość piłkarzy Herthy Berling, wbrew zaleceniom osób przygotowujących plan wznowienia rozgrywek. Thomas Mueller mówiący, że mecz Bayernu przypominał mu spotkanie oldbojów. Z kolei dyrektor sportowy Eintrachtu Frankfurt narzekał ironicznie, że „zachowanie dystansu to efekt szaleństwa koronawirusa”. – Ale głupotą jest robić to we własnym polu karnym – komentował zachowanie obrońców jego drużyny w przegranym spotkaniu z Borussią Moenchengladbach.
Na ciekawy aspekt uwagę zwrócił Lucien Favre. – Nie ma żadnego hałasu. Tworzysz okazję, zagrywasz idealne podanie, strzelasz gola… nic. To bardzo, bardzo dziwne – mówił. – Na pewno zachowania będą inne. Są przecież piłkarze, których publika niesie, którzy dają jeszcze więcej z siebie, gdy czują, że są obserwowani. Odstęp dwóch metrów jest do zapomnienia, bo to musi być kontaktowa gra, na boisku musi być normalnie. Niektórzy będą szukali przez to wymówek, ale w życiu tak już bywa. Dlatego trzeba robić swoje, bo na obecną sytuację nikt z nas wpływu nie ma – komentuje Magiera.
Po pierwszym dniu grania w sterylnych warunkach w Bundeslidze zauważono, że spadła liczba pojedynków, mniej było kontaktów z piłką w polu karnym przeciwnika, za to piłkarze wykonywali więcej podań. Inaczej reagowali też sędziowie: przed kwarantanną więcej fauli przyznawano przeciwko drużynom przyjezdnym, to goście obejrzeli więcej żółtych kartek. W sobotę te statystyki przechyliły się w stronę gospodarzy.
– Natomiast powrót Bundesligi pomoże. Każdy z utęsknieniem na powrót piłki czekał, widzieliśmy, jak tam działają, czytaliśmy wypowiedzi. Dla polskiej piłki kolejne działania są również pozytywne. Punktem na oddech są krótkie zgrupowania, bycie znów razem jako drużyny, a nie tylko trenując indywidualnie – dodaje.
W ostatniej kolejce Bundesligi tylko jedno spotkanie wygrali gospodarze, aż pięciokrotnie wygrywali goście. W części sezonu przed kwarantanną drużyny wygrały na zwyciężyły na własnym terenie nieco ponad 43% spotkań. W Ekstraklasie ten wynik jest z jeszcze większą korzyścią dla grających u siebie – 50% wygranych, średnio trochę częściej niż co czwarte starcie przegrywając (27%). Nowa rzeczywistość ligowa nie tylko zweryfikuje, kto lepiej przygotował się do powrotu na boiska taktycznie czy fizycznie, ale także dostosuje się do innych warunków mentalnie.
Michał Zachodny