Aktualności
Dziesięć goli Polaków. 12 lat od najwyższego triumfu w historii
16646 dni, czyli 45 lat, 6 miesięcy i 28 dni – tak długo utrzymywał się rekord w wysokości zwycięstwa w oficjalnym meczu reprezentacji Polski. 4 września 1963 roku biało-czerwoni rozgromili w Szczecinie Norwegię aż 9:0. Osiągnięcie to zostało poprawione dopiero 1 kwietnia 2009 roku, gdy drużyna prowadzona przez Leo Beenhakkera rozbiła San Marino 10:0.
Od czasu wspomnianego na wstępie starcia z Norwegią, Polacy dwukrotnie zdołali wygrać 8:0. 24 kwietnia 1968 roku w Chorzowie w takim stosunku odprawili Turcję, a 26 marca 2005 roku w Warszawie wygrali z Azerbejdżanem. Nieco ponad pięć lat od triumfu z Azerami, biorący w tamtym meczu udział Euzebiusz Smolarek i Marek Saganowski stali się jednymi z bohaterów jeszcze wyższego zwycięstwa.
Atmosfera przed starciem kwalifikacji mistrzostw świata 2010 z San Marino nie była najlepsza. Kilka dni wcześniej biało-czerwoni przegrali bowiem w Belfaście z Irlandią Północną 2:3, a kibice najmocniej zapamiętali z pewnością kuriozalną, samobójczą bramkę Michała Żewłakowa po kiksie Artura Boruca. Drużyna prowadzona przez Leo Beenhakkera po drugiej porażce w kwalifikacjach (wcześniej miała miejsce przegrana ze Słowacją) znalazła się w bardzo trudnej sytuacji w grupie. Aby wlać nieco optymizmu w serca kibiców, w potyczce z San Marino celem było jak najwyższe zwycięstwo.
W stosunku do starcia z Irlandią Północną, selekcjoner zdecydował się na kilka roszad w składzie. Drużyna zagrała bardziej ofensywnie. W Kielcach na murawę w podstawowym składzie nie wybiegli Artur Boruc, Michał Żewłakow, Jakub Wawrzyniak i Tomasz Bandrowski, a zamiast nich zagrali Łukasz Fabiański, Bartosz Bosacki, Euzebiusz Smolarek i Rafał Boguski.
Ten ostatni błyskawicznie udowodnił, że była to bardzo dobra decyzja. Sanmaryńczycy jeszcze nie dotknęli piłki, a już musieli wyciągać ją z siatki. Po 23 sekundach i bardzo składnej akcji wynik spotkania otworzył właśnie Boguski. Udany początek tylko napędził biało-czerwonych, którzy raz po raz zagrażali bramce strzeżonej przez Federico Valentiniego. Swoje szanse mieli Robert Lewandowski i Ireneusz Jeleń. Drugie trafienie dołożył jednak Euzebiusz Smolarek, wykorzystując dogranie Jacka Krzynówka.
Biało-czerwoni nie zwalniali tempa. Na bramkę Valentiniego uderzali Roger Guerreiro, ale piłka minęła słupek. W 27. minucie było już jednak 3:0 – po kapitalnym odegraniu Roberta Lewandowskiego swoją drugą bramkę zdobył Boguski. Przed przerwą bliscy szczęścia byli jeszcze Smolarek, Mariusz Lewandowski (trafił w poprzeczkę) i Robert Lewandowski, ale ten ostatni z gola cieszył się chwilę później. Dwie minuty przed przerwą po dośrodkowaniu Rogera strzałem głową zdobył czwartą bramkę dla Polski.
Stało się jasne, że biało-czerwonym nic nie grozi. Jedyną niewiadomą pozostawały jedynie rozmiary zwycięstwa. Druga połowa również zaczęła się pod dyktando drużyny Leo Beenhakkera. Świetną okazję miał Mariusz Lewandowski, ale jego próba lobowania była minimalnie nieudana. Na pierwsze trafienie w drugiej połowie trzeba było czekać nieco ponad pięć minut. Wtedy piłkę do siatki skierował Ireneusz Jeleń. Chwilę później próba dośrodkowania Rafała Boguskiego omal nie zakończyła się golem, podobnie jak okazja Marcina Wasilewskiego.
Szóste trafienie dla Polaków stało się udziałem obrońcy, Michele Maraniego. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Rogera Guerreiro w kierunku bramki uderzał Euzebiusz Smolarek, futbolówka trafiła w poprzeczkę, a następnie do siatki wepchnął ją pechowy defensor. W 61. minucie nieznacznie pomylił się Marcin Wasilewski, a dwie minuty później bardziej precyzyjny był Mariusz Lewandowski, który pięknym strzałem dał polskiej reprezentacji trafienie numer siedem.
Mimo bardzo wysokiego prowadzenia Polacy nie zwalniali tempa. W 72. minucie wprowadzony na murawę chwilę wcześniej Jakub Błaszczykowski posłał strzał w kierunku bramki rywala. Tor lotu piłki zmienił Euzebiusz Smolarek, strzelając swojego drugiego gola w tym starciu. Niespełna dziesięć minut później „Ebi” skompletował hat-tricka, wykańczając przepięknymi „nożycami” dośrodkowanie Marcina Wasilewskiego.
Rekord wszech czasów został wyrównany! Biało-czerwoni dokonali tego, co ich koledzy ponad 45 lat wcześniej. Wciąż jednak na zegarze pozostawało dziesięć minut gry, w których drużyna Leo Beenhakkera mogła dołożyć jeszcze jedno trafienie i pobić fantastyczny rekord, zostając pierwszym zespołem w historii reprezentacji Polski, który zdoła osiągnąć dwucyfrowy rezultat. I tak się rzeczywiście stało – w słupek trafił Łukasz Sosin, piłka spadła pod nogi Smolarka, a ten dograł do Marka Saganowskiego, który dopełnił formalności. Polska – San Marino 10:0!
Takiego rezultatu polski futbol nigdy wcześniej nie widział. I choć można powiedzieć, że San Marino to chłopcy dobicia, warto przypomnieć, że wcześniej tylko w dwóch meczach o punkty Sanmaryńczycy przegrali różnicą dziesięciu goli (z Norwegią oraz Niemcami). Drużyna Leo Beenhakkera bijąc ponad 45-letni rekord zapisała się na stałe w historii polskiej piłki nożnej.
1 kwietnia 2009, Kielce
Polska – San Marino 10:0 (4:0)
Bramki: Rafał Boguski 1, 27, Euzebiusz Smolarek 18, 72, 81, Robert Lewandowski 43, Ireneusz Jeleń 51, Michele Marani 60 s, Mariusz Lewandowski 63, Marek Saganowski 88.
Polska: Łukasz Fabiański – Marcin Wasilewski, Dariusz Dudka, Bartosz Bosacki, Jacek Krzynówek – Ireneusz Jeleń (79. Jakub Błaszczykowski), Mariusz Lewandowski, Roger Guerreiro, Euzebiusz Smolarek – Rafał Boguski (82. Marek Saganowski), Robert Lewandowski (66. Łukasz Sosin).
San Marino: Federico Valentini – Nicola Albani, Davide Simoncini, Simone Bacciocchi, Alessandro Della Valle, Michele Marani – Matteo Bugli, Matteo Andreini (82. Damiano Vannucci), Giovanni Bonini (54. Andy Selva), Danilo Rinaldi – Matteo Vitaioli (65. Maicol Berretti).
Żółte kartki: Della Valle, Bacciocchi, Selva.
Sędziował: Aleksiej Kułbakow (Białoruś).