Aktualności

Dylemat młodego Polaka: czekać czy wyjechać?

Aktualności06.11.2018 
Fraza „Polak na testach” w znanym europejskim klubie nie już żadnym zaskoczeniem, praktycznie każdego miesiąca można przeczytać o takich doniesieniach, a część takich wizyt utalentowanych juniorów nie jest ujawniana. Tymczasem do młodzieżowych reprezentacji na ostatnie lub najbliższe zgrupowania powołanych zostało niemal trzydziestu piłkarzy z zagranicznych drużyn, od Chelsea i AS Roma do Calcio Avellino i Colchester United.

Nie ma reguły, bo też piłkarska Europa z każdym rokiem coraz bardziej się kurczy. Nie tylko przez emigrację, ale również skauting, który staje się dla wielu klubów z różnych poziomów rozgrywkowych sposobem na nadrobienie dystansu do najbogatszych. A dla najbogatszych to naturalna droga do jak najszybszej i najbardziej szczegółowej selekcji, by koniec końców z grupy kilkunastu piłkarzy w danym roczniku wprowadzić do pierwszej drużyny choćby jednego.

Ale też coraz więcej piłkarzy, którzy w młodym wieku wyjechało na rok lub kilka lat wraca do polskich lig. Adam Buksa spędził rok we włoskiej Novarze i po trzech kolejnych zmianach klubów wreszcie odnalazł się w szczecińskiej Pogoni. Kamil Wojtkowski potrzebował miesięcy, by po powrocie z RB Lipsk wreszcie zacząć regularnie grać w Wiśle Kraków. Z kolei Hubert Adamczyk trafił z akademii Chelsea do Cracovii, lecz w niej tylko sześciokrotnie wystąpił w Ekstraklasie, dopiero na drugim wypożyczeniu do pierwszej ligi (w GKS Tychy) pokazuje swoje niemałe umiejętności.

To tylko trzy z kilkunastu przykładów zawodników, którzy po powrocie dostali szansę w klubach z rozgrywek centralnych. Jednak wiele jest przypadków chłopców dla których koniec przygody zagranicą oznacza również zderzenie z rzeczywistością niższych lig. Dobrym przykładem są reprezentanci Polski do lat 17, którzy w 2012 roku dotarli do półfinału mistrzostw Europy. W drużynie Marcina Dorny byli m.in. Karol Linetty, Mariusz Stępiński, ale też Sebastian Zieleniecki i Rafał Włodarczyk.

Pierwsi dwaj wybrali przebijanie się przez Ekstraklasę, debiut w seniorskich krajowych rozgrywkach i teraz występują w Serie A. Kolejni zmienili kluby na zagraniczne właśnie w roku juniorskiego EURO. Włodarczyk z Mazura Karczew trafił do Herthy, w Berlinie spędził dwa lata, ale nie przebił się i po powrocie zaliczył epizody w pierwszej lidze, a potem częściej występując poziom niżej. W drugoligowym Widzewie Łódź gra z kolei Zieleniecki, który w 2012 roku trafił do włoskiego Cremonese, gdzie zaliczył tylko sześć występów. A przykładów jest więcej z tamtej drużyny: Igor Łasicki trafił do Napoli, lecz minuty na boisku łapał wyłącznie na kolejnych wypożyczeniach, karierę Gracjana Horoszkiewicza przerwały problemy zdrowotne, ale i on z Herthy ostatecznie wrócił do Polski.

– Temat wyjazdów zagranicznych młodych piłkarzy często wraca w trenerskim gronie – mówi Marcin Dorna, trener tamtego rocznika i obecnie selekcjoner kadry do lat 16. W niej, jak podkreśla, ma zawodników niemal wyłącznie takich, którzy na emigrację wyjechali bardzo wcześnie lub od początku edukowali się w zagranicznych akademiach. – Bo późniejsze wyjazdy rzadko kończą się sukcesem. Kiedyś powiedziałem, że jest to droga obrana na powrót do Ekstraklasy i oczywiście jest to powrót na sensowny poziom. To zawsze gdybanie, nie wiemy, co by się stało, gdyby zostali w kraju i zagrali tu kilka sezonów, czy nie byłoby im łatwiej. Jestem jednak zdania, że można w Polsce zbudować sobie drogę do większej kariery, odpowiednio się przygotować i zdobyć doświadczenie – podkreśla.


(Na zdjęciu mecz finałów ME U-17 z 2012 roku: Karol Linetty (z tyłu) rozegrał w Ekstraklasie ponad 90 meczów zanim wyjechał do Włoch, Igor Łasicki (atakuje wślizgiem) zdecydował się na transfer już po turnieju i do Polski wrócił w 2017 roku)

Z kolei Piotr Sadowski, który był dyrektorem zarządzającym akademii Lecha Poznań, a obecnie wyszukuje zawodników dla Manchesteru United, podkreśla znaczenie „oferty” dla utalentowanych piłkarzy, które przedstawiają zainteresowane kluby. – Przede wszystkim oferta po stronie klubów z zachodniej Europy jest taka, z którą polskie kluby nie mogą się mierzyć. Nie patrzę nawet na infrastrukturę, bo kilka akademii polskich i profesjonalnych klubów mają ją na wysokim poziomie. Natomiast już budżety są inne. Ostatnio widziałem zestawienie na podstawie którego np. akademia Lecha Poznań z budżetem ok. 1 mln euro jest na poziomie Zwolle czy NAC Breda w Holandii, daleko za Feyenoordem czy Ajaksem. A za finansami idzie szkolenie: najpierw trenerów, a później zawodników. Jeżeli mamy mniej pieniędzy to nie rozwiniemy się tak dynamicznie. Potrzebny jest więc pomysł – zaznacza Sadowski.

W ostatnim roku z juniorów starszych Lecha Poznań do Manchesteru United trafił 16-letni środkowy obrońca, Łukasz Bejger, którego kibice mogli oglądać w niedawnych meczach eliminacji mistrzostw Europy U-17. Nie on jeden wybrał taką drogę: bramkarz Hubert Idasiak przeszedł do Napoli, a boczny defensor Jakub Iskra do SPAL. Inni, jak Jan Biegański czy Kacper Kozłowski, przebywali na testach w zagranicznych klubach. Jednak nawet w tej kadrze do lat 17 są przykłady zawodników (Mikołaj Biegański ze Skry Częstochowa), którzy dzięki swojemu talentowi i wyborom grają już na poziomie seniorskim.

– Czasem te testy to najzwyczajniejsza w świecie niecierpliwość – mówi Dorna. – Jaka jest różnica między osobą znającą przykłady i historie przypadków piłkarzy z ostatnich roczników, a zawodnikiem i jego rodziną przy ofercie z czołowej akademii zachodniego klubu? Otóż dla nich to decyzja do podjęcia tu i teraz. Kuszeni firmą, wielką przyszłością i szansą, a także podpowiedziami, że to właściwy moment, nie patrzą na statystykę. Przeważa myślenie: ja będę inny, przełamię serię. Jeżeli tak wybiorą, to szczerze każdemu życzę powodzenia. Chodzi przecież o często najzdolniejszych zawodników juniorskich reprezentacji Polski – dodaje.

Wskazuje również, że obecnie na wyjazdy decydują się nie tylko młodzieżowi reprezentanci Polski, ale też tacy zawodnicy, którzy w niej grają rzadko i trafiają do mniejszych akademii lub są w nich testowani. Jak podkreśla, często można odnieść wrażenie, że liczba i kierunek takich krótkich wyjazdów wynika z formy rywalizacji wewnątrz danego rocznika. A testy wyrywają ich z procesu szkoleniowego w ich macierzystych klubach.

Z kolei Sadowski uważa, że podejście się zmienia. – Są chłodne głowy, a rolą klubu jest rozsądne podejście, nie robienie niczego na siłę, ale w porozumieniu ze wszystkimi stronami, czyli piłkarzem i jego rodzicami. Taki wyjazd może być tylko z korzyścią, nie jest to już też żadne starcie z futbolem na niewyobrażalnym poziomie, bo młodzi znają go z turniejów czy kadr. Natomiast poznają inne podejście organizacyjne, szkoleniowe, filozofię klubu, nawyki żywieniowe, podejście psychologiczne. Mądry zawodnik może wyciągnąć z tego co najlepsze. Testy to nie kropka nad i, bo mała liczba piłkarzy przechodzi po nich do klubów – mówi.

Skaut angielskiego klubu zauważa, że poprzez wzrost poziomu szkolenia w Polsce wyjeżdżać będą coraz lepsi piłkarze, którzy zagranicą nie zderzą się ze ścianą. Podkreśla jednak, że korzystanie z zaproszeń europejskich akademii wynika bardziej z sytuacji w kraju. – Na ten poziom sportowy ligi i te możliwości finansowe jest za dużo obcokrajowców, i zbyt wysoka średnia wieku. Stąd utalentowani juniorzy mogą dostrzegać przeszkodę w ich dalszym rozwoju, choć oczywiście to również się zmienia. Świadomość już jest i rozwija się u szefów polskich klubów. Gdy już większa grupa zacznie tak działać, to dołączą następne, bo zobaczą, że warto iść tą drogą i tym samym stworzą lepszą ofertę dla zawodników – tłumaczy Sadowski.

Czy jednak trend się obróci? – Nie wiem. Polska piłka się rozwija, ale ta na zachodzie również, dystans jest cały czas. Oferta pod kątem rozwoju jest tam bardziej kusząca, mimo tej większej bariery wejścia do piłki seniorskiej. Są jednak możliwości wypożyczenia. Uważam też, że w najbliższych latach ci zawodnicy, którzy wyjadą rozwiną się bardziej w porównaniu do poprzednich roczników, bo poziom szkolenia i ogólne przygotowanie społeczne, mentalne są na wyższym poziomie. Przygotowanie do mierzenia się z innym językiem, inną kulturą jest coraz lepsze - odpowiada.


(Na zdjęciu Łukasz Bejger, który w ostatnim roku zdecydował się na transfer z juniorów Lecha Poznań do akademii Manchesteru United. Tu w trakcie meczów eliminacji ME U17)

Obydwaj podkreślają, że szanse w kraju rosną, pomocne są też przykłady zawodników, którzy wybierają zdobywanie doświadczenia najpierw w lidze polskiej, a dopiero później transfer zagraniczny. – Dawid Kownacki miał takich szans wyjazdu mnóstwo, a jednak zagrał ponad 90 spotkań w Ekstraklasie. Mimo to trafił do bardzo dobrego klubu zagranicznego, wystąpił na mistrzostwach świata. Arkadiusz Milik również wyjeżdżał na rozmaite testy, ale czekał i dostał szansę od trenera Adama Nawałki w Górniku Zabrzu – zauważa Dorna.

Problem polega na tym, że Ekstraklasa to wciąż liga o wysokiej średniej wieku. Według statystyk „Football Observatory” w obecnym sezonie z 31 badanych lig tylko siedem ma wyższą od najwyższego poziomu rozgrywkowego w Polsce (27,26). Wyjątkami, czyli zespołami o średniej wieku poniżej 26 są tylko Górnik Zabrze i Pogoń Szczecin. A to poziom naturalny dla Holandii, Słowenii, Słowacji, Szwajcarii, Danii i Austrii. Co gorsze, Ekstraklasa rok w rok jest również jedną z najgorszych lig w procentowym udziale czasu jaki na boisku spędzają wychowankowie klubów – wynosi on obecnie mniej niż osiem procent. Dla porównania, ponad 45% czasu w Ekstraklasie rozgrywają obcokrajowcy.

Także dlatego powroty nie zawsze bywają udane, wymienione wcześniej przykłady to jedne z wielu przypadków, gdy zagraniczna akademia w CV nie jest gwarantem nawet szansy w rodzimej lidze. – W ostatnim sezonie zagrałem dwa ligowe mecze w Liefering, wygraliśmy też Ligę Mistrzów i jestem klubowym rekordzistą pod względem występów w niej. Tym mogę się pochwalić, ale nic więcej. Coś poszło nie tak, ten wyjazd nie był do końca udany. Pozostanie oznaczałoby, że świetnie się rozwinąłem, a do tego była potrzebna regularna gra. Najwidoczniej czegoś zabrakło. Nie poszło mi za pierwszym razem, ale mam nadzieję, że kiedyś dostanę szansę. Wiem, co mam robić, żeby tam wrócić. A jak to się uda, co robić, żeby zostać – mówił Bartłomiej Żynel, były bramkarz Red Bulla Salzburg, a obecnie Wisły Płock w wywiadzie z Łukaszem Olkowiczem w „Przeglądzie Sportowym”.

– Jak w życiu: trzeba się z tym zmierzyć, nie użalać się, ale pomóc sobie samemu i to również jest rola otoczenia zawodników, którzy wracają do kraju. Aspekt psychologiczny pewnie działa negatywnie, lecz trzeba go zminimalizować – podkreśla Sadowski. – Uważam, że dla chcących podnosić swoje umiejętności i osiągnąć wiele wyjazd zagraniczny jest dobrym wyborem. Tam szybkość i jakość gry są na wyższym poziomie. Dlatego nawet lepiej pójść ścieżką kariery jak ta Kamila Glika, który wyjechał do Realu Madryt, a potem wrócił do Piasta Gliwice. W Polsce zdobył doświadczenie, pokazał się i trafił znów do Włoch. Nie ma jednak idealnej ścieżki – kończy. Każdy talent musi znaleźć pomysł na siebie, zwłaszcza ten, który nie otrzyma pomocy ze swojego klubu.

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności