Aktualności
David Alaba – urodzony do wielkich rzeczy
Rodzinie 26-letniego piłkarza Bayernu Monachium i największej obecnie postaci reprezentacji Austrii sukces towarzyszył na każdym kroku. Kiedy był mały nie miał jeszcze świadomości, że w pewnym sensie należy do familii o statusie celebrytów, ale potem, gdy kształtował swoją osobowość i dorastał wokół ludzi coś znaczącym w kraju, wiedział, że chcąc, nie chcąc, już jest popularny ze względu na swojego ojca i matkę. Teraz to David Alaba robi, co może, aby podtrzymać rodzinne, znaczne osiągnięcia. To przedstawiciel pokolenia piłkarzy urodzonych w latach 90-tych, pokolenia, o którym coraz częściej mówi się nad Dunajem, że jest stracone.
W rytmie muzyki
Pół żartem, pół serio, można stwierdzić, że nazwisko Alaba otwiera w Austrii każde drzwi. Członkowie tej rodziny są bardzo rozpoznawalnymi osobami. Nie trzeba interesować się muzyką, modą, czy futbolem, by wiedzieć kim jest George Alaba, Gina Alaba i ich dzieci – Rosemarie oraz David. Młodsza o dwa lata od Davida siostra poszła w ślady ojca. Postanowiła realizować się w branży muzycznej. Miała nawet pomniejsze sukcesy: singiel „Love me right” znalazł się na 30. miejscu austriackiej listy przebojów. Ponadto, piosenka „Can You Feel It" została oficjalnym hymnem Zimowych Igrzysk Paraolimpijskich w 2017 roku. Córka państwa Alabów miała „parcie na szkło”, zatem dobrze czuła się w telewizyjnym show „Gwiazdy pop i członkowie kapeli”.
Nie powinno nikogo dziwić, że Rosemarie oddała się muzyce, w końcu zostało jej to „przekazane” w genach. Ojciec, imigrant z Nigerii, trafił do Wiednia za namową kolegi, bratanka jednego z pracowników wiedeńskiego biura Organizacji Narodów Zjednoczonych. George do Afryki już nie wrócił, po latach został obywatelem drugiej ojczyzny. W Austrii studiował ekonomię, jednak własne ja odnalazł dopiero na scenie muzycznej. Zaczynał w imprezowej dzielnicy Wiednia, nawiązał tam współpracę z Petrą Suk, stworzyli duet „Two in One”. Z tej współpracy wyszły świetne efekty: utwór „Indian Song” był drugim najpopularniejszym kawałkiem w kraju, a płyta zyskała status złotej. Wydane przez duet albumy – połączenie popu z afrykańskimi klimatami – w końcówce lata 90-tych znalazły się w TOP 10 najlepiej sprzedających się krążków. Po latach, z przyczyn prawnych, „Two in One” upadł, a George Alaba wrócił do korzeni, czyli dj-ki. Grał m.in w bardzo popularnym klubie go-go w Beverly Hills.
Wdzięczny temat dla mediów
Ojciec Davida Alaby, mając już status gwiazdy w nowej ojczyźnie, ożenił się z Giną, która też jest imigrantką. W Wiedniu skończyła studia pielęgniarskie, pracowała w domu starców, jednocześnie osiągała sukcesy jako modelka. W połowie lat 80-tych odbył się konkurs piękności dla filipińskiej diaspory, a ona została „Miss Filipin w Austrii”. To właśnie w klubie poznali się przyszli rodzice zawodnika Bayernu Monachium.
Nim jednak na dobre rozkwitła piłkarska kariera Davida Alaby, ogrzewał się w cieple rodziny-celebrytów. Dzięki temu szybko znalazł się w blasku fleszy i kamer. Pierwszy raz styczność z kamerą miał w wieku trzech lat. Telewizja ORF kręciła akurat materiał o rodzinie Alabów, wątek przewodni dotoczył armii. Ojciec Davida był bowiem jednym z pierwszych czarnoskórych żołnierzy austriackich, chodzi o czasy, gdy służby zbrojne Austrii stawały się międzynarodowe, bo powołania dostawali imigranci z różnych zakątków świata. Takie rodziny stały się wziętym tematem w kraju, media się nimi interesowały.
A i syn George'a oraz Giny z czasem przyciągał coraz większą uwagę opinii publicznej. Najpierw był nadzieją austriackiego futbolu, z biegiem lat oczekiwania wobec niego tylko rosły, sławą wykraczał poza granicę kraju. Rodzina wysoko zawiesiła poprzeczkę, ale on sam od najmłodszych lat przejawiał duży talent do piłki. Było tak wszędzie, gdzie grał – zarówno w dzielnicowym klubie Aspen, w Austrii Wiedeń. Warto odnotować, że będąc 14-latkiem został powołany do kadry U-17. W pierwszym zespole nie zdołał zadebiutować, uniemożliwili to skauci Bayernu Monachium.
Piękny, młody, utalentowany
Niemcy przechwycili młodego Davida Alabę, gdy ten miał 16 lat. W stolicy Bawarii natychmiast zdali sobie sprawę, że trafili na zawodnika o ponad przeciętnych umiejętnościach. – To była absolutnie jednorazowa sytuacja. Żadnemu innemu talentowi nie pozwoliłem przerwać szkoły, ale też w przypadku żadnego innego nie byłem tak pewny, że zrobi karierę – mówił Werner Kern, wieloletni koordynator szkolenia młodzieży (fragment pochodzi z książki David Alaba: Das österreichische Fußballwunder Feliksa Hasensteinera, tłumaczył: Michał Trela).
Nie ma wątpliwości, że David skazany był na sukces. Jego nigeryjskie imię Olatokunbo („Bogactwo i radość przywieziona z odległego kraju") tylko to potwierdza. Na początku w piłce szło mu więc jak z płatka. Ale i on doświadczył, że wszystko ma jednak swój kres. Piłkarz boleśnie to odczuł w 2016 roku. Przestał już być tym młodym, utalentowanym, złotym dzieckiem Austrii. W Bayernie sobie nie radził, drużyna narodowa zawodziła, za co mocno obrywało się właśnie Alabie. I od kilku lat mamy do czynienia ze stagnacją formy Austriaka. Wcześniej został przesunięty z lewej obrony na lewą pomoc, selekcjonerzy kadry chcieli w ten sposób wydobyć jego niemały potencjał. Pep Guardiola, kiedy prowadził Bayern, ustawiał zawodnika w środku pomocy.
Ciekawe, że o ile Alaba jest zamknięty na tradycyjne media, o tyle w mediach społecznościowych świetnie się odnajduje. Wydaje się, że Instagram i Snapchat to naturalne środowisko klubowego kolegi Roberta Lewandowskiego. Czy może być inaczej, skoro nawyków celebryty nauczył się od rodziców?
Austriacy liczą, że następuje punkt zwrotny w karierze ich złotego dziecka. Ma on być symbolem odrodzenia austriackiej reprezentacji. W tym alpejskim kraju wierzą, że to jeszcze nie czas, aby definitywnie spisywać Alabę na straty.
Piotr Wiśniewski
Fot: Cyfrasport, 400mm.pl