Aktualności
[BEACH SOCCER] Puchar Polski pojechał do Sopotu. „Każdy w zespole pracował na sukces”
Znamy pierwszego zwycięzcę w męskim beach soccerze w tym sezonie. To Sopocka Akademia Piłkarska, która okazała się najlepsza w tegorocznym Pucharze Polski. Indywidualnie największe powody do radości ma natomiast Karim Madani, dla którego ten turniej był szczególnie udany z kilku względów. – Teraz czas na odpoczynek – uśmiecha się reprezentant Polski.
Sopocka Akademia Piłkarska z tupetem weszła w świat beach soccera. Po raz pierwszy rywalizowała w zawodach na piasku i od razu zdobyła główne trofeum. Do tej pory skupiała się na piłce nożnej, drużyna seniorów występuje obecnie w lidze okręgowej. – Przerwanie sezonu z powodu koronawirusa odebrało nam awans do czwartej ligi – mówi Karim Madani, który jest jednym z graczy SAP. W klubie, w którym nie brakuje również młodych, niespełna dwa miesiące temu Madani rzucił pomysł wystartowania w beach soccerze. – Koledzy z klubu byli chętni, szybko podłapali temat, ale dla nich to było coś zupełnie nowego, teraz mają za sobą pierwsze mecze na piasku – Madani mówi o doświadczonych, ale jedynie z boiska piłkarskiego, partnerach.
Zawodnik, trener, opiekun
Karim Madani ma szczególne powody do zadowolenia. Na turnieju, w którym jego drużyna okazała się najlepsza, został uznany MVP. – Czułem się dobrze – mówi skromnie 28-letni zawodnik, który miał o tyle trudne zadanie, że po raz pierwszy występował w podwójnej, a nawet w potrójnej roli. Nie dość, że zawodnika i trenera, to jeszcze opiekuna drużyny. – To duża nauka dla mnie, ale też kilka nieprzespanych nocy. Dobrze, że kobieta dała mi dużo luzu, jak wreszcie przychodziłem do domu, to wszystko było jak należy – uśmiecha się Karim. – Bliscy w całym tym projekcie mnie wspierali, bo były słabsze momenty. Trzy mecze rozgrywaliśmy w ciągu dnia, 90 minut przerwy pomiędzy meczami. To jest czas dla drużyny, trzeba wszystko zaplanować, zrobić odprawę, przygotować się pod kolejny mecz, zjeść posiłek, zrobić krótką przerwę, zobaczyć przeciwnika w akcji. Grający trener w trakcie meczu musi także czasem coś wyjaśnić, analizować na bieżąco, być cały czas skupiony nie tylko na sobie, ale przede wszystkim na drużynie. Gdy się tylko gra jest zdecydowanie łatwiej. Ale zawsze mogłem liczyć na wsparcie, nasza drużyna to kolektyw, w którym wszyscy się znali. Gdy ja nie dam rady, to koledzy pomogą. Każdy dokładał z serducha – opowiada Madani, który swoją rolę przy okazji turnieju zakończył kilkanaście godzin po samym turnieju, gdy Portugalczycy, którzy byli w składzie SAP, zameldowali, że dotarli do domu. – Teraz czas na odpoczynek – można usłyszeć ulgę w głosie reprezentanta Polski.
Ulga w głosie Madaniego odczuwalna jest jeszcze z innego powodu. Dziewięć miesięcy temu zerwał więzadła krzyżowe, trzydniowy turniej to był jeden z jego pierwszych startów po powrocie do zdrowia. – Taki był mój plany, by stworzyć w Sopocie coś fajnego, by wrócić samemu na piasek, bo jednak jeszcze łatwiej mi się gra na piasku niż na trawie – mówi zawodnik, który również w reprezentacji Polski zapisał bogatą historię. – O kadrze również nie zapominam – dodaje z uśmiechem.
Sukcesem reprezentanta Polski jest także to, że dzięki niedzielnemu wynikowi kilka kolejnych osób przekonało się do beach soccera. – To dodatkowa wartość, na której mi zależało. W beach soccer nie trenuje się pięć razy w tygodniu, możesz to robić dodatkowo. Jest to sport półamatorski. Chłopakom więc już lampka się zaświeciła, pytają o kolejne treningi, starty. Złapali bakcyla – zdradza Madani.
Posiłki z Półwyspu Iberyjskiego
Sukcesu Sopockiej Akademii Piłkarskiej nie byłoby bez trzech mistrzów świata z Portugalii. Obcokrajowcy wraz z reprezentantem Polski w decydujących spotkaniach stanowili o sile drużyny. – W meczach grupowych szansę gry dostawali natomiast mniej doświadczeni koledzy. Każdy włożył w ten sukces swoją cegiełkę – mówi grający trener, który w pierwszym dniu zmagań puścił do boju wszystkich zawodników.
Do startu w Gdańsku niedoświadczeni gracze podchodzili wyjątkowo spokojnie. – Nie wiedzieliśmy początkowo czy nasi stranieri przyjadą. Naszym celem było więc wyjście z grupy i awans do finałów MP, gdzie kwalifikowała się najlepsza ósemka. Gdy Portugalczycy dołączyli i pozbyliśmy się pierwszych stresów, to zmieniliśmy cel i chcieliśmy awansować do finału. Byliśmy na to przygotowani. Jedni dali serducho, drudzy umiejętności i udało się cel osiągnąć – opowiada Madani, którego drużyna w finale wygrała z Boca Gdańsk 6:4. – Postawiliśmy na doświadczenie i obcokrajowców, poza pierwszymi minutami trzeciej tercji, dobrze to wyglądało. Nie było dużego stresu. Przed meczem mówiłem zawodnikom, że już i tak dużo osiągnęliśmy, że mają się cieszyć tym finałem i oprawą tego spotkania. Chłopcy odpowiednio do tego podeszli – chwali swoich kolegów Madani. W ekipie finałowych rywali na największe brawa zasłużył Patryk Sobczak, którego wybrano najlepszym bramkarzem turnieju, królem strzelców został natomiast Artur Popławski.
Duży wpływ Portugalczyków na grę SAP nie umniejsza w żadnym stopniu sukcesu ekipy Karima Madaniego. Również w innych ligowych zespołach główne role odgrywają bowiem obcokrajowcy, tak było chociażby w drużynach z Gdańska, Łodzi, czy Zgierza. – Dzięki temu, te drużyny zawsze są trudnymi rywalami. KP Łódź to poukładany team, dobry trener, dobrzy bramkarze. Po Boca spodziewałem się jednak więcej. W przeciwieństwie do ekipy z Łodzi jest to ekipa oparta na indywidualnościach. Łodzianie to drużyna – podsumowuje Madani.
Wstęp do Mistrzostw Polski
Rywalizacja w Pucharze Polski toczyła się nie tylko o końcowy sukces, ale także o awans do Mistrzostw Polski. W sierpniowej rywalizacji ośmiu najlepszych drużyn zabraknie chociażby ekipy Dragon Bojano, która nie wyszła ze swojej grupy. – Zmagania grupowe nie były łatwe. W naszej grupie też byłem zaskoczony poziomem. Dwa podania i rywal od razu doskakiwał. To była ciężka przeprawa – przyznaje trener zdobywcy Pucharu Polski.
Mistrzostwa Polski odbędą się w połowie sierpnia w Gdańsku. Faworytem będzie przede wszystkim KP Łódź. W Sopocie do kolejnego wyzwania podchodzą spokojnie. – Trzeba studzić apetyty, nie wiemy czy będziemy mogli liczyć na Portugalczyków. Bardzo im się tu podobało, bardzo chwalili sobie pobyt w Polsce, ale wiele zależy też od tego, jak będą wyglądać inne rozgrywki, czy nie będą mieć innych planów. Chcemy na pewno się liczyć, taki sukces to dla nas duży zastrzyk motywacji, ale teraz w gronie ośmiu najlepszych drużyn wyjście z grupy będzie naszym celem. O każde zwycięstwo trzeba będzie mocno powalczyć – dodaje na koniec Madani, dla którego sezon beach soccerowy zaczął się w najlepszy możliwy sposób.
Tadeusz Danisz