Aktualności
[BEACH SOCCER] Nasz arbiter na mundialu. „Do Polski chcę wrócić jak najpóźniej”
Polak również jednak zaliczany jest do ścisłego grona najlepszych sędziów na świecie. O uznaniu, jakim w świecie beach soccera cieszy się nasz arbiter, świadczy fakt, że Ostrowski na poprzednim mundialu sędziował mecz finałowy. Teraz większą sensacją byłoby, gdyby powołania nie dostał niż fakt, że do Paragwaju jedzie. – O nominacji dowiedziałem się we wrześniu. Liczyłem na to, bo miałem dwa ostatnie sezony udane, a ten okres był brany pod uwagę. Mam również doświadczenie, to mi dodawało wiary, że pojadę na mundial, ale pewny nie byłem. Byłem w wąskim gronie szesnastu arbitrów z Europy, którzy mogli pojechać, więc naturalnie oczekiwania na wyjazd były – przyznaje rozjemca ze Szczecina, który niespodziewanie stanął przed trudnym wyzwaniem.
Swojego indywidualnego wyniku sprzed dwóch lat już nie poprawi, może być jedynie równie dobrze... lub gorzej. – Mam tego świadomość. Będzie ciężko powtórzyć finał sprzed dwóch lat, bo inni także czekają na swoją szansę. Nikt nie będzie chciał dopuścić do sytuacji, by mówiło się w środowisku sędziowskim, że finał znowu sędziują ci sami. Nie chcę jednak szybko wracać do Polski. Ale biorę pod uwagę każdy scenariusz, o takiej decyzji może zadecydować ułamek sekundy i jeden błąd – nakreślał swój cel przed wylotem na mundial Ostrowski.
Ostatnie dni przed startem MŚ nasz arbiter spędził w Paragwaju. – Na miejscu mieliśmy seminarium i przygotowania teoretyczne oraz testy z przepisów gry. Były także pokazywane klipy, przedstawiane różnego rodzaju interpretacje przepisów, jak również test kondycyjny – mówił nasz rozmówca. Ostrowski do najważniejszej imprezy w świecie beach soccera przygotowywał się już oczywiście dużo wcześniej, w Polsce. Były zajęcia fizyczne według rozpisek specjalistów, Ostrowski wziął również udział w międzynarodowym turnieju w październiku w Katarze. – Nie było chyba tam tak najgorzej, bo sędziowałem nawet finał – uśmiecha się arbiter. – To było dobre przetarcie. Wysoka temperatura, turniej dobrze obsadzony, twarda rywalizacja – wspomina Ostrowski, który jak tylko często może stara się sędziować na piasku. We wrześniu był na turnieju w Portugalii.
W pracy arbitra beach soccerowego właśnie przygotowanie fizyczne i styczność z piaskiem jest kluczowe. A jak to trudne w naszych warunkach pogodowych, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Ostrowskiemu w przygotowaniu kondycyjnym pomagają występy na boiskach piłkarskich. – O kondycję się nie obawiam – mówi pracujący zawodowo w banku sędzia, który wspina się powolutku po szczebelkach drabiny piłkarskiej. Podczas poprzednich MŚ w beach soccerze Ostrowski sędziował mecze czwartej i trzeciej ligi na Pomorzu, teraz jest już sędzią drugoligowym. – Piłka mi tylko pomaga. Turnieje beach soccera z futbolem raczej się terminowo nie nachodzą, a doświadczenie z piasku z zarządzania ludźmi, obycie z presją z największych imprez, widownią, kamerami na międzynarodowych turniejach, to wszystko powoduje, że później nie czuję presji na trawie i łatwiej się mogę z tym zmierzyć. Dzięki sędziowaniu meczów piłkarskich jestem natomiast na bieżąco z przepisami, nowinkami, które z czasem są wdrażane również na piasek. Niby to jest inna dyscyplina, ale nieprzepisowe granie jest takie same. Interpretacja przepisu faul, żółtych i czerwonych kartek jest podobna – tłumaczy nasz arbiter, który nie chce stawiać sobie jasno jednego priorytetu
– Z racji tego, że obie profesje nie kolidują, będę nadal chciał się przebijać coraz wyżej na murawach, a w beach soccerze chcę się utrzymać w gronie międzynarodowym – dodaje Ostrowski. Ma jedno marzenie związane z występami na piasku. – Chciałbym, by ta dyscyplina stała się olimpijską i pojawiła się możliwość pojechania na Igrzyska Olimpijskie – uśmiecha się.
Łukasz Ostrowski obecnie jest najbardziej znanym polskim arbitrem beach soccera, ale nie jest bynajmniej jedynym, który sędziował podczas mistrzostw świata. Dwukrotnie na mundialu był także Tomasz Winiarczyk. – Jest fajna, zdrowa rywalizacja pomiędzy polskimi sędziami, pojawiają się kolejni, być może także panie na arenie międzynarodowej będą – uśmiecha się znacząco Ostrowski, który chwali sobie rozgrywki ligowe. Dla rodzimych arbitrów są one latem podstawowym przygotowaniem. – Nasze rozgrywki nie są może zbyt techniczne, raczej jest to fizyczna liga, ale dla sędziów to dobra sytuacja. Jest dużo sytuacji do rozstrzygnięcia, przygotowuje nas liga do sytuacji, z którymi mierzymy się na polu międzynarodowym, łapiemy w ten sposób obycie – wyjaśnia Ostrowski.
Równie dużo czasu, jak na przygotowanie pod kątem sportowym, Ostrowski w ostatnich tygodniach poświęcał na oglądanie uczestników MŚ. – Z materiałami o niektórych reprezentacjach nie było wcale tak łatwo. Starałem się oczywiście śledzić w internecie dostępne mecze, oglądać drużyny z innych kontynentów, bo z nimi w Europie mamy najrzadszy kontakt. Obserwuję więc jak grają zawodnicy, jaką taktykę mają, czy preferują bardziej siłowy czy taktyczny beach soccer. Nie robię jakichś specjalnych notatek, ale zapamiętuje zawodników, którzy mogą sędziom sprawiać problemy. Troublemakerów, którzy potrafią symulować, chętnie dyskutują z sędziami czy też wyrażają swoje niezadowolenie. Mam ich w głowie – uśmiecha się Ostrowski.
Na poprzednim mundialu Ostrowski reprezentował biało-czerwone barwy wspólnie z reprezentacją Polski. Tym razem kadrze Marcina Stanisławskiego nie udało się awansować, co teoretycznie może być szansą dla naszego arbitra, bo reprezentacyjny interes nie będzie kolidował z drogą arbitra. – Żałuję jednak, że reprezentacji nie będzie. W grupie zawsze to raźniej – mówi na koniec Ostrowski.
Tadeusz Danisz