Aktualności
[BEACH SOCCER] Lady Grembach marzą, by trafić na najwyższą falę
– Jesteśmy drużyną dziewczyn, które uwielbiają grać w piłkę nożną. Dwa lata temu postanowiłyśmy spróbować swoich sił w beach soccerze. Jesteśmy wytrwałe, ambitne, nie poddajemy się i podejmujemy wyzwania, które brzmią nierealnie. Chcemy walczyć i docieramy na szczyt – napisały na stronie zrzutka.pl.
>>> TU MOŻNA WESPRZEĆ LADY GREMBACH <<<
– Beach soccer to był zupełny przypadek. Jedna z koleżanek wpadła na taki pomysł i zaczęła sprawdzać, czy w łódzkim regionie ktoś gra w piłkę na plaży. Dowiedziała się o Grembachu i zaczęłyśmy przekonywać trenera, by dał nam szansę. Nie było to łatwe, ale przyznał, że byłyśmy tak zdeterminowane, że nie dał rady odmówić – opowiada Ela Buk, zawodniczka Lady Grembach. – Zaczęłyśmy trenować półtora miesiąca przed mistrzostwami Polski w 2016 roku i zajęliśmy w nich szóste miejsce. Beach soccer to bardzo sezonowa dyscyplina. Gdyby policzyć, to w sumie trenowaliśmy może pięć miesięcy. Kolejny raz spotkałyśmy się wiosną 2017 roku. Znów dwa miesiące treningów i upragniony sukces: złoty medal – dodaje.
Mistrzostwo dało im przepustkę na Euro Winners Cup, czyli klubowe mistrzostwa Europy. – Dla dziewczyn to będzie przygoda życia. Chcą zagrać, jak najlepiej się zaprezentować i zobaczyć kawałek Europy, bo Nazaire to piękne miasteczko w Portugalii słynące z najwyższych fal – mówi Jarosław Jagielski, prezes klubu i trener dziewcząt. – Dziewczyny robią zdjęcia, filmiki, udostępniają je w różnych mediach społecznościowych, zachęcają do wsparcia. Powoli wpływają wpłaty. Na razie nie jest ich dużo, ale to dobry początek – uważa.
Dziewczyny z Lady Grembach zaplanowały, że chcą zebrać 59 220 zł. To absolutne minimum, by poleciały do Portugalii. Ta kwota pozwoli na wyjazd zawodniczek. Prezes Jagielski, podkreśla, że trzeba doliczyć jeszcze trzech członków sztabu – fizjoterapeutę, trenera i kierownika drużyny. Potrzeba 80 tys. zł. – Wychodzi około 5 tys. zł na osobę. Jesteśmy zobligowani przez światową federację, by przyjechała ekipa liczącą minimum 15-osób. To pieniądze na ubezpieczenie, przelot, hotel, wyżywienie, stroje meczowe i reprezentacyjne oraz opłata licencyjna – wylicza Jagielski. – Zakładamy, że zagramy w mistrzostwach. Oczywiście im szybciej zbierzemy większą sumę, tym np. taniej polecimy czy wcześniej zarezerwujemy hotel. Zrzutka trwa do 25 maja, a wylatujemy dzień później, więc zbieramy niemal do końca. Pieniądze od razu trafiają na nasze konto – tłumaczy.
– Wierzymy, że się uda, jesteśmy zdeterminowane. Ludzie mają to do siebie, że trzeba ich przekonać i staramy się to robić poprzez m.in. filmy i zdjęcia w mediach społecznościowych. A jak znajdzie się sponsor, na pewno się na nas nie zawiedzie – obiecuje Ela Buk. – Próbujemy wszędzie, gdzie się da. Nie stać nas, by z własnej kieszeni wyłożyć tyle pieniędzy. Stąd właśnie pomysł organizacji zrzutki – mówi.
Zawodniczki z Lady Grembach dostały obietnicę wsparcia ze strony łódzkiego Urzędu Marszałkowskiego. Wysłały też pisma do różnych instytucji i firm z prośbą o wsparcie. – Dysponujemy miejscem dla sponsorów na strojach. Federacja BSWW jasno określa, jaką powierzchnią i w których miejscach możemy umieścić logo wspierających nasz firm. Także na dresach, polówkach, spodenkach, czapkach możemy reklamować sponsorów. Możemy też zabrać ze sobą banery. Jeśli ktoś będzie zainteresowany, może też znaleźć się w nazwie drużyny. Żaden problem – zaznacza.
Prezes i trener Grembacha ma jeszcze inny problem – kłopot bogactwa, jeśli chodzi o chętne na wyjazd. Na treningi przyjeżdża nawet 31 zawodniczek. Musi wybrać 12. – Wręcz prześcigają się w trenowaniu. Ćwiczymy w Łodzi na boiskach, które ledwo się do tego nadają, bo jest za mało piasku. Od połowy kwietnia mamy zacząć trenować w nowo oddanym ośrodku, tam gdzie zajęcia ma Widzew. W weekend majowy planujemy wyjechać na tygodniowy obóz do Chodcza i tam zapewne wyłonię kadrę – zaznacza Jagielski.
Prezes i zawodniczki są przekonane, że polecą do Portugalii. – Uda się! Ewentualnie sam im trochę dorzucę – zapewnia Jagielski. – Marzenia czasem się spełniają. Wierzymy, że tak będzie w naszym przypadku – kończy Ela Buk.
Robert Cisek
Fot. Łukasz Szrubkowski, Paweł Kloskowski