Aktualności
[BEACH SOCCER] Grembach z apetytem na więcej. „Przed nami kolejne wyzwania”
Trudniej było złoto wywalczyć w tym roku czy jednak w którymś z poprzednich sezonów?
Przy pierwszym sukcesie wiele osób upatruje szczęścia lub przypadku. Trudniej na pewno jest obronić zdobyty tytuł. W ubiegłym roku nam się to udało, bo już było więcej wiary w swoje umiejętności. W naszym systemie rozgrywek, czyli pojedynczych turniejach, który w kilka dni wyłania mistrza, wszystko może się zdarzyć. Wystarczy jeden słabszy dzień, mecz i można odpaść już na etapie rozgrywek grupowych. Trzeba być bardzo skoncentrowanym. Dla mnie, jak i zapewne dla dziewczyn, turniej tegoroczny był chyba tym najtrudniejszym. Poziom wzrasta z roku na rok. Jeśli pojawia się taka drużyna jak nasza, to inne zespoły chcą ją pokonać. Przygotowują się często właśnie do tego jednego pojedynku. Proszę zwrócić uwagę, jaką radość sprawiło zwycięstwo ekipie z Chojnic nad naszym zespołem. Mimo że Chojniczanki z nami wygrały, to jednak to zwycięstwo nic im, poza satysfakcją oczywiście, nie dawało. A jednak radość była ogromna. Porzekadło „bij mistrza” ma swoje praktyczne zastosowanie. Tegoroczne mistrzostwa były dla nas jak dotąd najtrudniejszym krajowym turniejem.
Ciężko prowadzić drużynę, która jest przez wielu typowana do złota już przed turniejem? My sobie skrupulatnie wyznaczamy cele. Można wierzyć lub nie, ale naszym pierwszym celem przed mistrzostwami jest wyjście z grupy. Później zawieszamy sobie wyżej poprzeczkę. Każda drużyna przystępująca do rozgrywek ma nadzieję zajść jak najdalej. My wciąż mamy podobne cele. Trzykrotne zdobycie tytułu mistrzowskiego na pewno nas nie uśpi. Wciąż mamy, i miło mi że podkreślają to też zawodniczki, sporo rzeczy do poprawienia. Mamy trochę pecha w rozgrywkach międzynarodowych, ale uczymy się na błędach.
Na podstawie oceny gry rywalek – poziom gry w beach soccerze podnosi się?
Zdecydowanie tak. Jeszcze kilka lat temu panowała na wielu meczach kopanina i walka nie tylko z rywalką, ale i z ciężkim, nierównym podłożem. Wyglądało to tragicznie. Teraz takich meczów jest coraz mniej. Dziewczyny poprawiły technikę, stosują ustawienia taktyczne, schematy. Doświadczeni zawodnicy często chwalą dziewczyny za ich umiejętności. Kobiecy beach soccer bardzo się rozwija. Wystarczy przytoczyć rosnącą z roku na rok liczbę drużyn chętnych, by wziąć udział w krajowych rozgrywkach. O europejskich turniejach już nie wspomnę, bo tam organizatorzy muszą dokonywać często selekcji. Aby żeński beach soccer w Polsce rozwijał się jeszcze bardziej i przyciągał jeszcze większą liczbę klubów i zawodniczek potrzebne jest powołanie reprezentacji kobiet. W Europie i na świecie już od kilku lat trwają rozgrywki dla narodowych zespołów. Co prawda nie ma jeszcze oficjalnego nakazu ze strony FIFA, aby takie kadry mieć w swoich krajach, ale powinniśmy powołać własną reprezentacje już teraz, aby być przygotowanym na ewentualność posiadania drużyn narodowych. Dla dziewczyn grających na piasku to sprawa priorytetowa.
W perspektywie tych ostatnich mistrzowskich sezonów gra pana drużyny mocno się zmieniła?
Oczywiście. Gdy rozpoczynaliśmy treningi na piasku trzy lata temu, zapowiedziałem dziewczynom, że będę je uczył filozofii gry w beach soccera. Że w pierwszym roku będzie bardzo trudno cokolwiek ugrać, bo na turniejach będą zdecydowanie lepsze zespoły. Że zawodniczki będą przekładały swoje doświadczenie i umiejętności z gry na trawie lub w hali na grę na piasku. Większość z dziewczyn, które wtedy tworzyły Lady Grembach, grała na co dzień w trzeciej i drugiej lidze trawiastej. Podczas mistrzostw Polski w 2016 roku mierzyliśmy się z zespołami Ekstraklasy Futsalu czy też drużynami z pierwszej ligi na trawie. Wszystkie one miały nad nami sporą przewagę. Poprosiłem o cierpliwość i większe zaangażowanie. Beach soccer to najbardziej widowiskowa odmiana piłki nożnej. Trzeba posiąść odpowiednią technikę, aby zbliżyć się choć trochę do perfekcji. Moje dziewczyny to zrozumiały i zaczęły ciężko i wytrwale pracować nad techniką. Efekt zaskoczył nawet mnie. Trzy mistrzostwa, do tego jeszcze pierwszy historyczny Puchar Polski. Dziewczyny powoli rozumieją filozofię beach soccera i zdają już sobie doskonale sprawę, że czysto piłkarskie umiejętności tu nie wystarczą, beach soccer to specyficzna gra. Trzeba sobie przyswoić technikę i taktykę, a wygra ona z piłką nożną na piasku. Udaje nam się to od trzech lat.
Pytanie do prezesa klubu. W porównaniu chociażby do składu z ubiegłego sezonu w obecnej drużynie zaszły bardzo niewielkie personalne zmiany. Było trudno utrzymać tę drużynę?
Wbrew pozorom – nie. W klubie nie skupiamy się na pracy tylko z 12 czy 14 zawodniczkami. Na początku roku jest ich przeważnie około 30. Z tej ekipy wyłania się później grupa, która tworzy trzon zespołu. Z tego trzonu najczęściej później korzystam dokonując czasami jedno-dwuosobowych roszad. Ten system sprawdza się od wielu już lat.
Klub notuje także dobre wyniki na arenie międzynarodowej, w turnieju Euro Winners Cup. To pomaga na krajowym podwórku, czy może odwrotnie?
Tu nie ma ścisłej reguły. U panów forma jest często ustabilizowana i trwa dłużej. Na grę kobiet ma wpływ wiele różnorakich czynników. Tuż przed samym turniejem może wszystko wyglądać jak należy, a w trakcie gier wiele rzeczy może się odwrócić o 180 stopni. Nie można z tym walczyć, trzeba się do tego przyzwyczaić i przewidywać. Na Euro Winners Cup do Portugalii w tym roku jechaliśmy teoretycznie silniejszym składem niż w ubiegłym roku, a jednak i miejsce i gra były o wiele słabsze. Dla nas siódme miejsce nie było żadnym sukcesem, choć wielu postrzega to inaczej. Rok temu zajęliśmy piąte miejsce i bardzo chcieliśmy ten wynik poprawić. Cóż, nie udało się. Doświadczenia z ubiegłego roku nie przełożyły się na wynik tegoroczny. Splot nieszczęśliwych wypadków rozbił drużynę na części pierwsze. Zespół na dobrą sprawę przestał istnieć. Na dwa ostatnie mecze straciliśmy prawie całą linię obrony i rozgrywania. Doszło do tego, że napastniczka grała jako nominalny obrońca, straciliśmy również jedną z bramkarek. To były trudne momenty. Na mecz o siódme miejsce wychodziliśmy w siedmioosobowym składzie, podczas gdy gra się w dziesiątkę lub w dwunastkę. Zajęliśmy ostatecznie siódme miejsce i nie wracaliśmy do Polski z minorowymi minami.
To był moment najważniejszy w tym sezonie?
Po powrocie z Portugalii nie można było popełnić błędu. Dałem dziewczynom odpocząć od siebie, przemyśleć pewne sprawy, zresetować się i przed Pucharem Polski rozpoczęliśmy wszystko od początku. Nagle wszystko wróciło do normy. Puchar zdobyliśmy we wspaniałym stylu. Nikt nie był w stanie nam zagrozić. Atmosfera była znakomita. Najważniejsze teraz było tylko tego nie zepsuć. I udało się. Także doświadczenie jak najbardziej pomaga. To nie przypadek, że męski KP Łódź gra w finale EWC. Szczęście jest potrzebne, ale doświadczenie ma pomagać w tych najcięższych chwilach. KP w 80% składa się z reprezentantów Polski. Reprezentacja swe rozgrywki zaczyna jeszcze przed EWC. Chłopaki grają często przeciwko sławnym zawodnikom ze świata. Gra przeciwko najlepszym nie robi już na nich takiego wrażenia. Myślę, że im jest się ciężej skupić na rozgrywkach krajowych, bo to nie ten sam poziom i czasami ma to negatywne skutki. My międzynarodowe doświadczenie możemy zbierać tylko za sprawą EWC. I na pewno w dużej mierze przekłada się to później na rozgrywki krajowe.
Na czym trener się skupia najmocniej, gdy dysponuje tak krótkim czasem przygotowań, a jednocześnie jest to sezon tak intensywny, gdy właściwie potrzebnych jest kilka szczytów formy?
Z uwagi na to, iż od dwóch lat bierzemy udział w Euro Winners Cup, nasze przygotowania rozpoczynają się szybciej niż u innych zespołów. Pierwsze treningi odbywamy już w styczniu. Nasz trener przygotowania fizycznego – Daniel Głowacki, pracuje wtedy z dziewczynami nad stabilnością, dynamiką i motoryką. Ja, wraz z asystentami – Witkiem Zioberem, Maćkiem Marciniakiem i Adamem Bogaczem skupiam się nad techniką. Im bliżej pierwszego turnieju tym większe dawki taktyki. Ale nie można z tym przesadzić. Trzeba też pamiętać, że równolegle dziewczyny grają na trawie lub na hali, więc należy uważać, aby nie zniechęcić je do treningów. Dlatego staram się urozmaicać treningi. Gdy przebywałem w Brazylii brałem udział w zajęciach drużyny Botafogo. Brazylijscy trenerzy aplikują swoim zawodnikom maksymalnie 3-4 różne ćwiczenia. Łącząc szybkość, dynamikę, wytrzymałość z techniką. Ja swoim podopiecznym muszę zadysponować co najmniej 12 ćwiczeń w tym samym czasie, bo nasi krajowi zawodnicy szybko znudziliby się treningami. Natomiast też staram się łączyć w ćwiczeniach kilka elementów techniki z przygotowaniem fizycznym i czasami taktycznym. Takie ćwiczenia dziewczyny lubią najbardziej. Czasami trzeba się sporo napocić, aby wymyślić takie zajęcia, które zawodniczki będą wykonywać z wielką ochotą. Bezpośrednio przed turniejem daję dziewczynom trochę odpocząć, aby nabrały świeżości. Lata praktyki robią swoje. Należę do trenerów opierających się na własnym piętnastoletnim doświadczeniu. Wszystko analizuję z moimi asystentami i z lekarzem Adamem Kwapiszem, który dba o zdrowie naszych zawodniczek.
Po trzech mistrzostwach Polski pytanie to wydaje się zasadne – Grembach jest cały czas głodny sukcesów?
Jakżeby inaczej?! Przed nami jeszcze jeden turniej w tym roku i kolejne wyzwanie. Pierwszy raz w historii rozgrywek beach soccera, w drugiej połowie października w Turcji, odbędą się Klubowe Mistrzostwa Świata, czyli World Winners Cup. Dziewczyny, chciałyby się na tych zawodach pokazać z jak najlepszej strony. Pierwszym naszym celem będzie oczywiście wyjście z grupy, a gdy nam się to uda, to… kto wie. Mamy już jakiś plan działania i powoli będziemy wprowadzać go w życie.
A cel na przyszły sezon?
Nie myślimy jeszcze o tym. Przed nami Turcja. Ale plan mamy prosty – dobrze przygotować się do rozgrywek, poszerzyć swe beach soccerowe umiejętności i wypaść w każdym turnieju jak najlepiej. O skład się nie martwię, bo mam najlepsze dziewczyny jakie znam.
Rozmawiał Tadeusz Danisz