Aktualności
Artur Boruc reaktywacja. „Zasłużył na powrót do bramki”
Charakteru Arturowi Borucowi nigdy nie można była odmówić, zawziętości i cierpliwości także. Boruc nie zwykł się poddawać, tym bardziej, kiedy czuł, że nie jest gorszy od konkurentów. Nie przerażała go świadomość ławki rezerwowych, taka sytuacja jeszcze mocniej mobilizowała naszego bramkarza. Po prostu oddanie pola bez walki nie leży w naturze Boruca. Zaciskał zęby, mocno trenował, aż w końcu szkoleniowiec ponownie mu zaufał. No i wyszło na jego: teraz to dotychczasowy numer jeden w bramce Bournemouth Asmir Begović musi się martwić jak odzyskać miejsce, bo w minionej kolejce Premier League do bramki wszedł były reprezentant Polski. Zespół naszego zawodnika zagrał na zero z tyłu, a menedżer Eddie Howe pochwalił Boruca za całokształt.
Wzrasta na trudnym gruncie
Polak przeciwko West Ham po raz pierwszy od 13 maja 2017 roku wystąpił w spotkaniu o ligowe punkty. Tamten sezon polski bramkarz zakończył, mając na koncie 35 występów na boiskach PL. Wpuścił 63 bramki, w dziewięciu spotkaniach zachował czyste konto, co jak na warunki i klasę Bournemouth było bardzo dobrym wynikiem. Swoją grą zaskarbił sobie sympatię miejscowych fanów, którzy uznali Polaka za najlepszego zawodnika swojej drużyny w sezonie 2016/17. 63 stracone gole było wprawdzie trzecim najgorszym rezultatem spośród wszystkich drużyn grających w Premier League, niemniej postawa polskiego golkipera kilkukrotnie uchroniła zespół przed porażką. W dużej mierze dzięki niemu, „Wisienki” zajęły 9. miejsce. Dodajmy, że był to pierwszy sezon Bournemouth w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii, tym większe uznanie dla naszego piłkarza.
Miesiąc miodowy Boruca w mieście położonym nad kanałem La Manche niestety nie trwał długo. Sytuacja zmieniła się na niekorzyść Polaka po transferze Asmira Begovicia. Reprezentant Bośni i Hercegowiny przyszedł z Chelsea Londyn i w nowych rozgrywkach to on bronił kosztem niedawnego bohatera Bournemouth. Begović był nie do ruszenia, pomimo faktu, że „The Cherries” tracili gole na potęgę. Znów mieli jedną z gorszych defensyw w lidze. Taki obrót sprawy musiał mocno irytować naszego bramkarza, który do bramki był oddelegowywany jedynie przy okazji spotkań w Pucharze Anglii i Pucharze Ligi Angielskiej. W pewnym momencie Boruc rozważał odejście na wypożyczenie do innego klubu, ale pracodawca nie zgodził się na takie rozwiązanie. „Król Artur” musiał więc uzbroić się w cierpliwość i czekać na rozwój wypadków, czyli co przyniesie kolejny sezon. A ten nie zmienił układu sił w bramce Bournemouth, ponownie numerem jeden został Begović, Polakowi pozostały występy w krajowych pucharach. I te rozgrywki ponownie otworzyły Borucowi drzwi do wyjściowego składu w lidze. Konkretnie chodzi o starcie w 1/4 finału Pucharu Ligi z Chelsea. „The Blues” wygrali 1:0, rozmiary wygranej gospodarzy mogły być wyższe, gdyby nie świetna postawa polskiego golkipera.
– Był dziś niesamowity. Nie zaskoczyło mnie to. To zawodnik, który najlepiej się czuje na trudnym gruncie. Wtedy wzrasta. Zaliczył wiele świetnych interwencji. Szczerze mówiąc, sam nie wiem, jak zatrzymał strzał Oliviera Giroud w doliczonym czasie – przyznał trener Bournemouth Eddie Howe.
Król ma się dobrze
Pochwała z ust szkoleniowca w sytuacji, gdy w lidze „Wisienkom” szło średnio (znów rywale bez problemu zdobywali bramki przeciwko nim) dawały nadzieję, że niedługo dojdzie do roszady między słupkami. Cierpliwość Howe'a do Begovicia skończyła się po porażce z Evertonem. Tak po prawdzie, to dyspozycja Boruca skłoniła menedżera Bournemouth do zmiany na pozycji bramkarza. Boruc w nagrodę za postawę na treningach i w pucharach wrócił do swojej świątyni. Świątyni dlatego, że tyle lat gry w tym zespole mogło wzmocnić w nim poczucie mocnej więzi z klubem. Polak znowu więc pojawił się w bramce w meczu ligowym i okazał się talizmanem drużyny. Wygrana bez żadnej straty bramkowej podziała na korzyść polskiego piłkarza. – Artur zasłużył na powrót do bramki. Jego forma jest bardzo dobra – stwierdził Howe.
Zadowolenie menedżera, puste konto i zwycięstwo z pewnością wzmocniły pozycję 38-latka. To może oznaczać ni mniej, ni więcej, że „Holy Goalie” wrócił i ma się dobrze. Jeśli zachowa miejsce w pierwszym składzie Bournemouth, a jest takie prawdopodobieństwo, to znów przyjdzie mu się mierzyć z gigantami. Przed „Wisienkami” dziś spotkania z Chelsea, a w następnych kolejkach również z Liverpoolem i Arsenalem. Powrót do gry w takim momencie to najlepsze podsumowanie kariery Boruca: nie może odejść na boczny tor bez możliwości rywalizacji z wielkimi i pokazania, że wciąż jest wielki.
Piotr Wiśniewski