Aktualności
[WYWIAD] Tymoteusz Puchacz: Do aklimatyzacji wystarczy ciężki trening i dobry sparing
Jest podstawowym piłkarzem w reprezentacji Polski U-19 Dariusza Dźwigały, ale na tym nie zamierza bynajmniej poprzestać. – Apetyt rośnie w miarę jedzenia – często powtarzał w trakcie rozmowy z „Łączy Nas Piłka” Tymoteusz Puchacz, 18 latek, dla którego najbliższe miesiące będą pierwszym tak poważnym egzaminem w dorosłej piłce. Egzamin będzie zaliczał w Sosnowcu.
Odpoczywasz czy już studiujesz skład Zagłębia Sosnowiec?
Znam skład Zagłębia, wiem kto na jakiej pozycji gra, jestem też po rozmowach z trenerem Dariuszem Dudkiem. I oczywiście na bieżąco śledzę co się dzieje w moim nowym klubie.
I jak sytuacja Zagłębia na lewej obronie wygląda? Jest chociażby Żarko Udovicić, który jesienią był nie do zastąpienia. Dajesz sobie jakiś okres na aklimatyzację?
Konkurencja jest zawsze. I dobrze, że jest. Ja się jej nie boję. Przychodzę po to, aby grać. Rozmawiałem z trenerem, widzi mnie w koncepcji drużyny, to jest dla mnie najistotniejsze. Czuję się pewnie. Aklimatyzacja? Ciężki trening, dobre pokazanie się w sparingu to najlepsza aklimatyzacja.
Wypożyczenie z Lecha Poznań do Zagłębie Sosnowiec. Co zadecydowało akurat o tym kierunku?
To była przemyślana decyzja. Widać było, że Zagłębiu zależy na tym, by mnie ściągnąć. A to w takich sytuacjach zawsze jest istotne. Przyjechali do mnie do domu przedstawiciele Zagłębia, przyjechał trener Dudek, porozmawialiśmy sobie. To mi zaimponowało. A mi właśnie zależało na takiej sytuacji, by trener i sam klub chciał mnie u siebie. Ja nie chciałem nigdzie być wciskany na siłę i za wszelką cenę.
Były też inne oferty?
Tak były, pierwszoligowe. Nie ma sensu o nich mówić. Jestem wypożyczony do Zagłębia, bo trener mnie przekonał i chciał w swoim zespole.
Tata Andrzej, były zresztą piłkarz, studiuje już mapę i kierunek na Sosnowiec? Bo wiadomo, że jest Twoim najwierniejszym kibicem.
Oj tak, pierwszy kibic. Jest na każdym meczu. Od niego wiem jak zagrałem. Co zrobiłem dobrze, a co źle. Pewnie będzie często w Sosnowcu. Dla mnie jest bardzo krytyczny, poprawia mnie, co zrobiłem źle, chociaż ja tego nie odbieram negatywnie, a na zewnątrz? Jaki chwalipięta, ojejku, chwali się mną niesamowicie. Aż mi czasem głupio (śmiech).
Wiosną zadebiutowałeś w piłkarskiej elicie w barwach Lecha. Byłeś rozczarowany, że jesienią tego dorobku nie powiększyłeś?
Może rozczarowany to złe słowo, ale jednak nie wyglądało to tak, jak bym chciał. I już nie chodzi tylko o mnie, bo przecież są jeszcze inni młodzi zawodnicy, oni także nie dostawali szansy. Może byłem w słabszej dyspozycji, ale wychodzi na to, że wszyscy inni również. Ale żeby była jasność, szanuję decyzje trenera.
Rozumiem, że nie wyobrażałeś sobie teraz zostać w Lechu na kolejne pół roku w trzeciej lidze?
Nie. U mnie jak u każdego apetyt rośnie w miarę jedzenia. Najważniejsze jest to, by zacząć grać.
Zostałeś wypożyczony na półtora roku. Starsi koledzy z Lecha pokazują, jaką drogą masz podążać.
Dokładnie, daleko nie muszę sięgać. „Kolejorz” co pół roku może przerwać wypożyczenie, ja się cieszę, że robię systematycznie krok po kroku do przodu. Nie zgadzam się, że robię krok do tyłu. Bo grałem może w Lechu, ale jednak w trzeciej lidze. Teraz jestem w klubie pierwszoligowym. Moim celem jest wrócić do Poznania, ale też o tym teraz nie myślę.
Jaki cel na pobyt w Sosnowcu?
Drużyna ma cel jasny. Włączyć się do walki o awans do I ligi. Oby się to udało. A ja chcę zacząć grać wśród seniorów i to grać dobrze. Nie chcę nikomu nic udowadniać, bo to nie leży w moim charakterze, nie chcę się przypominać, bo na to za młody jeszcze jestem (śmiech). Chcę po prostu dobrze grać w piłkę na wyższym poziomie niż trzecia liga.
Jesteś podstawowym defensorem w reprezentacji Dariusza Dźwigały. Z trenerami rozmawiałeś na temat swoich przenosin?
Tak, zwłaszcza na ostatnim zgrupowaniu przy okazji meczów z Norwegią i Szwecją. Niektórzy trenerzy są ze Śląska, więc będą mieć blisko na moje mecze. Będą mnie mieli na oku (śmiech). Teraz tylko zacząć grać, to jest najważniejsze.
Masz jakieś wzorce piłkarskie?
Przede wszystkim skupiam się na bocznych obrońcach, nie tylko na lewych, ale również na prawych defensorach. Dla mnie takim piłkarzem z którego chciałbym najwięcej czerpać jest Kyle Walker z Manchesteru City. Niesamowita maszyna, to co wyprawia na boisku – magia... Generalnie uważam, że można czerpać z wielu, a wymagać tylko od siebie.
Odnośnie innych defensorów. Ty również zaczynałeś od gry w przodzie?
Tak, dla mnie wejścia do przodu są właściwie czymś naturalnym, bo ja większość czasu w swojej przygodzie piłkarskiej spędziłem pod bramką rywali. Zaczynałem jako napastnik, później grałem na „dziesiątce”, lewe skrzydło, a teraz od 2-3 lat na boku obrony. Trochę szybciej więc ta zmiana u mnie nastąpiła niż u Łukasza Piszczka, no i w drugą stronę poszedłem (śmiech).
To jak to w końcu świętujesz? Na sportowo czy totalny odpoczynek?
Nie ma mowy, bym zapomniał o sporcie. Nie lubię przerywać takiego swojego cyklu sportowego. Nawet, gdy teraz w tym okresie świąteczno-noworocznym czasem zdarza mi się iść później spać, to na drugi dzień i tak rano bieg musi być. Sylwester też na spokojnie, bo zaraz po Nowym Roku melduję się w Sosnowcu.
Czego Ci życzyć na 2018 rok?
Zdrowia. Resztę sobie sam wydrapię.
Rozmawiał Tadeusz Danisz