Aktualności
[WYWIAD] Kacper Bieszczad: Z orzełkiem na piesi adrenalina zawsze rośnie
Z bramkarzy powołanych na zgrupowanie reprezentacji Polski U-19 najwięcej ma najwięcej doświadczenia. W poprzednim sezonie zadebiutował w ekstraklasie, a w tym broni w pierwszoligowym Chrobrym Głogów. Teraz dostał szasnę, by pokazać umiejętności w kadrze narodowej. – Celem nadrzędnym jest awans na mistrzostwa Europy, a na pierwszym zgrupowaniu musimy się jak najlepiej poznać i zaaklimatyzować w reprezentacji – mówi Kacper Bieszczad.
Kiedy znalazłeś się w kręgu zainteresowań sztabu szkoleniowego reprezentacji U-19?
Pierwszy kontakt był pod koniec kwietnia, jeszcze w trakcie przerwy spowodowanej pandemią koronawirusa. Zadzwonił do mnie trener bramkarzy Maciej Kowal i to była taka rozmowa zapoznawcza. Rozmawialiśmy o wielu sprawach, oczywiście też o piłce, ale także między innymi o moich planach życiowych, czy chodzę do szkoły, jak w sobie w niej radzę. Późnej szkoleniowiec jeszcze kilka razy się ze mną kontaktował. Gratulował debiutu w ekstraklasie. Kiedy w sierpniu pojechałem na obóz z Zagłębiem Lubin do Opalenicy, po sparingu spotkałem tam też trenera Tomasza Łuczywka i znów trochę pogadaliśmy.
Od poniedziałku trenujecie w Uniejowie i przygotowujecie się do eliminacji do mistrzostw Europy U-19. Jak wyglądały te pierwsze dni?
W kadrze panuje duży profesjonalizm. Widać to już od rana. Jak tylko wstajemy wypełniamy ankiety dotyczące naszego samopoczucia, jesteśmy ważeni, mamy badanie moczu i kontrolę nawodnienia organizmu. Trenujemy raz dziennie, ale za to dość intensywnie. Zresztą gra w piłkę nożną to nie tylko praca na boisku. Sporo czasu spędzamy na regeneracji, fizjoterapeuci są non stop do naszej dyspozycji. Trener Magiera zaprasza nas też na indywidualne rozmowy. Mam odprawy przed treningami, by już wcześniej mieć zarys tego, nad czym będziemy pracować i wtedy nie musimy tracić czasu na boisku.
Pierwsze spotkanie ta budowana od podstaw reprezentacja zagra z Niemcami. Wiecie czego można się spodziewać po tym rywalu?
Sztab dołożył starań, by pomimo problemów związanych z koronawirusem zebrać możliwie jak najwięcej informacji. Oglądaliśmy materiały wideo i trochę wiemy o przeciwniku. Oczywiście wszystko zweryfikuje się na boisku. Dla nas to będzie pierwsze spotkanie, więc bardzo ważne będzie wzajemne poznawanie się, komunikacja i zgrywanie całego zespołu. Trzeba zaaklimatyzować się w reprezentacji, by dobrze się w niej czuć.
Trenerzy obu reprezentacji ustalili, że po meczu odbędzie się konkurs rzutów karnych.
Naszym celem jest awansować na mistrzostwa Europy i robimy wszystko, by się jak najlepiej do tego przygotować. Dlatego może się zdarzyć, że będą o tym decydować właśnie rzuty karne. To dobry pomysł, by zrobić taką próbę właśnie w meczu międzypaństwowym. Kiedy gra się z orzełkiem na piersi, adrenalina zawsze jest duża. Rzuty karne w takich okolicznościach pomagają w zbieraniu doświadczenia.
W tym roku zadebiutowałeś w ekstraklasie. W twoim pierwszym meczu Zagłębie uległo 0:1 Wiśle Płock. Kiedy dowiedziałeś się, że zagrasz?
Tydzień przed meczem Grzegorz Szamotulski, trener bramkarzy, powiedział, że mam być gotowy, bo jest szansa na debiut. Trzy dni przed spotkaniem byłem już pewny, że zagram. Podchodziłem do tego spokojnie, bo uznałem, że nie mam nic do stracenia. Chciałem zagrać na luzie i pokazać co potrafię.
Do Lubina trafiłeś w wieku 14 lat z leżącego na drugim krańcu Polski Krosna. Jak do tego doszło?
W 2015 roku w Uniejowie były rozgrywane mistrzostwa Polski kadr wojewódzkich. Ja wtedy oczywiście występowałem w reprezentacji Podkarpacia. Rozegrałem dobry turniej, nieźle spisałem się też w meczu z Dolnym Śląskiem. I przyszło zaproszenie na testy z Zagłębia. Pojechałem raz, potem drugi i klub zdecydował, że chce mnie pozyskać. Decyzja należała do mnie. Wielkich obaw nie miałem, a tata powtarzał, że nawet jeśli mi się nie uda, to zawsze mogę wrócić do domu. Przejście do Akademii Zagłębia było dla mnie wtedy spełnieniem marzeń. Trafiłem do miejsca, w którym infrastruktura do rozwoju piłkarza jest na świetnym poziomie. Ćwiczyłem pod okiem byłych bramkarzy i krok po kroku zbliżałem się do pierwszej drużyny. Przed poprzednim sezonem zostałem już na stałe włączony do seniorów.
Przed obecnymi rozgrywkami zdecydowałeś się na wypożyczenie do Chrobrego Głogów. Tam masz szansę na regularne występy?
Priorytetem była dla mnie gra. W trzeciej lidze wystąpiłem ponad 20 razy i trzeba było zrobić krok do przodu. Zaplecze ekstraklasy to dobry wybór. Chrobry był najbardziej zdeterminowany, a wypożyczenie do tego klubu pasowało mi logistycznie. Nadal mogę mieszkać w Lubinie i nie musiałem zmieniać szkoły. Do Głogowa jest niecałe 30 kilometrów i szybkie połączenie pociągiem.
W pierwszym meczu w Chrobrym, choć przegranym, między innymi obroniłeś rzut karny.
Wydaje mi się, że pokazałem się z dobrej strony. Jestem zadowolony z tego meczu, choć szkoda wyniku, bo było blisko, by wyeliminować Cracovię z Pucharu Polski. Rzut karny? Wiedziałem jak strzela Sergiu Hanca, ale pomogło też przeczucie.
Rozmawiał Andrzej Klemba
Fot. Cyfrasport