Aktualności
[U-19] Rekord świata i połowa marzenia Mateusza Praszelika. Dziś mecz z Białorusią
W sobotę o godzinie 16.00 czeka nas bez wątpienia najważniejszy mecz turnieju kwalifikacyjnego mistrzostw Europy U19. Reprezentacja Polski po pokonaniu Irlandii Północnej 2:1, spotka się z Białorusią, która na inaugurację przegrała z Niemcami 1:5. Zwycięstwo podopiecznych Dariusza Dźwigały praktycznie zapewni więc biało-czerwonym awans do następnej fazy rywalizacji o bilety na przyszłoroczne finały w Finlandii. Jednocześnie swój reprezentacyjny egzamin zdawał będzie Stadion Śląski, na który wybiera się 35 tysięcy widzów!
Ze sportowego punktu widzenia wszystko na turnieju kwalifikacyjnym mistrzostw Europy U19 przebiega zgodnie z planem. Tak jak trener Dariusz Dźwigała oczekiwał, reprezentacja Polski wygrała w środę pierwszy mecz, po emocjonującym spotkaniu pokonując Irlandię Północną 2:1 i w dobrym nastroju czeka na drugą potyczkę z Białorusią. – Do następnej rundy awansują dwie drużyny – przypomina szkoleniowiec Orląt. I dodaje: – W meczu z Białorusią, która przegrała pierwszy mecz z Niemcami 1:5, gramy więc o awans. Analizowaliśmy przez te dwa dni przygotowań do sobotniego spotkania zarówno nasz występ z Irlandczykami jak i grę Białorusinów więc mogę powiedzieć, że teoretycznie jesteśmy przygotowani do występu, ale i tak boisko wszystko zweryfikuje.
Trenera naszych rywali Ramana Kirenkina po porażce, w której Białorusini stracili pięć goli i... kapitana, bo ukarany czerwoną kartką Andrei Pilipovets musi pauzować, czeka trudne zadanie przy ustalaniu składu wyjściowej jedenastki. Dariusz Dźwigała też ma jednak dylemat, bo o zwycięstwie Polaków w pierwszym meczu zadecydowali zawodnicy, którzy zaczęli mecz na ławce rezerwowych i weszli na boisko po strzeleniu gola przez rywali. Adrian Łyszczarz potrzebował 11 minut, żeby wpisać się na listę strzelców, a Aron Stasiak 13 minut. – Graliśmy dobrze od początku, ale tej naszej grze brakowało wykończenia akcji – przypomina Dariusz Dźwigała. – Zmiennicy dużo wnieśli do akcji ofensywnych i zaczęliśmy groźnie atakować, a dośrodkowania z bocznych stref boiska dały bramkowy efekt. Mam więc problem do rozwiązania, na którą jedenastkę postawić, tę która zaczynała, czy tę która kończyła pierwszy mecz? Jest też wariant pośredni, uwzględniający to jak gra przeciwnik. Ale na tym właśnie polega rola trenera – zauważył.
A rolą kibiców jest wspierać zespół, którzy mogą się spodziewać dopingu ponad 35 tysięcy widzów! Stadion Śląski po renowacji wraca do gry i właśnie tym meczem „Kocioł czarownic” rozpocznie swoją nową historię. – W Niemczech na meczu o mistrzostwo kraju w kategorii 19-latków w maju tego roku zmierzyły się Bayern Monachium i Borussia Dortmund, a ich mecz oglądało z trybun 33450 widzów. Uznano to za absolutny rekord świata frekwencji w tej kategorii wiekowej, a my możemy go pobić dzięki magii Stadionu Śląskiego – mówi prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryk Kula. I dodaje: – Kiedy decydowaliśmy się zorganizować turniej kwalifikacyjny mistrzostw Europy U19 w naszym regionie nie myśleliśmy co prawda o rekordach, ale zainteresowanie spotkaniem na Stadionie Śląskim okazało się ogromne. Po darmowe bilety ustawiały się kolejki chętnych i okazało się, że 30 tysięcy przygotowanych kart wstępu to za mało. Formalnie dopuszczono więc jeszcze dodatkowe pięć tysięcy miejsc i oczekujemy, że młodych Polaków dopingować będzie w „Kotle czarownic” ponad 35 tysięcy widzów.
Taka liczba robi wrażenie także na samych zawodnikach, wśród których najmłodszy jest 17-letni Mateusz Praszelik. – To, że w kadrze do lat 19 jestem rok młodszy od większości kolegów tylko mnie mobilizuje – wyjaśnia pomocnik Legii Warszawa. I dodaje: – Nie patrzę na rocznik. Skoro tu jestem to widocznie na to zasłużyłem. Trener Dariusz Dźwigała postawił na mnie, bo często mnie obserwuje i wie na co mnie stać. Dał mi szansę w pierwszym meczu z Irlandią Północną i mam nadzieję, że go nie zawiodłem. Dlatego liczę na kolejne występy, a szczególnie na ten na Stadionie Śląskim. to dla mnie szczególne wydarzenie. Jeździłem z tatą na chorzowski stadion jako małe dziecko i byłem na nim jako kibic chyba na czterech meczach. Najbardziej pamiętam gdy jako 6-latek, prawie dokładnie 11 lat temu, bo 11 października 2006, oglądałem tu zwycięstwo Polaków z Portugalią 2:1 po bramkach Euzebiusza Smolarka. Wtedy była niesamowita atmosfera, a ja krzycząc „Polska, Polska” marzyłem, żeby kiedyś tu zagrać w drużynie narodowej. Dlatego gdy będą mógł wystąpić w meczu z Białorusią to spodziewam się, że będzie to niesamowite przeżycie i spełnienie... połowy tego dziecięcego marzenia. Na występy w pierwszej reprezentacji muszę sobie dopiero zapracować.
– Wierzę, że doping 35 tysięcy gardeł poniesie nas do zwycięstwa. Fajnie, że kibice przyjdą. Po to się właśnie gra w piłkę, żeby wystąpić przed taką widownią. Do tej pory nie miałem okazji przeżyć czegoś takiego i dla każdego zawodnika z naszej reprezentacji będzie to na pewno dreszczyk emocji, ale liczę, że to nam da tylko dodatkowego kopa do pracy na boisku. Mnie to na pewno nie zdeprymuje, bo na murawie skupiam się na grze i nie myślę o niczym innym. Pewnie dopiero po meczu dotrze do mnie to, że zagraliśmy w wyjątkowym spotkaniu. Tym bardziej trzeba pokazać się z jak najlepszej strony i udowodnić, że kocham to co robię – kończy Mateusz Praszelik.
Jerzy Dusik