Aktualności
[U-19] Polska – Niemcy o pierwsze miejsce w grupie. „Chcemy skończyć jako zwycięzcy”
Przed nami ostatni już akord turnieju eliminacyjnego mistrzostw Europy do lat 19. O godzinie 18:00 w Zabrzu Polska zmierzy się z Niemcami. Obydwie reprezentacje wygrywając „po drodze” z Irlandią Północną i Białorusią zapewniły już sobie awans do następnej fazy kwalifikacji o prawo gry w zaplanowanych na lipiec przyszłego roku finałach w Finlandii, ale to wcale nie znaczy, że czeka nas mecz o „pietruszkę”. Wręcz przeciwnie. – Dla polskich piłkarzy i trenerów każdy mecz z Niemcami, bez względu na to w jakiej kategorii wiekowej, jest spotkaniem wyjątkowym, a zwycięzcy przechodzą do historii. Dlatego chcemy wygrać – zapewnia trener Dariusz Dźwigała.
Niemcy w dotychczasowych meczach grupy II turnieju eliminacyjnego mistrzostw Europy do lat 19 na śląskich boiskach wygrali 5:1 z Białorusią i 7:1 z Irlandią Północną. Polacy pokonali natomiast Irlandię Północną 2:1 i zwyciężyli Białoruś 3:0. Na murawie Stadionu im. Ernesta Pohla w Zabrzu zmierzą się więc dwie najlepsze drużyny, które zapewniły już sobie awans do następnej fazy kwalifikacji o prawo gry w przyszłorocznym turnieju finałowym w Finlandii. – Radość po meczu z Białorusią była krótka, bo przed nami walka z faworytem – mówi Dariusz Dźwigała. I dodaje: – Dla polskich piłkarzy i trenerów każdy mecz z Niemcami, bez względu na to w jakiej kategorii wiekowej, jest spotkaniem wyjątkowym, a zwycięzcy przechodzą do historii. Dlatego chcemy wygrać. Analizowaliśmy jak grają nasi najbliżsi rywale i doceniając ich siłę ofensywną dostrzegliśmy też słabsze punkty, które postaramy się wykorzystać.
Siłą polskiej drużyny może być to, że mamy w drużynie czterech zawodników na co dzień grających w Niemczech, a Riccardo Grym oraz Marco Drawz, urodzili się w kraju naszych zachodnich sąsiadów, jednak wybrali biało-czerwone barwy. – Miałem 5 lat, gdy zacząłem grać w piłkę – wspomina Marco Drawz. – Moim pierwszym klubem był SV Wahlstedt, z którego trafiłem do reprezentacji okręgu. Często graliśmy turnieje, w których naszymi rywalami były zespoły z Hamburga i na nich zostałem zauważony przez skautów HSV, do którego trafiłem jako 11-latek. Urodziłem się w Niemczech w miejscowości Bad Segeberg, ale do Polski przyjeżdżam często odwiedzić babcię i dziadka. Miałem co prawda powołania do juniorskiej reprezentacji Niemiec, ale wybrałem biało-czerwone barwy i gram z orzełkiem na piersiach od 15. roku życia. Nigdy nie zapomnę pierwszego meczu. Byłem trochę zdenerwowany, ale jednocześnie bardzo się cieszyłem, a przy hymnie czułem dreszcze. To samo przeżyłem na Stadionie Śląskim, gdy przed meczem z Białorusią 30 tysięcy ludzi śpiewało „Mazurka Dąbrowskiego”. To było coś niesamowitego, tak samo jak uczucie po strzeleniu pierwszego gola w tym meczu. Ale dopiero później, gdy już meczowe emocje opadły, dotarło do mnie, że wpisałem się do historii jako strzelec pierwszej bramki dla reprezentacji Polski w nowo otwartym „Kotle czarownic”. To mnie jeszcze dodatkowo mobilizuje przed meczem z Niemcami – zapewnia.
Marco Drawz ma jeszcze jeden powód dla którego w meczu z Niemcami chce się pokazać z jak najlepszej strony. – Miesiąc przed turniejem kierownik naszej reprezentacji przesłał mi oficjalny plakat turnieju eliminacyjnego mistrzostw Europy U19 i... oniemiałem – dodaje pomocnik Hamburger SV. – Na tym plakacie jest moje zdjęcie. To jest dla mnie ogromne wyróżnienie. Nie wiem jak potoczy się moje dalsze życie, ale czuję się w reprezentacji Polski bardzo dobrze. Bardzo podoba mi się atmosfera, która w niej panuje, a koledzy w zespole też potrafią bardzo dobrze grać w piłkę. Jestem więc w pełni zadowolony. W moim klubie Hamburger SV, co przypominają mi starsi kibice, także była gwiazda z Polski, bo Jan Furtok został wicekrólem strzelców Bundesligi – opisuje Drawz.
Natomiast urodzony w Leverkusen Riccardo Grym stanie przed potrójnie trudnym zadaniem, bo w reprezentacji Niemiec gra trzech zawodników z... jego klubu, Bayeru 04. Ba, Kai Havertz w meczach z Irlandią Północną i Białorusią strzelił w sumie 5 goli i jak przystało na zawodnika, mającego już za sobą występy w Bundeslidze, jest liderem i kapitanem zespołu Meikela Schoenweitza. Pozostali piłkarze „Aptekarzy”, czyli Atakan Akkayank i Sam Schreck też dorzucili po jednym trafieniu, więc defensywnego pomocnika biało-czerwonych czeka trudny bój. – Byłoby mi pewnie łatwiej, gdyby z nami był Kuba Bednarczyk, mój kolega z Bayeru 04, ale kontuzja nie pozwoliła mu wziąć udział w turnieju – wyjaśnia Riccardo Grym. – Na takie mecze, jak ten z Białorusią na Stadionie Śląskim, gdzie graliśmy dla 30 tysięcy widzów i ten z Niemcami, czeka się szczególnie. Po to się trenuje i dla nich się jest piłkarzem. Trener nie musi nas mobilizować, czy mówić o koncentracji. Wszyscy z niecierpliwością czekamy na pierwszy gwizdek ostatniego meczu, bo chcemy do domu wrócić jako zwycięzcy – kończy Grym.
Jerzy Dusik