Aktualności

U-19: HOTEL MOSTAR cz.3 – Dziś gramy z Ukrainą. W nocy kadrowiczom przeszkadzało...przyjęcie weselne!

Reprezentacja16.05.2015 
- Bez tebe sam ostao, moja princezo! - to słowa piosenki, która rozbrzmiewa właśnie w hotelowej stołówce. Z tego też powodu, istnieje obawa, granicząca z pewnością, że kilka osób może mieć tej nocy problem z zaśnięciem. Rozrywkowi Bośniacy postanowili bowiem zorganizować tego wieczoru w naszym hotelu… przyjęcie weselne. W czasie gdy piszę ten tekst, ponad sto osób tańczy do hitów lokalnej gwiazdy - Zdravko Colicia.
[Fragment wesela zobaczycie klikająć TUTAJ.]

Dzisiejszy dzień to jednak przede wszystkim łapanie oddechu po meczu z Czarnogórą. Meczu, który pozostawił ogromny niedosyt i gorycz, którą cholernie ciężko przełknąć. Gdybyśmy wykorzystali choć połowę „stuprocentowych” sytuacji, jakie sobie stworzyliśmy, skończylibyśmy pewnie z dorobkiem czterech goli na koncie. Teraz jednak można już tylko gdybać. A gdyby - jak śpiewał inny znany wokalista ze ściany wschodniej, Kazik - „to najczęstsze słowo w Polsce, gdyby matka miała wąsy, to by była ojcem”.

Ale wystarczy tego lamentu, czas na obowiązki kronikarskie. Na porannym treningu solidnie pracowali zwłaszcza rezerwowi z meczu z Czarnogórą: Zawada, Tomasiewicz, Łukowski, Łysiak, Kuzdra i Olczyk, których mocno w obroty wziął drugi trener - Tomasz Sokołowski. Dobrą formą imponował zwłaszcza ten pierwszy, który prawdopodobnie zacznie jutrzejszy mecz w pierwszym składzie. Zresztą, zmian w wyjściowej jedenastce należy spodziewać się więcej.

Popołudniu piłkarze dostali czas wolny, w trakcie którego mogli udać się do centrum miasta, przysiąść na kawie i na chwilę odciąć się od tej meczowej atmosfery. Przypuszczam, że najszczęśliwszy z tego powodu był Rafał Makowski, do którego aż z Warszawy, przyjechali najwierniejsi kibice - rodzice wraz z młodszym bratem. Ponad tysiąc kilometrów, by zobaczyć debiut syna. Szacunek.

***

Ukraińcy na pierwszy rzut oka, to wzór profesjonalizmu, choć od razu muszę podkreślić, że na tle Bośniaków i Czarnogórców, o taką etykietkę nietrudno. W czwartkowy wieczór, zebrali się hotelowym lobby, by dopingować swojego kolegę z kadry - Walerego Łuczkiewicza z Dnipro, który do Mostaru nie przyjechał, bo akurat ogrywał drużynę Rafy Beniteza w półfinale Ligi Europy.

Na długo przed turniejem, na papierze, to właśnie oni byli uważani za głównych faworytów do awansu z naszej grupy. Te przypuszczenia zostały jeszcze wzmocnione przez wyśmienitą postawę Szachtara Donieck, który w tym roku zaskoczył wszystkich i awansował do finału młodzieżowej Ligi Mistrzów, gdzie uległ Chelsea 2:3.

Trener Oleksandr Hołowko do Bośni zabrał jednak tylko pięciu zawodników, którzy w kwietniu zmierzyli się z The Blues. Najlepszego strzelca swojej drużyny - Wiktora Kowalenkę, musiał oddać trenerowi reprezentacji U-20, która wkrótce wyjeżdża na mistrzostwa świata do Nowej Zelandii. Z tego samego powodu do Mostaru nie przyjechał napastnik - Artiom Biesedin z Metalista Charków.

Pomimo tych kilku osłabień, Ukraińcy w pierwszym meczu z Bośnią oddali na bramkę rywali aż 23 strzały, będąc drużyną lepszą, ale podobnie jak i my - nieskuteczną. Ostatecznie zremisowali to spotkanie 1:1 i jutro także czeka ich mecz „o wszystko”. 

***

W przewodnikach piszą, że największą atrakcją Mostaru jest Stary Most w centrum miasta, zniszczony w czasie wojny, na początku lat 90. To nie prawda. Most, jest ładny, owszem, ale największą atrakcją są tu zdecydowanie miejscowe dziewczyny. Czasami odnoszę wrażenie, nawet podczas spaceru tym mostem, że wszystkie szkarady już dawno zostały z niego zrzucone.

Jakub Polkowski, Mostar

TAGI: reprezentacja Polski do lat 19, U-19, Mostar,

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności