Aktualności
U-19: Biało-czerwoni wykonali pierwsze zadanie, teraz trudniejsza próba. „Stać nas na awans”
Ze świadomością dobrze wykonanego zadania biało-czerwoni zakończyli turniej eliminacyjny U-19. Zadowoleni mogą być zarówno sami piłkarze, jak i trenerzy, bo nasza reprezentacja awansowała do drugiej rundy eliminacji, ale satysfakcję mogą odczuwać również organizatorzy. Z kilku względów turniej ten był wyjątkowy.
Reprezentacja Polski Dariusza Dźwigały na stadionach w Gliwicach, Chorzowie i Zabrzu nie mogła zaprezentować się w najsilniejszym zestawieniu. – Kamil Grabara, który rocznikowo mieści się w naszej drużynie został powołany przez Czesława Michniewicza do kadry U-21. Tak samo Sebastian Szymański, czy David Kopacz, czyli bardzo ważni dla nas piłkarze. Uraz wyeliminował natomiast Jakuba Bednarczyka – mówił przed turniejem trener. Mając jeszcze w pamięci niedawną wysoką porażkę z Anglią (1:7), co niektórzy obawiali się o losy naszej kadry na śląskich stadionach.
W konfrontacjach z Irlandią Północną i Białorusią, to Polacy uchodzili za faworytów. – Nie wolno tych przeciwników lekceważyć – mówił przed turniejem Dźwigała. I słowa te przypomniały się w momencie, gdy w premierowym meczu, na stadionie w Gliwicach Irlandczycy z Północy zdobyli bramkę na 0:1. Na szczęście później było już tylko lepiej. Nosem trenerskim wykazał się Dźwigała, a formą błysnęli zmiennicy Aron Stasiak i Adrian Łyszczarz, którzy tym samym zrobili doskonałą reklamę Centralnej Lidze Juniorów. – Chciałem tylko pomóc drużynie – mówił skromnie ten pierwszy. – To bardzo ważne, aby zmiennicy wnosili pozytywny impuls do drużyny. Mimo że jest kilka absencji mamy kadrę wyrównaną i każdy z ekipy wnosi coś do pierwszego składu – powtarzał po każdym meczu Dźwigała.
I słowa te znajdowały potwierdzenie w czynach. W każdym meczu reprezentacja Polski grała w innym składzie, na mecz z Niemcami na boisku pojawił się między innymi Adam Chrzanowski – jeden z filarów naszej kadry, wcześniej mający problemy ze zdrowiem. – Już wcześniej mógł dostać szansę gry w tym turnieju, ale nie chcieliśmy zbyt wielu roszad dokonywać, zwłaszcza w defensywie – tłumaczył trener. Zwłaszcza, że defensorzy – na czele z bramkarzem z Radosławem Majeckim i lewym obrońcą Tymoteuszem Puchaczem grali bardzo pewnie – a w ofensywie kolejni zawodnicy dawali ekipie nową jakość. Prócz Stasiaka i Łyszczarza także Kwietniewski i Drawz. To pozwoliło nam przystąpić do meczu z Niemcami mając sześć punktów na koncie i pewny awans do kolejnej rundy.
Polacy zasłużyli na brawa jednak również po spotkaniu z Niemcami. Co prawda punktów nie zainkasowali, ale zagrali na miarę swoich możliwości, pokazali charakter i wolę walki, a momentami z zawodnikami grającymi już na co dzień w 1. Bundeslidze toczyli równorzędne pojedynki. – Niemcy charakteryzuje się dużą wymiennością pozycji. Chłopcy grają szybką i dokładną piłkę, a przy tym sporo biegają. Starają się wykorzystać każdy wolny metr boiska, aby na końcu posłać dokładne prostopadłe podanie. Pokazali również, że nie należy zostawiać im zbyt dużo wolnego miejsca na rozgrywanie piłki, bo potrafią to dobrze wykorzystać. Przez ostatnie półtorej roku gram w jednej lidze z niektórymi zawodnikami niemieckimi, więc po części mogłem przekazać kolegom czego się po nich spodziewać. Ale jak wynik pokazał niewiele to pomogło – mówił po ostatnim meczu turnieju Oskar Repka, grający na co dzień w niemieckim Karlsruher SC.
Na osobnych kilka zdań zasługuje także otoczka sobotniego meczu Polski z Białorusią. Niektórzy uważają nawet, że na Stadionie Śląskim został pobity rekord frekwencji, jeżeli chodzi o mecz młodzieżowy w tej kategorii wiekowej na świecie. Na to spotkanie rozeszły się wszystkie dostępne darmowe wejściówki, było to pierwsze oficjalne spotkanie piłkarskie na stadionie, który w przeszłości był świadkiem wielkich chwil dla polskiej piłki. – Zapisaliśmy się w historii polskiej piłki otwierając ponownie ten stadion. Wielkie wzruszenie dla chłopaków móc tutaj grać, dla mnie prowadzić drużynę – mówił po spotkaniu Dariusz Dźwigała. – Pierwszy raz zagrałem przy takiej publice. Niosła nas ta atmosfera, emocje, których się nigdy nie zapomni. Chcielibyśmy tutaj powrócić w przyszłości, już jako dorośli zawodnicy pierwszej reprezentacji. Bo to nasze największe marzenie, zagrać w seniorskiej kadrze – mówił po spotkaniu Serafin Szota, kapitan naszej młodzieżowej reprezentacji.
Z frekwencji organizatorzy mogli być zadowoleni również na stadionie w Zabrzu. Na spotkanie kończące zmagania w turnieju, mecz Polska – Niemcy, przyszło ponad 13 tysięcy kibiców. – Fanom chcemy podziękować za doping, bo na pewno na te brawa zasłużyli. My chcieliśmy mecz z Niemcami wygrać i im się odwdzięczyć, ale się nie udało – mówił po meczu z naszymi zachodnimi sąsiadami Kwietniewski.
Teraz przed Polakami dużo wyżej zawieszona poprzeczka. Wiosną drugi etap eliminacji, w których weźmie udział 26 reprezentacji wyłonionych z pierwszej fazy eliminacji oraz rozstawione Hiszpania i Portugalia. 6 grudnia w Nyonie zostanie rozlosowanych siedem grup, z których tylko mistrzowie dołączą do gospodarza przyszłorocznego turnieju. – Zadanie czeka nas bardzo trudne, ale tą reprezentację stać na awans. Wierzymy w to, ten turniej nas utwierdził w tym – raz jeszcze kapitan naszej drużyny.
Turniej finałowy mistrzostw Europy U-19 odbędzie się w Finlandii, w dniach od 16 do 29 lipca 2018.