Aktualności

HOTEL MOSTAR

Reprezentacja13.05.2015 
Słyszeliście, że Jose Mourinho podczas swojego pierwszego pobytu w Chelsea, pisał dla portugalskiego „Recordu” felietony? Raz w tygodniu. Po cztery tysiące znaków. O rzeczywistości, jaką zastał, by nie napisać – z jaką zderzył się – w Londynie. Cały cykl nazwano wówczas „Hotel Chelsea”, co stanowi bezczelną inspirację, dlatego, co właśnie czytacie i co będę Wam serwował przez najbliższy tydzień, opisując życie reprezentacji do lat 19. Jose raczej się nie obrazi, bo o ile trenerem jest wybitnym, to pisarzem był raczej marnym.


Nasz hotel, to jednak, ani tytułowy Mostar, ani tym bardziej Chelsea, lecz po prostu – Ero. Jak słusznie zauważył ktoś ze sztabu trenerskiego – grunt, że nie Eros. Niby cztery bośniackie gwiazdki, ale wystarczy spojrzeć na jego obdrapaną elewację, by stwierdzić, że o jakieś dwie za dużo. Ale jak mawia mój kolega, Łukasz Wiśniowski, to wciąż są problemy pierwszego świata.

Dlatego nie będę już utyskiwał. To przecież typowo polskie. Dodam tylko, że po wejściu do hotelu, pierwsze, co czujesz, to zapach nikotyny, którego każdego wieczoru dostarczają (i to w dużych ilościach) połączone siły sztabów szkoleniowych Bośni i Hercegowiny oraz Czarnogóry. Typowi przedstawiciele bałkańskiej szkoły, którzy podczas rytualnych partyjek w karty, palą papierosa za papierosem i dyskutują o futbolu. Czterech Zdenków Zemanów na jednym metrze kwadratowym. Na razie serdeczni i uśmiechnięci. Wyluzowani. Podobnie zresztą, jak i ich piłkarze, którzy podczas pisania tego tekstu, przechadzają się z papierowymi kubkami, wypełnionymi coca-colą, prosto z pobliskiego McDonald’sa.

***
Słowo o samym mieście. Przed przyjazdem do Mostaru, słyszałem, że to jedno z najcieplejszych miast w Europie. Wczoraj o godzinie siedemnastej, miejski termometr wskazywał 30 stopni Celsjusza w cieniu i to tylko potwierdziło teorię, że czwartym rywalem, obok Bośniaków, Czarnogórców i Ukraińców, będzie dla nas upał. Piłkarze adoptowali się do tych warunków, trenując dzisiaj dwukrotnie, a my w tym czasie przemierzaliśmy miasto, nagrywając materiał, który przybliży Wam klimat tego miejsca. Szalenie urokliwego! Będącego mieszanką kultur i zderzeniem kontrastów. Jego wschodnia część jest muzułmańska, zdominowana przez Bośniaków, z kolei zachodnia jest katolicka, z wyraźną chorwacką tożsamością. Wystarczy spojrzeć na poniższe zdjęcie, zrobione dzisiaj na stadionie Zrinjskiego, by zrozumieć specyfikę tego miasta.

 

 

„CHORWACKI KLUB SPORTOWY”, czyli w oryginale: „HRVATSKI SPORTSKI KLUB”. Taki napis widnieje w herbie drużyny bośniackiej ekstraklasy. To pewien paradoks, oddający charakter tego miejsca, które przecież w czasie wojny z początku lat 90. na Bałkanach, zostało doszczętnie zniszczone. Kamienny most, przewieszony nad rzeką Neretwą, został odbudowany w 2004 roku i dziś ma symbolizować jedność Mostaru.

Podział jednak wciąż jest widoczny w dużej mierze poprzez futbol, gdzie kibice Velezu z bośniackiej części miasta, nie cierpią się z „zachodnim” Zrinjskim. Oba kluby są też historycznie uwikłane w politykę i silnie przez nią spolaryzowane. Na stadionie Velezu do dziś można zobaczyć podobizny Che Guevary i Josipa Broz Tito, z kolei ich rywale, to byli uczestnicy Faszystowskiej Ligi Piłkarskiej i kolebka chorwackiego nacjonalizmu. Dwa bieguny, dwie nacje i dwie religie. Połączone mostem.

***
Każdego dnia z tego mostu, skacze do wody kilku śmiałków. Nie dla rozrywki, czy chęci udowodnienia swojej męskości. Robią to dla pieniędzy. Skoczą, a i owszem, ale za siedem euro. 

 



Jakub Polkowski, Mostar

TAGI: Reprezentacja Polski U-19, Mostar,

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności