– Nie da się ukryć, że początek meczu w naszym wykonaniu był nieco bojaźliwy. Holendrzy przeważali, ale z każdą upływającą minutą nabieraliśmy coraz więcej wiary w siebie i pewności w poczynaniach. Po około kwadransie osiągnęliśmy kontrolę nad meczem, co udokumentowaliśmy dwoma bramkami, a nie brakowało też kolejnych sytuacji – opisuje pierwszą połowę, po której biało-czerwoni prowadzili 2:0.

– Drugą część meczu również rozpoczęliśmy w dobrym stylu i kontrolowaliśmy przebieg gry. Niestety, wkrótce nadeszła feralna, 55. minuta. Wtedy właśnie w polu karnym ewidentnie faulowany był Filip Marchwiński. Niestety, sędzia zamiast faulu dopatrzył się symulacji naszego zawodnika i pokazał mu drugą żółtą kartkę. Na domiar złego, kilkanaście sekund po wykluczeniu straciliśmy bramkę na i można powiedzieć, że od tego momentu rozpoczął się zupełnie inny, zwariowany mecz, którego losy ważyły się do ostatniej sekundy. Gdy emocje już opadły, wskazaliśmy zawodnikom wiele pozytywów, jakie zapamiętamy po tym spotkaniu. To kolejne bezcenne doświadczenia w rozwoju tych młodych piłkarzy – zakończył Przemysław Małecki.