Aktualności
[WYWIAD] Wiktoria Kiszkis: Nasz potencjał może być większy niż mistrzyń z 2013 roku
- Jeśli awansujemy na Euro, będziemy miały szansę nie tylko powtórzyć historię reprezentacji U-17 z 2013 roku, ale napisać swoją, równie piękną - mówi uznawana za jedną z najzdolniejszych polskich piłkarek młodego pokolenia kapitan kadry do lat 17, Wiktoria Kiszkis. Z zawodniczką West Ham United rozmawiamy nie tylko o potencjale naszych „siedemnastek”, ale też o życiu w czasie pandemii, przełożonych eliminacjach i różnicach między kobiecą piłką w Polsce i Anglii.
Jak wygląda życie w Anglii w dobie pandemii?
Przez „lockdown” nie mamy aktualnie treningów z drużyną, trzeba siedzieć w domu, chociaż rząd zezwala na wyjście np. na trening biegowy. Z klubu także dostałyśmy plany treningowe, chodzi głównie o treningi wydolnościowe, czy szybkościowe, ale jest też rozpiska ćwiczeń ogólnych.
A co ze szkołą?
Dostajemy do napisania wypracowania. Czasem mamy też e-lekcje, by nauczyciel mógł wytłumaczyć nam temat, ale to jest raczej rzadkie.
Trudno żyć w, jak to nazwałaś, „lockdownie”?
Szczerze mówiąc, ogólnie mi to nie przeszkadza, ale brakuje mi treningów z drużyną, przez co momentami pojawia się brak motywacji do treningów. Wiem jednak, że muszę pracować, by, gdy wrócimy do normalności i do gry, być w jak najlepszej formie.
30 goli i 23 asysty w 13 meczach dla młodzieżowej drużyny Arsenalu. Kojarzysz, czyje to osiągnięcie?
Coś kojarzę (śmiech).
Niezły wynik, jak na wtedy piętnastolatkę.
To był rok, który na pewno zostanie w mojej pamięci. Chciałabym kiedyś to powtórzyć, ale wiem, że będzie to bardzo trudne, bo teraz gram już w większości w drużynie seniorskiej. Wierzę jednak, że za kilka lat takie statystyki będą możliwe do zrealizowania.
Teraz masz 16 lat, występujesz w West Ham United i jesteś kapitanem kobiecej reprezentacji Polski do lat 17. W marcu miałyście walczyć w turnieju kwalifikacyjnym do młodzieżowych mistrzostw Europy. Elite Round odwołano jednak z powodu pandemii koronawirusa. Jak zareagowałaś na tę wiadomość?
Było mi przykro, ale, patrząc na to, co dzieje się teraz na świecie, była to bardzo dobra decyzja. Jeśli pojechałybyśmy na turniej do Norwegii, bardzo prawdopodobne, że nie mogłybyśmy stamtąd wrócić ze względu na zamknięcie granic. Nie wiadomo jeszcze, czy i kiedy ten turniej w końcu się odbędzie, ale mam nadzieję, że uda się go zorganizować, gdy epidemia się skończy. Tym bardziej, że dla mnie to już ostatni rok w kadrze do lat 17, a mamy naprawdę mocną ekipę z dobrym sztabem i trenerem Kasprowiczem. Moim zdaniem miałybyśmy bardzo dużą szansę na awans do turnieju finałowego.
Odwołania Elite Round szkoda tym bardziej, że podchodziłybyście do niego w świetnych nastrojach po wygraniu towarzyskiego turnieju MIMA Cup w Hiszpanii, gdzie pokonałyście chociażby Belgię.
To prawda. Według mnie ten finałowy mecz turnieju przeciwko Belgii, który wygrałyśmy 2:1, był jednym z naszych najlepszych meczów w ogóle. Bardzo podbudowało nas też wcześniejsze zwycięstwo ze Szwecją. Co do meczu ze Szkocją, którym zaczynałyśmy tamte zawody, był on trudny z tego względu, że Szkotki dobrze ustawiały się w obronie. Mimo wszystko wynik 1:1 i tak był w miarę dobry.
Powiedziałaś wcześniej, że to Twój ostatni rok w kadrze U-17. Z powodu odłożenia w czasie Elite Round mogłabyś w nim nie zagrać. Takich sytuacji jest w kadrze więcej. Jak do tego podchodzicie?
Chyba 80 procent z nas ma już ukończone 16 lat i w następnym sezonie nie będzie podlegało pod kadrę U-17. Myślę, że większości z nas byłoby bardzo przykro, gdyby okazało się, że nie możemy zagrać tego turnieju razem. Wszystkie liczymy na to, że jednak się uda.
Szczególnie, że rywale, z jakimi miałyście się mierzyć, a więc Norwegia, Czechy i Ukraina, wydają się być „do przejścia”.
Na pewno, ale najważniejsze jest w tym wszystkim nasze podejście. Bardzo wiele od niego zależy. Mimo że żadna z nas nie ma teraz treningów drużynowych, to trzeba pamiętać o pracy w domu. Musimy utrzymać formę zarówno techniczną, jak i motoryczną. Mamy oczywiście z tyłu głowy to, że najważniejszy byłby pierwszy mecz Elite Round z Czeszkami, a najtrudniejszy ten z Norwegią, ale teraz trzeba skupić się przede wszystkim na pracy nas sobą.
Największy sukces w polskiej piłce kobiecej to wciąż wygrana młodzieżowego Euro przez kadrę do lat 17 w 2013 roku. Myślisz, że wasza drużyna ma podobny potencjał do tamtej?
Co najmniej bardzo podobny albo nawet troszeczkę większy. Ogromnym atutem jest to, że naszym trenerem jest Marcin Kasprowicz, który bardzo motywuje nas nie tylko do pracy drużynowej, ale i indywidualnej. Moim zdaniem miałybyśmy szansę nie tylko powtórzyć historię tamtej reprezentacji, ale napisać swoją, równie piękną.
Jesteś nie tylko liderką tej reprezentacji, ale też, według wielu, jedną z najzdolniejszych polskich piłkarek młodego pokolenia. Takie słowa motywują do dalszej pracy?
To na pewno wielki komplement i motywacja. Biorę sobie takie słowa do serca, mimo że czasem mnie zawstydzają. Wiem, że przede mną jeszcze wiele pracy, bo mając 16 lat mam dużo czasu na to, by się rozwinąć. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie będę perfekcyjna, bo nikt nie jest, ale będę dążyć do tego, by wykrzesać ze swoich możliwości maksimum.
Mówisz o trenerze Kasprowiczu, a on niedawno powiedział o Tobie, że „jesteś zawodniczką, która ma największe szanse na dużą karierę”.
Podchodzę do takich twierdzeń z pokorą, ale wiem, że te szanse w moim przypadku mogą być większe z powodu tego, że mieszkam i gram za granicą. Kobieca piłka nożna w Anglii jest bardziej rozwinięta niż w Polsce i mam wrażenie, że mam więcej okazji, by się rozwinąć. Gdy tylko mogę staram się zachęcać dziewczyny, żeby, jeśli będą miały taką możliwość, wyjechały czy to do Niemiec, Anglii, Włoch, czy do jakiejkolwiek innej silniej ligi zagranicznej.
W czym widzisz największe różnice między żeńskim futbolem w Anglii i w Polsce?
Zawsze dziwi mnie, gdy niektóre koleżanki, z którymi rozmawiam, mówią mi, że chodząc do szkoły, mają trzy treningi dziennie. Moim zdaniem jest to zbyt duże obciążenie dla organizmu. W West Hamie, gdzie gram z seniorkami, mamy pięć treningów tygodniowo, przy czym ja przychodzę na trzy-cztery, bo mam szkołę, a treningi odbywają się rano. W ciągu dnia jest jeszcze co prawda siłownia, ale w Polsce dziewczyny mają np. rano wf, później trening i jeszcze dodatkowo ćwiczenia na siłowni. Wolny jest tylko jeden dzień. Według mnie to za dużo, szczególnie dla młodego organizmu, który nie jest jeszcze w pełni rozwinięty i nie jest w stanie funkcjonować na takich obciążeniach. Myślę, że to jedna z przyczyn tego, że polska piłka klubowa nie rozwija się tak mocno, jak zagraniczna. Do tego dochodzi to, że, z tego co wiem, zawodniczki niektórych klubów Ekstraligi, gdy są już pełnoletnie, często muszą mieć inną, oprócz gry w piłkę, pracę, przez co nie mogą skupić się tylko i wyłącznie na sporcie.
Anglicy mocno walczyli o to, żebyś grała w ich reprezentacji. Wybrałaś jednak Polskę. Wahałaś się, podejmując tę decyzję?
Pierwsze powołanie, w wieku 14 lat, dostałam właśnie do kadry Anglii. Kilka tygodni później przyszło powołanie do reprezentacji Polski. Tydzień po zgrupowaniu w Polsce, było zgrupowanie w Anglii. Do wyboru tej reprezentacji mocno nakłaniała mnie moja trenerka z Arsenalu, bo motywacją dla klubu jest wychowanie jak największej liczby reprezentantek. Ja miałam jednak możliwość gry dla Polski, mojego kraju ojczystego. Na zgrupowaniu reprezentacji Polski czułam się znacznie bardziej swojo, mimo że nie mówiłam za dużo po polsku, bo na co dzień używam go tylko w domu, a z rodzicami nie porusza się takich tematów, jak z koleżankami (śmiech). Było mi trudno, ale mimo to dziewczyny dobrze mnie przyjęły.
Masz 16 lat, a już zdążyłaś zadebiutować w Women’s Super League, czyli najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii. Jak się to robi?
Trzeba dużo pracować. Przed tym sezonem miałam kilka ofert z klubów, grających o ligę niżej, w których mogłabym grać na „pełen etat”. Stwierdziłam jednak, że wolę iść na testy do akademii West Hamu. Trener powiedział mi, że zależy mu na tym, bym dołączyła do zespołu i że dostanę szansę treningów z seniorską drużyną. Pomyślałam, że to pozwoli mi rozwinąć się znacznie bardziej niż treningi z I-ligową ekipą. Na początku sezonu grałam właśnie w akademii, a po jakimś czasie zostałam włączona do seniorek. Może ten wybór był ryzykowny, bo nie wiedziałam, czy rzeczywiście dostanę szansę gry, ale chciałam spróbować. Opłacało się.
Co dają treningi z uznanymi zawodniczkami, które są też reprezentantkami swoich krajów?
Na każdym treningu uczę się czegoś nowego, staję się lepsza technicznie i fizycznie. Treningi z seniorkami są znacznie bardziej intensywne, a gra piłką szybsza. Jest mniej czasu na reakcję, uczę się więc, kiedy muszę podnieść głowę, spojrzeć, by podać w tempo.
Wspomniałaś wcześniej o tym, że w lidze angielskiej również macie teraz przerwę. Jakie są szanse na dokończenie sezonu?
Angielska federacja poinformowała ostatnio, że sezon musi zostać dokończony, nawet np. w czerwcu. Pozostaje nam więc czekać na sygnał do wznowienia treningów.
Jesteś bardzo ambitną zawodniczką. Jakie masz plany na dalszy rozwój?
Na razie, przynajmniej na kolejny sezon, zostanę w West Hamie. Jest to o tyle ważne, że moja szkoła współpracuje z klubową akademią, więc łatwiej mi to wszystko pogodzić. Nie ma problemu z tym, że muszę np. pojechać na mecz, czy zgrupowanie reprezentacji. Szkoła nawet do tego zachęca, bo zależy jej na tym, by uczniowie osiągali jak najwięcej. Po ukończeniu 18 roku życia, pewnie spojrzę jednak też na inne kluby, ale wszystko zależy od tego, jaka będzie moja sytuacja w następnym sezonie, czy będę grała więcej. Nie chcę siedzieć na ławce, muszę zbierać doświadczenie na boisku i jeśli nie dostanę tego tutaj, pomyślę nad pójściem chociażby na wypożyczenie.
Pojawiają się opinie, że możesz być jedną z młodszych debiutantek w seniorskiej reprezentacji Polski. To Twój cel?
Szczerze mówiąc nawet o tym nie myślę. Nie zastanawiam się nawet nad grą w 19-stkach, bo skupiam się na tym, co mam teraz, czyli na kadrze U-17 i klubie. Oczywiście gra w seniorskiej reprezentacji jest marzeniem, ale na jego spełnienie będę czekać spokojnie.
Masz w ogóle jakieś piłkarskie idolki?
Od roku mocno obserwuję Ewę Pajor. Wcześniej, przed dołączeniem do West Hamu, nie zwracałam takiej uwagi na zawodniczki. Inspirowałam się bardziej piłkarzami, a konkretnie Cristiano Ronaldo.
A Łukasz Fabiański? Spotykacie się czasem na treningach w klubowych ośrodkach?
Widzieliśmy się może ze dwa-trzy razy. Pierwsza sytuacja miała miejsce w polskiej ambasadzie, a później ze dwa razy przywitałam się z nim na treningu. Teraz jednak trenujemy w innym ośrodku niż drużyna męska, gdzie mamy więcej przestrzeni i możliwości tylko dla siebie, więc okazji do spotkania jest mniej.
Rozmawiała Aneta Galek