Aktualności
[II LIGA] W Bytovii po spadku przewietrzenie szatni, ale nowa drużyna nie zawodzi
Pierwsze kolejki II ligi wlały sporo optymizmu w serca kibiców niedawnego I-ligowca. Okazuje się, że rewolucja, jaka dokonała się w Bytowie w wyniku spadku, nie odbiła się aż tak bardzo na boiskowej jakości. Wprawdzie „Czarne Wilki” nie zajmują jednego z dwóch pierwszych miejsc, są za to blisko podium. – Myślałem, że będziemy potrzebowali więcej czasu aż nasza gra zaskoczy. Z drugiej strony ciężko pracowaliśmy w trakcie okresu przygotowawczego, żeby mieć dobre podstawy taktyczne. Nigdy tyle czasu nie poświęciłem taktyce. Innej opcji nie było, skoro 99 procent drużyny jest nowa. Został tylko z nami Krzysiek Bąk – mówi w rozmowie z Łączy Nas Piłka trener Bytovii Adrian Stawski.
Muszą nabrać doświadczenia
40-letni szkoleniowiec, choć nie utrzymał „Czarnych Wilków” w Fortuna 1 lidze, to pozostał ich trenerem. Odeszła za to zdecydowana większość piłkarzy. Stawski musiał skompletować całkowicie nową kadrę. Oparł ją na graczach z niższych lig.
– Jesteśmy głodni kolejnych punktów i zwycięstw, ale też wkurzeni na siebie za dwa ostatnie mecze. Ze Zniczem prowadziliśmy 2:0, dostaliśmy dwie bramki po stałych fragmentach gry i skończyło się wynikiem 2:2. Teraz straciliśmy gola z Gryfem w 90. minucie z rzutu karnego. Bardzo źle się zachowaliśmy, bo do ostatniej minuty Gryf nie stworzył żadnej sytuacji. My zamiast utrzymać wynik, ruszyliśmy do ataku siedmioma piłkarzami, zostaliśmy skontrowani, kilka razy była okazja, żeby przerwać akcję. Nie przerwaliśmy, jedenastka, w efekcie remis. Dla mojego młodego zespołu to nauczka na przyszłość. Dowiedzieli się jak można nie wygrać meczu, który był pod naszą kontrolą – podkreśla trener bytowiaków.
Punkty stracone w Wejherowie, a kolejkę wcześniej u siebie, Stawski tłumaczy „docieraniem się” zespołu. – Popełniamy błędy, które nie powinny nam się przytrafić. Daje tu o sobie znać brak doświadczenia. Popatrzmy: w Gryfie grało kilku zawodników z przeszłością ekstraklasową, a u nas: piłkarze z IV ligi, z III ligi, rezerw plus doświadczony Bąk, Deleu, Daniel Feruga. Reszta nie grała nawet na tym poziomie. Błędy w takiej sytuacji są nieuniknione. Nie zmienia to faktu, że te ostatnie remisy bardzo nas bolą – przyznaje opiekun spadkowicza z Fortuna 1 ligi.
Bramkostrzelny duet
Mimo wszystko postawa Bytovii na początku sezonu to bardziej pozytywne zaskoczenie niż rozczarowanie. Bytowiacy dysponują drugą ofensywą w lidze. Dwaj napastnicy, Karol Czubak oraz Norbert Hołtyn, strzelili razem osiem goli (Czubak sześć, Hołtyn dwa). Takiego duetu może Stawskiemu pozazdrościć niejeden szkoleniowiec pracujący w II lidze.
– Karola znam od bardzo dawna. Namawiałem go, żeby przyszedł do Bytovii, kiedy byłem asystentem Tomasza Kafarskiego. Temat wrócił zimą, ale zdawał maturę, chciał skończyć szkołę. W niższych ligach zdobywał bramki seryjnie. Jest typowym snajperem. Jak dostanie piłkę, to wie co z nią zrobić. O kimś takim mówię, że ma w sobie gola. Hołtyn w rezerwach Arki Gdynia w IV lidze w 29 spotkaniach zdobył 29 bramek. To nie bierze się z niczego. Mamy jeszcze w zanadrzu Piotra Giela, który całkiem niedawno zaliczył 15 trafień w GKS-ie Bełchatów. W Ruchu Chorzów z różnych względów szło mu gorzej. Pracujemy, żeby przywrócić go do wysokiej formy. On też zna się na zdobywaniu bramek – zaznacza Stawski.
W tyłach Bytovia już tak skuteczna nie jest. – Dziewięć straconych bramek – zdecydowanie za dużo. Mamy nieco zachwiane proporcje między obroną, a atakiem. To element, który wymaga dużej poprawie. Musimy być bardziej świadomi – jak kontrolować wynik, umiejętnie prowadzić grę, iloma zawodnika wychodzić do kontry, iloma zabezpieczać. Na Resovii bardzo się otworzyliśmy, w końcówce strzeliliśmy na 1:1. To była jednak potrzeba chwili. Wtedy proporcje można nieco zmienić na korzyść ofensywy. Ale w innej sytuacji, kiedy prowadzimy, musimy być bardziej rozważni w tym, co robimy – wyjaśnia szkoleniowiec bytowskiej ekipy.
Rozwaga nie pozwala Stawskiemu snuć planów o... Fortuna 1 lidze. – Będę z wami całkowicie szczery. Nasi piłkarze mają zakaz rozmów na temat 1 ligi. W ogóle nie mówimy o awansie. Ani my sztab, ani kierownictwo klubu. Liczy się następny mecz i nasz rozwój jako drużyny. Ja chcę być coraz lepszym trenerem, a moi zawodnicy mają się stawać coraz lepsi piłkarsko. Tylko z takim podejściem możemy coś osiągnąć – przyznaje Stawski.
Piotr Wiśniewski