Zza ławki na ławkę: jak UEFA PRO przygotowuje trenerów
Wreszcie był moment na uśmiech. Chociaż Legia Warszawa pokonała 3:0 Jagiellonię Białystok, to Aleksandar Vuković na pomeczowej konferencji wyglądał na poważnego, stonowanego i zmęczonego. – Powiem zupełnie szczerze, że dzisiaj było dużo łatwiej – powiedział zapytany o dwa egzaminy w ciągu niecałych 48 godzin. – Ale nie dlatego, że było po prostu łatwo. Te pytania na wczorajszym egzaminie, które dostałem… sprawiły, że zaszumiało mi w głowie. Na szczęście, gdy człowiek się ogarnął i zaczął je rozumieć, to poszło dobrze. Na początku byłem pod większym stresem, bo dawno takiego egzaminu w swoim życiu nie miałem. A przecież mecz jako trener prowadziłem niespełna pół roku temu – dodawał.
Początek kwietnia był dla szkoleniowców na poziomie centralnym bardzo trudny. Z klubami Ekstraklasy pożegnało się w sumie czterech, także w dwóch niższych ligach dochodziło do zwolnień. Sytuacja w jakiej znalazł się tymczasowy szkoleniowiec Legii najlepiej to obrazuje. W poniedziałek, gdy pojawiły się pierwsze informacje o zwolnieniu Ricardo Sa Pinto, 39-latek przystępował do obrony swojej pracy dyplomowej na kursie UEFA PRO w Szkole Trenerów PZPN w Białej Podlaskiej. Jeszcze wieczorem dowiadywał się o przejęciu zespołu, a następnie powtarzał materiał do egzaminu pisemnego. Gdy tylko odłożył długopis po odpowiedzi na ostatnie z siedmiu pytań (jedno testowe, sześć otwartych) musiał szybko wracać do Warszawy na pierwszy i… ostatni przed meczem trening.
Inni z najnowszych absolwentów UEFA PRO przeszli drogę w drugą stronę. Ariel Jakubowski zdał egzaminy w pierwszej części tygodnia, ale po kilku dniach zwolniono go z pierwszoligowych Wigier Suwałki. Także tuż po obronie swojej pracy dyplomowej z trzecioligowym Sokołem Aleksandrów pożegnał się Sławomir Majak – pomimo tego, że jego zespół był na pierwszym miejscu w tabeli.
– Trudno wskazać trenera, który pracuje dłużej niż tymczasowo – zaznaczał Vuković na swojej pierwszej konferencji w nowej roli. – Wczoraj zdobyłem uprawnienia o które starałem się kilka lat, ale przez myśl przeszło, czy nie powinienem poświęcić tego czasu na przygotowanie się do innego zawodu. Może słabiej płatnego, ale stabilnego. Jak dziennikarstwo: wy piszecie i pisać będziecie – zwracał się do przedstawicieli mediów.
– Takie sytuacje to dla nas wyzwanie – mówi Dariusz Pasieka, dyrektor Szkoły Trenerów PZPN. – Oczywiście jako organizatorzy, wykładowcy i komisja egzaminacyjna mamy doświadczenie oraz wyobrażenie, co trener z licencją UEFA PRO powinien wiedzieć, potrafić, z czym się będzie stykał, jakie będą problemy na jego drodze. Dlatego coraz większą uwagę zwracamy na zarządzanie. Program naszego kursu jest bardzo szeroki: pierwsze wejście do szatni drużyny, jak rozmawiać z szefostwem klubu, jak radzić sobie z dziennikarzami na konferencjach prasowych, jakie są zagrożenia ze stron mediów społecznościowych... Do tego zajęcia z kryzysowych sytuacji, jakie środki powinien wybierać trener, jak się zachowywać, z kim i jak rozmawiać. Realia codziennej pracy trenera na poziomie PRO. A feedback z tej grupy był rewelacyjny.
Nic dziwnego, bo i doświadczenia w niej było sporo. Oprócz Vukovicia z pracą (również w roli tymczasowego) szkoleniowca na poziomie Ekstraklasy spotkali się Ivan Djurdjević, Radosław Sobolewski. Byli również asystenci pierwszych trenerów, np. ze sztabu Piotra Stokowca z Lechii Gdańsk, Łukasz Smolarow oraz Maciej Kalkowski. – Nigdy nie było próśb o ich zwolnienie, czy usprawiedliwienie nieobecności z zajęć. Piotrek chciał, by jego asystenci się kształcili, a w spotkaniach mikro grupy w Gdańsku sam był aktywnym uczestnikiem, dzielił się swoim doświadczeniem. To zresztą świetny przykład trenera, który chce aby jego asystenci byli jak najlepsi, a więc i jego sztab trenerski będzie miał większa wartość – tłumaczy Pasieka.
Szef Szkoły Trenerów zwraca również uwagę na coraz bardziej istotną umiejętność dzielenia się pracą przez szkoleniowców. – Sztaby są coraz większe, a więc trener musi potrafić zarządzać taką grupą ludzi. To nie jest łatwa sprawa: delegowanie zadań, a do tego zderzanie się z codziennymi problemami: kibice, zarząd, piłkarze… Tego jest tak wiele, że samemu trudno jest to ogarnąć. Kto potrafi zarządzać, to dobierze sobie odpowiednich ludzi – zaznacza.
Do tej kwestii odniósł się również Piotr Stokowiec w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. – Uczyłem się od fachowców i fachowcami staram się otaczać. Jako trener muszę umieć połączyć świat dwudziestoletniego piłkarza, skoncentrowanego na żelu, „furze i komórze” ze światem ludzi dorosłych: lekarzy, fizjoterapeutów, analityków. (...) W sztabie znajduje się około dziesięciu osób, a wydaje mi się, że to mało. Inaczej się piłki na miarę marzeń nie zbuduje. Dlatego kiedy widzę, jak się traktuje trenerów, coś się we mnie burzy – mówił. Zresztą reakcja Stokowca była bardzo mocna już po derbach Trójmiasta Lechii z Arką w Gdyni (0:0), gdy okazało się, że trener przeciwnej drużyny, Zbigniew Smółka pożegnał się z pracą… dwie godziny przed meczem.
Jedne z pierwszych zajęć na ostatnim kursie UEFA PRO dotyczyły radzenia sobie z presją otoczenia. Prowadził je Werner Mickler, ceniony niemiecki psycholog sportowy, który od lat współpracuje z niemieckim związkiem piłki nożnej, uczył w słynnej szkole w Hennef, oraz pomagał wielu szkoleniowcom z absolutnego topu (m.in. Juergenowi Kloppowi i Joachimowi Loewowi). – Stres jest ogromną częścią pracy trenerów. Wiedzą, że jeśli przegrają cztery czy pięć meczów, to stracą pracę. Jest presja ze strony mediów, kibiców, piłkarzy, trenerów… Oni muszą potrafić radzić sobie z tym wszystkim. Niektórzy szkoleniowcy mówili mi, że po porażce wracają do domu i nie potrafią zasnąć. Ale jak w takim razie zregenerują się, odświeżą umysł? To przecież konieczność i trzeba nauczyć się rozwiązań w takich sytuacjach – tłumaczył Mickler w wywiadzie dla „Łączy Nas Piłka”.
– Trener musi być przede wszystkim elastyczny. Potrafić adaptować się do sytuacji. Czasem w przerwie zareagować zdecydowanie, pokazać swoją siłę charakteru i to bez dyskusji. Ale są zdarzenia, gdy w czasie kryzysu należy zdecydowanie więcej rozmawiać w trakcie tygodnia, układać plan razem z drużyną i piłkarzom dokładnie tłumaczyć, co powinni wykonać, czasem ich wysłuchać. Dlatego według mnie dobry trener potrafi dostosować swoje zachowanie – dodawał.
– Ten kurs był bardzo intensywny, bardzo dużo było zadań nie tylko w trakcie sesji, ale i spotkań w mikro grupach, jak i zadań domowych – tłumaczy Pasieka. – My też ewoluujemy, nasze wymagania rosną, by kurs był na coraz wyższym poziomie. To nie może być zero jedynkowe. W Internecie można znaleźć wszystkie definicje, wykuć je na pamięć, ale każdy trener musi stworzyć własną filozofię, pomysł. Dla nas bardzo ważne jest to, co zawiera się w określeniu „reality-based learning”. Dlatego wszystko odbywa się na przykładach z życia wziętych, na działaniach na żywym organizmie.
Jako przykład oprócz analiz meczów, treningów i koncepcji szkoleniowych podaje jedne z ostatnich zajęć. Każdy z kursantów dostał anonimową ankietę w której wpisał dwa aspekty, które według niego wymagają poprawy. Do tego zrobiono otwarte zajęcia w czterech salach w których były poruszane różne tematy. Trenerzy mogli sami wybrać, co jeszcze chcę udoskonalić i utrwalić. A ich odpowiedzi z ankiet zostaną przeanalizowane, by rozwinąć również strukturę kursu.
– Dla mnie ważne jest to, by po kursie UEFA PRO trenerzy mieli pewność otrzymanej wiedzy, by zmieniali i rozwijali się. Gdy to widać, to są nasze sukcesy – mówi Pasieka. – Niektórzy na początku mieli problem z wyjściem przed grupę, a na koniec – wyrywali się. Widać to po wejściu Vuko do Legii: wyskoczył z dresu, sam mówi, że poczuł się pełnoprawnym trenerem. Niektórzy spokornieli, inni nabrali więcej pewności siebie. A my tylko staramy się, by dostali jak najwięcej informacji i byli przygotowani do tego trudnego zawodu.
Michał Zachodny