Aktualności

Z pierwszej ligi na areny mistrzostw Europy. Kamil Pestka: Marzę, aby wygrać ten turniej!

Reprezentacja22.06.2019 
W rundzie jesiennej sezonu 2018/2019 LOTTO Ekstraklasy rozegrał zaledwie trzy mecze w barwach Cracovii i musiał wykonać krok w tył, aby nie zamknąć sobie drzwi do wyjazdu z reprezentacją Polski na mistrzostwa Europy U-21. Choć nie było to łatwe, poszedł na wypożyczenie do pierwszej ligi, do walczącego o utrzymanie Chrobrego Głogów, gdzie w końcu na niego postawiono. Dziś Kamil Pestka, bo o nim mowa, spełnia swoje marzenia i jest pewnym punktem kadry Czesława Michniewicza, która jest o krok od awansu do półfinału EURO i na Igrzyska Olimpijskie w Tokio.

Czasem warto jest zrobić krok w tył, aby za chwilę zrobić dwa do przodu.
To prawda. Mój przykład pokazuje to doskonale. Nie mogłem liczyć na regularne występy w Cracovii, dlatego zdecydowałem się na wypożyczenie do pierwszej ligi, do Chrobrego. Założenie było takie, aby w Głogowie rozegrać całą rundę, dać z siebie wszystko w każdym meczu i jak najlepiej przygotować się do młodzieżowego EURO. Udało się. Dziś jestem z drużyną we Włoszech i jest fantastycznie. Lepiej nie mogliśmy zacząć turnieju, po dwóch meczach mamy na koncie sześć punktów, pokonaliśmy zarówno Belgów, jak i Włochów. W drużynie jest wielka radość, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Miałeś moment zwątpienia, że możesz jednak na te mistrzostwa nie pojechać?
Wszystko robiłem z myślą o mistrzostwach. Bardzo nie chciałem, aby przeszły mi koło nosa, a wiedziałem, że może się tak stać. Trener Czesław Michniewicz dużo wcześniej sygnalizował, że jeśli nie będę regularnie grał, wyjazd na turniej do Włoch nie będzie mi dany. Musiałem zrobić ten przysłowiowy krok w tył, aby później zrobić dwa do przodu. Wiedziałem, że to musi zaprocentować. Tylko tak na to patrzyłem. I robiłem wszystko, aby być w jak najlepszej formie na mistrzostwa.



Wiosną walczyłeś na pierwszoligowych boiskach z zawodnikami Garbarnii Kraków czy choćby Bytovii Bytów. Trener Michniewicz podpowiada, że teraz możesz dopisać do swojego CV, że masz na rozkładzie Dodiego Lukebakio z Belgii, a w środę poradziłeś sobie z Federico Chiesą, Riccardo Orsolinim i Moise Keanem z Italii.
Trener mówił to bardziej humorystycznie (śmiech). Nie jest przecież tak, że zatrzymałem ich sam. Na lewej stronie boiska świetnie współpracowało mi się z Sebastianem Szymańskim, uzupełnialiśmy się w defensywie. To także jego zasługa. Cały zespół zagrał zresztą bardzo dobrze w obronie. Dla mnie to było na pewno wielkie doświadczenie, aby móc sprawdzić się na tle takich zawodników. To już przecież światowa piłka. Niektórzy z nich odgrywają istotną rolę w wielkich europejskich klubach, choćby Juventusie, Napoli czy AS Romie. Ja poprzednią rundę rozegrałem w pierwszej lidze polskiej, dlatego to dla mnie wielkie wydarzenie.

Nogi nie drżały, gdy wychodziłeś na boisko?
Nie. I do meczu z Belgią, i do starcia z Włochami podchodziłem jak do każdego kolejnego spotkania. Zawsze chcę dać z siebie sto procent i zrealizować założenia trenera. Tak samo będzie w meczu z Hiszpanią.

Grasz na lewej obronie, a to pozycja, na której we wszystkich reprezentacjach w Polsce jest problem. Upatrujesz w tym swojej szansy?
Na pewno to duży plus dla mnie, że w Polsce jest deficyt zawodników na tej pozycji. Jest szansa się wybić, ale muszę ciężko pracować, bo nikt nie da mi za darmo miejsca w składzie. Staram się cały czas doskonalić, podpatruję zawodników o podobnych parametrach, którzy występują na mojej pozycji. Podoba mi się na przykład gra Aleksandara Kolarova z AS Romy. Można się od niego wiele nauczyć, ma dobrą wrzutkę. Ja również lubię się podłączyć do akcji ofensywnej, choć na tych mistrzostwach nie mam na to zbyt wielu szans. W meczu z Belgią raz wyszedłem do przodu, a z Włochami graliśmy głównie w defensywie i właściwie nie opuszczałem swojej strefy.



Areny mistrzostw Europy to kapitalne okno wystawowe na świat.
Na pewno. Na trybunach jest wielu menedżerów i skautów, którzy obserwują wszystkie mecze. Jeśli pokażesz się z dobrej strony, ten turniej może być dla ciebie trampoliną do lepszego klubu. Staram się dawać z siebie wszystko, ale nie zaprzątam sobie głowy tym, co będzie później. Wiem, że po wakacjach wracam z wypożyczenia do Cracovii, a teraz skupiam się tylko na grze dla Polski.

Mimo że reprezentacja Polski jechała do Włoch w roli kopciuszka, zbyt wiele osób w was nie wierzyło, to wygraliście i z Belgią, i z Italią. Macie satysfakcję?
Najważniejsze, że to my w siebie wierzyliśmy i wiedzieliśmy, że jeśli damy z siebie wszystko, możemy sprawić niespodziankę. Humory w drużynie dopisują, a kiedy jest dobra atmosfera, to są i wyniki. To nas scala na boisku, jak i poza nim. W tej kadrze każdy chce każdemu pomagać. Jesteśmy monolitem.



Dziś o godzinie 21:00 zmierzycie się w Bolonii z Hiszpanią w meczu, którego stawką będzie półfinał mistrzostw Europy i awans na igrzyska olimpijskie w Tokio. Aby spełnić marzenia, nie możecie przegrać.
Podejdziemy do tego meczu, jak do dwóch poprzednich spotkań. Wiemy, że przed nami bardzo ciężkie starcie, ale trzeba postawić kropkę nad „i”. Już pokazaliśmy, że potrafimy wygrać z każdym. Mam nadzieję, że teraz też nam się to uda. Brakuje nam punktu, aby sny i marzenia stały się realne.

Jakie jest w tej chwili twoje największe marzenie?
Wygrać te mistrzostwa! To byłby już kosmos, gdybyśmy osiągnęli taki sukces. Wierzę jednak, że jesteśmy w stanie to zrobić.

Rozmawiał Paweł Drażba

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności