Aktualności
[WYWIAD] Mateusz Bogusz: Nie boję się diametralnych zmian
Mateusz Bogusz w kadrze młodzieżowej, która kończy kwalifikacje do turnieju finałowego mistrzostw Europy UEFA EURO U-21 2021, jest jednym z młodszych zawodników. Odgrywa jednak w niej niebagatelną rolę, stanowiąc niezwykle ważne ogniwo. – Nie narzucam nigdy na siebie żadnej dodatkowej presji, skupiam się na tym, żeby zrobić wszystko, by drużyna wygrała – zapewnia w rozmowie z Łączy Nas Piłka.
Do kadry U-21, prowadzonej od początku kwalifikacji przez trenera Czesława Michniewicza, wskoczyłeś niemal z marszu. Jak się odnalazłeś w tym zespole?
Kilku zawodników znałem już wcześniej, więc wejście nie było zbyt trudne. Błyskawicznie się zaaklimatyzowałem. To na pewno też miało wpływ na – moim zdaniem – całkiem przyzwoitą grę. Ja i Bartek Bida stanowiliśmy najmłodsze ogniwa drużyny. Trener wielokrotnie jednak podkreślał, że wiek nie ma znaczenia, zresztą jestem takiego samego zdania. Nie było na co czekać, musiałem pokazać, na co mnie stać od pierwszego treningu. Trener Michniewicz lubił mój sposób gry w Leeds United. Przegadaliśmy na ten temat wiele godzin. W swoim debiucie w kadrze młodzieżowej zagrałem na tyle dobrze, żeby w istotnym spotkaniu z Rosją wyjść na boisko w podstawowym składzie.
Lubisz brać na siebie odpowiedzialność za grę?
Jasne. Jeżeli nadchodzi moment, gdy ktoś musi ją wziąć na swoje barki, staram się być tą osobą. Nie zawsze mi to wychodzi, bo nie jestem bardzo doświadczonym zawodnikiem, ale próbuję wykorzystywać na boisku to, co już potrafię. Zawsze daję z siebie maksimum możliwości. Im więcej grałem, tym pewniej się czułem. Mnie na pewno pomogło wspomniane już spotkanie z Rosją. Nie ma co ukrywać, bardziej się broniliśmy, a nie byliśmy stroną dominującą, ale wiedzieliśmy, czego się spodziewać po Rosjanach. Dołożyłem swoją cegiełkę do tamtego remisu i to też miało na mnie pozytywny wpływ. W całych kwalifikacjach zapisałem na swoim koncie trzy bramki i dwie asysty, więc na pewno mam co poprawiać. Nie jest to najlepszy wynik, ale cały czas pracuję nad tym, żeby się rozwijać i prezentować coraz lepiej.
Dostrzegasz w tych dobiegających końca kwalifikacjach jakieś kluczowe dla ciebie i zespołu momenty?
Na pewno najmocniej zapadły mi w pamięć zremisowany mecz z Rosją oraz wygrana potyczka z Serbią. Były to dla mnie premierowe spotkania w wyjściowym składzie młodzieżowej reprezentacji Polski. Grałem wtedy regularnie w klubie w drużynie U-23, byłem w mocnym gazie. Pokazałem się z całkiem niezłej strony w zespole narodowym, więc to uktwiło mi w głowie. Na szczęście omijały mnie kryzysy. Wiadomo, na samym starcie byłem wkurzony na to, że nie zagrałem z Łotwą, ale taki mam charakter – gdy nie gram, mam podrażnioną ambicję. Nie zwracałem uwagi na to, że jestem najmłodszy, że mam czas. Każdego dnia chcę rywalizować i być najlepszy.
W twojej karierze piłkarskiej często dochodzi do dużych zmian, ale chyba się ich nie boisz.
Nie, a nawet przeciwnie – bardzo je lubię. Uwielbiam poznawać coś nowego, to mnie nakręca. Jestem typem gościa, który nie przepada za siedzeniem w miejscu. Jasne, gdybym miał perspektywę regularnej gry w pierwszym zespole Leeds, nie udałbym się na wypożyczenie, ale skoro nie miałem pewności, wolałem zmienić otoczenie. Nie boję się takich decyzji i jestem na nie otwarty.
Która ze zmian popchnęła twoją karierę najmocniej do przodu?
Myślę, że przenosiny z Ruchu Chorzów do Leeds United. To była dla mnie totalna nowość, opuszczałem dom rodzinny i wyjeżdżałem za granicę. Przeprowadzka z Anglii do Hiszpanii oczywiście zrobiła na mnie wrażenie, bo spotykam się teraz z innym językiem i kulturą, ale jednak wyjazd na Wyspy Brytyjskie był nieco odważniejszym ruchem. Generalnie wiem, że mam jedną wadę – jestem bardzo niecierpliwy. Za każdym razem, gdy nie gram, bardzo się denerwuję, choć czasami odczekanie mogłoby być lepszym rozwiązaniem. To, że wszystko chciałbym od razu, na pewno jest jednym z moich minusów.
Po przejściu do Leeds nie musiałeś długo czekać na treningi z pierwszym zespołem.
Na treningi nie, ale na debiut już tak. Zresztą, na początku coś było nie w porządku z dokumentami, i przez pierwszy miesiąc nie mogłem grać w żadnych rozgrywkach. Nosiło mnie wtedy niesamowicie… A co do pierwszej drużyny, jej stałą częścią zostałem po około pół roku. Wcześniej pełniłem rolę uzupełnienia do konkretnych ćwiczeń, gdy brakowało jednego zawodnika.
Praca z Marcelo Bielsą to musi być coś wyjątkowego.
Trener zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nie jest to łatwy szkoleniowiec, szczególnie wobec młodszych i tych grających mniej piłkarzy, ale nie potrafię opisać, jak wiele się od niego nauczyłem. Nie wiem, jak dalej potoczą się moje losy i czy wrócę jeszcze do Leeds, ale na pewno treningi z Marcelo Bielsą niesamowicie mnie rozwinęły i ich skutki będę odczuwał w przyszłości. To nie był stracony czas. Jako młodzi mieliśmy ciężko, to prawda, bo łączyliśmy wyjazdy z pierwszym zespołem z grą w młodzieżowym, więc bywało, że przez dwa-trzy tygodnie nie mieliśmy nawet jednego dnia odpoczynku. Trener bardzo dużą uwagę przykłada do przygotowania fizycznego. Okres przygotowawczy, który u niego przetrwałem, był najcięższym w moim życiu. Codziennie mieliśmy dwa treningi, przyjeżdżaliśmy do klubu o 9:00 rano, a wyjeżdżaliśmy o 19:00. W innym przypadku, gdy byliśmy w Australii, graliśmy sparing z Manchesterem United. Przed meczem poszliśmy na rowerki, żeby się pobudzić. Myśleliśmy: a, co to takiego, fajnie się rozgrzejemy. Dostaliśmy jednak taką dawkę, że nie mogliśmy dobrze wyprostować nóg, a za chwilę musieliśmy rozegrać trzydzieści minut z nie byle jakim przeciwnikiem. O treningu wyrównawczym nawet nie wspominam… Dało to na pewno w kość.
Teraz, w Logrones, będziesz miał okazję regularnej gry na poziomie seniorskim.
Po sezonie, gdy awansowaliśmy do Premier League, chciałem tylko jednego – wypożyczenia. Nie chodzi o to, że bałem się rywalizacji, ale trzeba powiedzieć sobie jasno: jeśli nie grałem regularnie w Championship, to tym bardziej nie będę grał w lidze wyżej. Klub jednak dość długo z tym zwlekał, trener nie chciał mnie puścić, a wszystko rozegrało się dopiero w ostatnim dniu okienka transferowego. Wiem, że było więcej ofert, ale niestety, wcześniej nie wyrażano zgody. Przez dwa miesiące miałem z tyłu głowy, że znowu przez rok będę siedział na ławce albo trybunach i grał w zespole młodzieżowym. Wiadomo, trening u Marcelo Bielsy potrafi dać naprawdę dużo, ale chciałem rozegrać normalny, pełny sezon w seniorskim futbolu. Przeniosłem się do Logrones i tam będę walczył o swoje.
Zanim wrócisz do rywalizacji w klubie, czeka cię mecz w kadrze młodzieżowej przeciwko Łotwie. Jakie wrażenie zrobił na tobie trener Maciej Stolarczyk i jak wpłynęły na zespół spore zmiany personalne?
Pozytywne. Trener jasno wyłożył nam, czego od nas oczekuje. Mamy grać wysokim pressingiem, naciskać przeciwnika. Ceni także kreatywność, szuka ciekawych rozwiązań. Myślę, że to styl gry, w którym bardzo dobrze się odnajdę. A co do samego zespołu, to praktycznie cała kadra jest nowa. Wszyscy się dopiero poznajemy i staramy zgrywać. Dlatego też spotkaliśmy się na zgrupowaniu nie trzy dni przed meczem, a ponad tydzień. Wszystko po to, byśmy mogli się dobrze zrozumieć i zacząć właściwie funkcjonować jako drużyna. Wiadomo, że potrwa to znacznie dłużej, ale jestem przekonany, że kroczymy właściwą drogą. Bardzo się cieszę, że będę mógł grać także w kolejnych kwalifikacjach. Mam nadzieję, że się w tym sprawdzę. Nie narzucam nigdy na siebie żadnej dodatkowej presji, skupiam się na tym, żeby zrobić wszystko, by drużyna wygrała.
Fot. Michał Bartnicki, Jakub Mieleszkiewicz