Aktualności
[UEFA EURO U21] Radosny początek, smutny koniec. Polska przegrywa ze Słowacją
Tyle na to czekali, tak długo na ten pierwszy mecz UEFA EURO 2017 pracowali – i w niecałą minutę skumulowali wszystkie emocje, które towarzyszyły im w przygotowaniach. Dokładnie tak, jak wymaga tego od nich Marcin Dorna: by być od pierwszych sekund szybszym, wygrać starcie, lepiej zareagować i być pozytywnie nastawionym. Ale pewnie nawet selekcjoner i jego piłkarze nie wymarzyli sobie takiego startu turnieju. Bo już w niecałe sześćdziesiąt sekund od pierwszego gwizdka udało im się rozegranie, schemat na prawym skrzydle, wejście trzech piłkarzy w pole karne, dośrodkowanie Tomasza Kędziory było idealnie, a Patryk Lipski bramkarzowi nie dał nawet szans.
W tej chwili wypełniony stadion w Lublinie wybuchł z radości, dał niesamowitą energię, którą można było porównać do atmosfery z pierwszej reprezentacji i stadionu PGE Narodowego. Widać było również, że ma to efekt na boisku, bo w początkowej fazie gospodarze byli lepsi, skuteczniejsi i to nawet w niskim pressingu. Jednak Słowacy rośli w tym spotkaniu z każdym dokładnym zagraniem na połowie Polaków. Widać było w ich grze jakość – po dryblingach oraz prostopadłych podaniach Stanislava Lobotki, zejściach Jaroslava Mihalika do środka pola. Właśnie taka akcja przyniosła im wyrównanie, a w defensywie rywali zadziałał efekt domina: Mihalik minął Przemysława Frankowskiego i podał do środka, gdzie Chrien utrzymał się przy piłce i zdołał się tak obrócić, by zagrać jeszcze do Martina Valjenta. Prawy obrońca zaskoczył kryjącego go Bartosza Kapustkę i płaskim strzałem nie dał Jakubowi Wrąblowi szans.
Wyrównanie było zasłużone i przed przerwą to Słowacy dominowali, mieli lepsze sytuacje. Wrąbel jeszcze kilka razy musiał bronić ich strzały, w jednej z groźniejszych okazji odbił piłkę przed siebie, ale jeszcze uratował swój zespół przy dobitce. Z kolei Polacy atakowali zrywami: mieli fragmenty, gdy dłużej utrzymywali się przy piłce i szukali okazji przez akcje prawą stroną. Frankowski dobrze współpracował z Kędziorą, jednak brakowało przewagi liczebnej pod bramką przy dośrodkowaniach, jak w pierwszej minucie. Gra biało-czerwonych była mało zrównoważona, po lewej stronie Kapustka był częściej faulowany, niż mógł stworzyć przewagę, choć jego rajd z 28. minuty i podanie do Stępińskiego sprawiły Słowakom więcej problemów. Jeszcze przed przerwą po sytuacji Mihalika i obronie Wrąbla to gospodarze dłużej utrzymywali się przy piłce.
Druga połowa to znów mocny start Polaków: Wrąbel wykopał piłkę do Stępińskiego, ten zdołał odegrać ją do Frankowskiego, lecz skrzydłowy w sytuacji sam na sam nie zdołał pokonać Chovana. Jednak tym razem biało-czerwoni nie oddali tak łatwo inicjatywy, częściej i skuteczniej przechwytywali piłkę, by wyprowadzać kontry. Bronili wyżej od bramki Wrąbla, choć Słowacy mieli też szanse, gdy golkiper niepewnie interweniował przy dwóch dośrodkowaniach. I aż do ostatniego kwadransa był to z obu stron mecz pół-szans, na wpół dobrych akcji, ataków bez ostatniego podania. Wreszcie po 75. minucie znów tempo wzrosło.
Pierwszą piłkę meczową miał Linetty, gdy jego przechwyt oraz akcja przyniosła szansę na strzał z ósmego metra, choć pomocnik wyraźnie przestrzelił. Kilkadziesiąt sekund później szczęście było po stronie Słowaków: po przebitce sam na sam z Janem Bednarkiem ruszył Matus Bero. Jeszcze środkowy obrońca zdołał piłkę trącić i wybić spod nóg rywala, ale tam nadbiegł Pavol Safranko i uderzył pod nogami Wrąbla. Nie załamało to Polaków, którzy docisnęli szukając wyrównania. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Dawidowicz uderzył piłkę niemal idealnie, jednak Adrian Chovan fantastyczną paradą wybił ją na poprzeczkę. Chwilę później świetnie w ostatnich momentach interweniowali jego koledzy, gdy już strzelał jeden z Polaków. Marcin Dorna wprowadził Krzysztofa Piątka oraz Jarosława Niezgody, by jeszcze zwiększyć siłę ataku biało-czerwonych.
Nie był to jednak wieczór radości dla kilkunastu tysięcy Polaków. Mecz, który dla biało-czerwonych zaczął się tak fantastycznie skończył się porażką, a takich format dwunastozespołowego turnieju nie wybacza. Remis we wcześniej rozegranym spotkaniu Szwedów z Anglikami pozostawia nadzieje na drugie miejsce, lecz jednocześnie podnosi znaczenie kolejnych starć Polaków. Za trzy dni w Lublinie i później w Kielcach drużyna Marcina Dorny musi po prostu wygrać.
Polska – Słowacja 1:2 (1:1)
Bramki: Patryk Lipski 1 – Martin Valjent 20, Pavol Safranko 78.
Polska: 12. Jakub Wrąbel – 4. Tomasz Kędziora, 6. Jan Bednarek, 15. Jarosław Jach, 2. Paweł Jaroszyński – 17. Paweł Dawidowicz, 7. Karol Linetty – 11. Przemysław Frankowski, 10. Patryk Lipski (82, 18. Jarosław Niezgoda), 19. Bartosz Kapustka (59, 13. Łukasz Moneta) – 9. Mariusz Stępiński (84, 16. Krzysztof Piątek).
Słowacja: 1. Adrian Chovan – 4. Martin Valjent, 2. Branislav Ninaj, 3. Milan Skriniar, 14. Robert Mazan – 6. Stanislav Lobotka – 10. Albert Rusnak, 21. Matus Bero (90, 22. Laszlo Benes), 8. Martin Chrien, 7. Jaroslav Mihalik (82, 17. Lukas Haraslin) – 15. Adam Zrelak (73, 18. Pavol Safranko).
Żółta kartka: Skriniar.
Sędziował: Serdar Gozubuyuk (Holandia).