Aktualności

[UEFA EURO U21] Portugalia 1:3 Hiszpania. Lekcja i przyjemność z oglądania futbolu

Reprezentacja21.06.2017 

Na trybunach było prawie czternaście tysięcy ludzi, w tym kilkadziesiąt grup adeptów piłkarskich z różnych akademii, a także uczestnicy kursu Szkoły Trenerów PZPN. I we wtorkowy wieczór każdy opuszczał gdyński stadion z uśmiechem i głową pełną fantastycznych zagrań oraz akcji. Na UEFA EURO U21 takiej reklamy i tak wysokiego poziomu nie było od lat.

Meksykańska fala kilka razy okrążała trybuny stadionu w Gdyni, ale nikt nie chciał angażować się na dłużej. Aż szkoda było odwracać uwagę od boiska, skupiać się na czymś innym niż gwiazdach z Hiszpanii i Portugalii – głównie dlatego, że mogło to kosztować straconego gola. Choćby w przypadku trafienia Brumy, który pięknym półwolejem prosto z powietrza trafił idealnie w boczną siatkę po wybiciu piłki przy rzucie rożnym. Portugalczyk nie mógł tego zrobić lepiej, ale równie dobrze można opisać drybling Saúla Ñígueza przy pierwszym golu, szybkie prowadzenie piłki niemal pod sobą, z dala od interweniujących rywali.

Piłkarz idealny

Jednak mecz był tak piękny, tak świetny do oglądania i nauki, ponieważ zawierał wszystkie umiejętności piłkarskie. Dosłownie każdy aspekt gry indywidualnej był dostrzegalny w postawie zawodników z obu drużyn. Zaczynając od bramki: rozegranie Bruna Vareli, który za każdym razem idealnie posyłał piłkę do wysoko oraz szeroko rozstawionych bocznych obrońców. W defensywie imponowali Edgar Ié, sprytnymi wślizgami zatrzymując przeciwników, albo siłą Ruben Semedo, który popełnił również błędy przy drugim i trzecim golu Hiszpanów – nawet przy swoim wzroście, zasięgu i koordynacji nie był w stanie zatrzymać rywali.

A po bokach imponowali prawi obrońcy. João Cancelo świetnie poruszał się wzdłuż linii, umiejętnie wykorzystując momenty do wybiegnięcia za obronę rywali, przyspieszając i rozgrywając piłkę na jeden, dwa kontakty. Jednak Hector Bellerín był jeszcze lepszy: choćby dlatego, że jego lekkość biegu dawała wrażenie oglądania czterystumetrowca, nie piłkarza. Oczywiście on również łączył talent motoryczny z futbolowym, choć najbardziej imponowała jego inteligencja przestrzenna: gdy było trzeba, schodził do środka pola, nawet w tercji ataku zamieniając się pozycją z napastnikiem. Wbrew stereotypowemu myśleniu o piłkarzu na pozycji bocznego obrońcy, Hiszpan pokazywał mądrość w otwieraniu możliwości podania, zamiast samemu tylko zagrywać piłki w pole karne.

Występ defensywnych pomocników był ucztą inteligencji boiskowej: Ruben Neves i Marcos Llorente pokazali inne umiejętności, ale wzajemnie się dopełniające. Portugalczyk był bardziej agresywny w grze odbiorem, gdy Hiszpan świetnie rozczytywał akcje rywali, w odpowiednich momentach przechwytywał ich podania, lub przejmował niczyją piłkę. Z kolei Neves fantastycznie rozprowadzał ataki Portugalczyków, omijał drugą linię przeciwników, bardzo często wykorzystywał wysokie ustawienie ich bocznych obrońców. A Llorente lubował się w prostej, krótkiej grze – jakby na utrzymanie na małym polu. Zagranie-podanie – a po trzech takich wymianach następował przerzut do skrzydła.

Gol Saúla Ñígueza był wyjątkowy, lecz to jego prowadzenie piłki, łatwość wydostawania się z pozornych kłopotów imponowała najbardziej. – On imponował nie tylko dzisiaj, ale również w marcowych sparingach. Odkąd gra wyżej zdobywa więcej goli. To jednak tylko część jego gry, ponieważ najważniejsze jest utrzymanie bardzo wysokiego poziomu przez cały czas – komplementował swojego pomocnika Albert Celades. Równie dobrze spisywał się Dani Ceballos, lubujący się w zagrywaniu piłki między nogami przeciwnika – zresztą takich „siatek” było spróbowanych w samej pierwszej połowie kilkanaście. O ile jeszcze z Macedonią nie wychodziło mu to tak dobrze, o tyle z Portugalią świetnie wkomponował się w akcje swojej drużyny. Łamał schematy, zaskakiwał rywali i przyspieszał akcje. – Czułem się na boisku bardzo pewnie – mówił po spotkaniu i dokładnie to było po nim widać.

Wreszcie skrzydłowi – lekkość w biegu i prowadzeniu piłki Marco Asensio musiała imponować na równi z jego talentem do wyszukiwania zagrań dla rywali niedostrzegalnych. Zresztą nie tylko dla obrońców: kibice również głośno wzdychali zaskoczeni, gdy okazywało się, że prostopadłe podanie między kilkoma piłkarzami dociera do adresata i jest groźna sytuacja w polu karnym. Ale mogła się również podobać gra Daniela Podence, czyli niskiego skrzydłowego Portugalczyków. On był bliski strzelenia gola przy bezbramkowym remisie, trafił w słupek. Jednak przy swoich warunkach fizycznych (165cm wzrostu, 58kg wagi) imponował sprytem oraz balansem ciała. 22-latek miał zwód z piłką pod siebie, ale zarówno prawą, jak i lewą nogą, zawsze będąc nieobliczalnym dla przeciwnika.

Napastnicy? Portugalczycy przyjęli niekonwencjonalne rozwiązanie taktyczne, ponieważ ich „dziewiątka” – Bruno Fernandes – była de facto „dziesiątką”. Za to po stronie Hiszpanów zachwycał Sandro Ramírez – zwłaszcza pracą, uciekaniem od rosłych stoperów Portugalii, wyciąganiem ich z pozycji, utrzymywaniem się przy piłce pod presją i nawet podaniami diagonalnymi, by tylko ataki przyspieszyć. Dostał za to nagrodę, czyli podanie od Gerarda Deulofeu przy drugim golu, gdy idealnie swoim ruchem bez piłki zmylił Semedo.

Pressing na dwa sposoby

Właśnie Sandro Ramírez określił dobitnie postawę Hiszpanów przeciwko bardzo mocnej Portugalii. – To był niemal kompletny występ naszego zespołu – powiedział. Zresztą podobnie wypowiadali się Portugalczycy. – Jednym z naszych założeń na ten turniej było pokazanie swoich talentów i dziś to zrobiliśmy. Jestem smutny, że przegraliśmy, ale nie przejmuję się naszym występem. Według mnie był on świetny – zaznaczył Rui Jorge, selekcjoner Portugalczyków. Z kolei jego przeciwnik Albert Celades w pierwszej kolejności docenił jakość obu stron. – Był to świetny mecz dwóch wielkich drużyn. W eliminacjach skuteczność była naszym problemem, dziś Portugalczycy też mieli więcej strzałów, ale nasza jakość w ofensywie jest spora – dodał.

Także z perspektywy trenerów było to świetne widowisko: w kontekście tego, jak obie drużyny szukały przewag, jak starały się wykorzystać przewagę jakości w konkretnych strefach. – Były także momenty, gdy cierpieliśmy, ale utrzymaliśmy kolektyw i daliśmy sobie radę – zaznaczył Celades. – Gdy odcinaliśmy im rozegranie piłki, to mieli problemy. Staraliśmy się prowadzić pressing od pierwszych minut, mieliśmy też świetne szanse. Jednak przegraliśmy z wielkim zespołem – tłumaczył Rui Jorge.

Faktem jest, że właśnie pressing był taktycznie najciekawszym aspektem w obu zespołach – zwłaszcza, że oglądaliśmy różne ustawienia. Portugalczycy wybrali system 4-3-1-2, z kolei Hiszpanie wyszli ustawieni w klasycznym 4-3-3. Ci pierwsi starali się zaburzać grę przeciwników właśnie w bocznych sektorach, a drudzy – przez pressing na Nevesie, którego czasem otaczało nawet pięciu przeciwników. Widać było też, ile problemów sprawia drużynie Celadesa przebicie się środkiem pola i jak z czasem, reakcją na sytuację coraz częściej atakowali skrzydłami. Z kolei ruchliwość Portugalczyków w ataku, wymienność pozycji oraz umiejętność wprowadzania bocznych obrońców w strefę ataku była równie imponująca – stąd taki występ João Cancelo, stąd wiele ataków przed przerwą, gdy bramkarz i stoperzy Hiszpanów musieli radzić sobie z dośrodkowaniami.

Tych aspektów taktycznych można by wymieniać wiele, dyskutować i analizować ten mecz godzinami, ale to też efekt tego, że i jako poszczególne zagrania, i jako całość wbije się on w głowę. Jest to nie tylko podkreślenie jakości piłkarzy, którzy przyjechali na turniej do Polski, ale też pewien sposób budowania pierwszej reprezentacji. Łącznie z 2011 rokiem, gdy UEFA EURO U21 wygrali Hiszpanie, to drużyny z półwyspu iberyjskiego zdobyły dwa z trzech mistrzostw w tej kategorii wiekowej, dwa lata temu drużyna Ruiego Jorge doszła do finału. W ostatnich siedmiu latach Hiszpanie wygrywali trzy mistrzostwa Europy do lat 19, Portugalczycy byli finalistami w 2014, półfinalistami w ubiegłym roku. Za to wygrali tytuł w U17 w 2016 roku, Hiszpanie dokonali tego w maju w Chorwacji, wcześniej w 2015, 2012, 2012… W barwach Hiszpanii triumfowali już Saul, Deulofeu, Suarez, Arrizabalaga, u Portugalczyków dwa lata temu na turnieju U21 w Czechach był Neves, Cancelo, a w finaliście EURO U19 z 2013 byli też bramkarz Bruno Varela i obrońca Edgar Ié. To imponująca, wypracowywana latami ciągłość, która przekłada się również na sukcesy seniorów.

Jeden z obrazków po tym fenomenalnym spotkaniu był szczególnie uderzający. Rozradowana grupka hiszpańskich kibiców wyraźnie czująca się w Polsce coraz lepiej wychodziła ze stadionu skandując łamaną polszczyzną: „Bardzo nam miło!”. Gdyby tylko to była prawda, ponieważ – zwłaszcza przez pryzmat boiskowych wydarzeń – cała przyjemność była po stronie gospodarzy tego wydarzenia. W Gdyni dwie świetne drużyny udzieliły najprzyjemniejszej z możliwych lekcji futbolu, może takiej, której efekty będą ciągnęły się latami. Choćby dzięki temu, że z trybun każdy ruch, każde zagranie i sztuczkę hiszpańskich oraz portugalskich piłkarzy śledziło kilkaset adeptów szkółek i akademii. Jeśli choć część weźmie z tego spotkania coś do siebie, na teraz i na przyszłość, to już organizacja całego turnieju powinna się Polsce i Gdyni opłacić.

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności