Aktualności
Przełom w karierze Krystiana Bielika. Awans sportowy daje mu nowe możliwości
W meczu, który decydował o awansie, zespół Polaka wygrał 2:1 z Sunderlandem. Bielik został MVP spotkania, za co otrzymał pamiątkową statuetkę. – Chcę tylko powiedzieć: dziękuję wszystkim za wszystko. Wszyscy na to zasłużyliśmy – napisał na swoich mediach społecznościowych. Dla naszego zawodnika był to kolejny sukces, który zapisze na konto sezonu 2018/19. Oprócz promocji z Charlton, wywalczył także przepustkę na młodzieżowe mistrzostwa Europy. A niedawno otrzymał pozytywną informację ze sztabu selekcjonera Czesława Michniewicza, gdyż jego nazwisko znalazło się w gronie wybrańców, którzy wystąpią na EURO.
Halo, tu Bielik!
Akurat obecność Bielika w 23-osobowej kadrze nie jest żadną niespodzianką. Z bardzo dobrej strony pokazał się on w barażach przeciwko Portugalii, zwłaszcza w drugim spotkaniu, wygranym przez biało-czerwonych 3:1. Nie tylko strzelił gola, choć występował w środku obrony, ale też wywiązywał się ze wszystkich zadań defensywnych. I to pomimo faktu, że w Charltonie częściej występuje na pozycji defensywnego pomocnika. Co ciekawe, Bielik nie był nawet przewidziany do gry w roli środkowego obrońcy w kadrze U-21. W ogóle w reprezentacji Michniewicza zadebiutował z konieczności, bo przed barażami problemy zdrowotne miał Paweł Bochniewicz. Defensor Górnika Zabrze w eliminacjach tworzył duet środkowych obrońców razem z Mateuszem Wieteską.
– Polscy kibice nie mają możliwości oglądać mnie na co dzień w telewizji, bo nie pokazuje się u nas League One, ligi angielskiej U-23, a to naprawdę silne rozgrywki. Mimo wszystko ciężej się stamtąd wybić do reprezentacji, bo chłopaków z ekstraklasy trenerzy mają na co dzień na żywo – mówił Bielik.
Wielu mogło o nim zapomnieć, gdyż wcześniejsze perypetie sprawiły, że zatrzymał się w miejscu. Był w punkcie zerowym swojej kariery. Rytm jego życia wyznaczały kolejne kontuzje. Efekt? Zaledwie cztery występy w drużynie U-23 Arsenalu Londyn, z którego dwukrotnie był wypożyczany: jesienią 2017 roku do Birmingham, wiosną 2018 roku do Walsall. Jednak w obu tych klubach nawet nie powąchał murawy.
Gorzej być nie mogło
Los płatał mu figla, rozprawił się z piłkarzem brutalnie. Nic dziwnego, że frustracja narastała. – Przez bark nie grałem cztery miesiące aż wróciłem na dwa mecze. Czułem się w nich bardzo dobrze fizycznie. Wtedy odezwało się kolano, fizjoterapeuta dał mi dwa dni przerwy, a trzeciego wyszedłem na kilka ćwiczeń. Przygotowywałem się jak do każdego treningu: rozgrzewka wewnątrz na siłowni, rozgrzewka na boisku. Przy czwartym sprincie naderwałem mięsień dwugłowy i… coś we mnie pękło. To był cios. Wróciłem po kontuzji barku i wiedziałem, że wciąż mam szansę na wypożyczenie, ale przydarzyło się takie czas. Wzięło mnie Walsall, trenowałem z nimi tydzień i ósmego dnia naderwałem ten sam mięsień. Nie wiem, czy za bardzo się spieszyłem, czy czegoś nie zrobiłem… Nieważne. Teraz jestem zdrowy. Zmęczony – w czternaście dni zagraliśmy cztery mecze – ale czuję się bardzo dobrze. Mięśnie są silniejsze niż były – powiedział Łączy Nas Piłka. Przygotowywał się wówczas do ważnego pojedynku z... Sunderlandem.
Mecz odbył się dzień po 21. urodzinach Bielika. Polak spędził na boisku 90 minut. W minionym sezonie był to raczej standard, należał bowiem do podstawowych zawodników zespołu walczącego o Championship. Kontuzje już mu tak nie doskwierały, mógł więc skupić się na grze. Wyszło lepiej niż poprawnie: 34 występy ligowe, cztery gole.
Jasna strona kariery
Nie tylko sportowo Bielik odżył w League One. – Były momenty lepsze i gorsze. Myślę, że gdybym nie miał przyjaciół takich, jakich mam w Londynie, to byłoby mi ciężej. Gdy jesteś kontuzjowany przez rok, to dokładnie wiesz, co będziesz robił danego dnia. Budzisz się rano i już to wiesz: kogo zobaczysz w siłowni, jakie ćwiczenia będziesz musiał wykonać… Ta monotonia może wykończyć. Dodatkowo widzisz kolegów, którzy szykują się do weekendowego meczu, gdy ty wzmacniasz bark na siłowni… Był to ciężki okres i na pewno się zmieniłem pod każdym względem: jako piłkarz i jako człowiek. Wcześniej nie doceniałem tego, co miałem. Widzę teraz, jak młodsi nie podchodzą w stu procentach do rozgrzewki, pracy na siłowni. Ale tego bez ciężkiej kontuzji się nie poczuje, nie zrozumie. To nie jest oczywiście tak, że teraz pracując na maksimum i nad każdym aspektem, to nic mi się nie stanie. Ale wierzę, że sobie pomagam, by zagrać cały sezon bez kontuzji – tłumaczył młodzieżowy reprezentant kraju.
– Czekałem na swoją szansę, kontuzje bardzo mi przeszkodziły, ale meczem w Zabrzu chyba dobrze się przypomniałem – mówił kilka miesięcy temu. Przypomniał się fanom w Polsce, to na pewno. Z drugiej strony jego nazwisko mogło utrwalić się także w pamięci kibiców angielskich dzięki udanym występom w League One oraz przede wszystkim z powodu bardzo dobrej gry w finałowym spotkaniu z Sunderlandem.
Przez EURO do...?
Pojedynek w stolicy Anglii oglądało 76 tysięcy widzów, połowę stanowili sympatycy Charltonu. W internecie można obejrzeć film z najlepszymi zagraniami Polaka z finału play-off. Bielik wygrał siedem z dziesięciu pojedynków z piłkarzami Sunderlandu. Nie zanotował żadnej straty, zaliczył trzy odbiory piłki, jeden strzał zablokował, podawał z celnością 80 procent. Trzy z czterech długich przerzutów polskiego zawodnika było celnych. Operował w środku pola, na której to pozycji czuje się coraz pewniej. – Potrafię zagrać tu i tu, ale gdyby przyszedł mój debiut w Premier League, np. z Liverpoolem, to wolałbym zagrać w obronie. Pomimo tego, że musiałbym walczyć z Roberto Firmino, że biegłby na mnie Mohamed Salah. Czułbym się pewniej, bo w ciągu ostatnich kilku lat zagrałem na tej pozycji o wiele więcej meczów w seniorskiej piłce – zaznaczył 21-latek, który dołożył dużą cegiełkę do awansu i dziś może mówić, że ma za sobą najlepszy sezon w karierze. Przynajmniej przełomowy.
Przed nim dużo lepsze widoki na przyszłość aniżeli w analogicznym okresie wcześniejszego sezonu, kompletnie dla niego nieudanego. Koniec sezonu 2018/19 oznacza koniec wypożyczenia Bielika z Arsenalu do Charlton Athletic. Co dalej? Przede wszystkim najpierw młodzieżowe mistrzostwa Europy, które mogą otworzyć dalszą drogę.
Piotr Wiśniewski