Aktualności

Patryk Dziczek pewniakiem w Salernitanie. „Przed nami długa, pełna pułapek droga”

Reprezentacja28.01.2020 

Przez kilka miesięcy po transferze z Piasta Gliwice do Lazio Rzym i wypożyczeniu do drugoligowej Salernitany Patryk Dziczek nie był w stanie wywalczyć sobie miejsca w składzie zespołu Gian Piero Ventury. Po wyleczeniu urazu wskoczył jednak do podstawowej jedenastki, zapisał na swoim koncie dwie asysty i dziś jest pewnym punktem drużyny walczącej o awans do Serie A.

Gdy Patryk Dziczek odchodził z Piasta Gliwice do Lazio Rzym, by błyskawicznie udać się na wypożyczenie do US Salernitana 1919, wydawało się, że to bardzo rozsądny ruch. Dzięki czasowym pobycie w klubie o mniejszej renomie niż słynne Lazio, młodzieżowy reprezentant Polski miał przyzwyczaić się do włoskich realiów, nauczyć taktyki i przystosować do wymagań panujących w jednej z najlepszej lig Europy, a co za tym idzie, także świata. Tym bardziej, że szkoleniowcem występującej w Serie B Salernitany jest Gian Piero Ventura, były selekcjoner reprezentacji Włoch. Dziczek przeprowadzał się do Włoch ze świadomością, że na szansę w klubie ze stolicy będzie musiał jeszcze poczekać. – Treningi są dużo intensywniejsze, niż te w Polsce, trwają też dłużej. Już na samym starcie trener Gian Piero Ventura przedstawił mi swoje oczekiwania wobec mojej osoby, powiedział, jakim gramy systemem, w jaki sposób mam się poruszać po boisku – mówił Dziczek w rozmowie z Łączy Nas Piłka. Przyznał również, że we Włoszech bardzo dużo czasu poświęca się taktyce. – Spośród sześciu treningów, które odbyłem w pierwszym tygodniu w Salernitanie, trzy były poświęcone właśnie temu zagadnieniu. Pierwsze dwie jednostki były bardzo intensywne, później było nieco lżej. Trener przekazuje nam wiele uwag, które później musimy realizować na boisku – zaznaczył.


Argumentem przemawiającym za takim ruchem Dziczka była oczywiście także regularna gra. W Lazio takich szans byłoby zapewne dużo mniej, tymczasem w Salernitanie trener Ventura zabiegał o wypożyczenie polskiego pomocnika. – Wiem, że bardzo chciał mnie widzieć w swojej drużynie. Wyjechałem do Włoch pod koniec okienka transferowego i z tego, co słyszałem, szkoleniowiec często dopytywał, kiedy w końcu do nich dołączę. To bardzo miłe, ale bez ciężkiej pracy i pokazywania własnych umiejętności łatwo i szybko szansy nie dostanę – zauważył Dziczek. – Przeniosłem się do Włoch po to, by się sukcesywnie rozwijać. Mogłem wybrać kierunek rosyjski, bo takie zapytania również się pojawiały, miałem nawet konkretną ofertę. Choć finansowo bym na tym bardzo mocno skorzystał, zdecydowałem się na Włochy, by skupić się na rozwoju. Zarobię mniejsze pieniądze, ale najważniejsze jest to, by być coraz lepszym piłkarzem. W Salernitanie trafiłem na bardzo doświadczonego trenera, byłego selekcjonera reprezentacji Włoch, który ma bardzo dużą wiedzę o piłce nożnej. Ten szkoleniowiec doskonale wie, co robi i to dla nas bardzo duże ułatwienie – dodał „Dziku”.

W teorii wszystko wyglądało modelowo, jednak rzeczywistość okazała się mniej kolorowa. Dziczek sezon rozpoczął na ławce rezerwowych, nie podnosząc się z niej w pierwszych dziesięciu kolejkach. – To nadal młody zawodnik. Największym błędem byłoby zbyt szybkie wprowadzenie go na boisko. Ma czas na naukę, musi zrozumieć założenia i sposób, w jakim gramy – mówił Gian Piero Ventura. Gdy Polak już zaskarbił sobie zaufanie szkoleniowca i znalazł się w wyjściowej jedenastce na mecz z Virtus Entellą, na rozgrzewce… doznał kontuzji. Początkowe wieści były bardzo niepokojące – mówiło się nawet o zerwaniu więzadeł krzyżowych. Na szczęście te diagnozy okazały się błędne. Dokładne badania rezonansem magnetycznym wykazały uszkodzenie więzadeł pobocznych przyśrodkowych, co w kontekście pauzy było dużo bardziej korzystne, niż wcześniejsze rokowania. Młodzieżowy reprezentant Polski wrócił do gry po miesiącu, debiutując w barwach Salernitany w meczu przeciwko AS Cittadella. Choć jego zespół uległ rywalowi 3:4, Dziczek zagrał na tyle dobrze, by w kolejnym starciu wyjść na murawę w podstawowym składzie.


Po meczu z FC Crotone Polak mógł być już w dużo lepszym nastroju. Salernitana wygrała 3:2, a Dziczek zapisał na swoim koncie asystę przy trafieniu Cedrica Gondo. Od tego czasu nie schodzi z boiska choćby na minutę, a w starciu z Pordenone Calcio – wiceliderem Serie B – dołożył kolejną asystę, a jego zespół wygrał 4:0. W sześciu meczach, w których w pełnym wymiarze czasowym wystąpił Dziczek, Salernitana zgromadziła na swoim koncie trzynaście punktów, przegrywając tylko jedno spotkanie. Zespół Polaka zaczął piąć się w ligowej tabeli i ma już tylko trzy „oczka” straty do wicelidera. Prowadzące w zestawieniu Benevento Calcio wydaje się pozostawać poza zasięgiem – 15 punktów przewagi nad drugim w tabeli zespołem to potężna zaliczka w kontekście końcowej fazy sezonu. W przypadku Salernitany drugie miejsce i awans do włoskiej elity nie jest jednak celem nieosiągalnym. A jeśli nawet nie uda się wywalczyć bezpośredniej promocji, udział w barażach jest jeszcze bardziej prawdopodobny. – Serie B jest ligą nieprzewidywalną. Przed nami długa droga, pełna pułapek. Chcemy jednak cały czas się rozwijać – powiedział po meczu z Cosenzą Calcio Gian Piero Ventura. Miejmy nadzieję, że Patryk Dziczek pokaże się w kolejnych meczach z jeszcze lepszej strony i sezon 2019/2020 – mimo kiepskiego początku – będzie mógł zaliczyć do udanych.

Emil Kopański

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności