Aktualności
Krystian Bielik i jego początki w Koninie. „Sport wypił z mlekiem matki”
Jesień 2006 roku, Konin. Nikt nie przypuszczał, że na zajęciach w ramach gier i zabaw w jednej z miejscowych szkół podstawowych właśnie zaczyna swoją karierę piłkarską Krystian Bielik. – Dla większości z młodych chłopaków to były faktycznie gry i zabawy, ale Krystian był już wtedy zakręcony na punkcie piłki – wspomina początki naszego defensora jego pierwszy trener.
Mecze młodzieżowej reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy we Włoszech to dla mieszkańców Konina był wyjątkowy czas. Do tej pory najbardziej znanymi piłkarzami wywodzącymi się z niespełna 80-tysięcznego miasta byli Andrzej Woźniak, który grał w FC Porto, dzisiaj natomiast jest w sztabie trenerskim drużyny narodowej, a także obrońca Marcin Kamiński. Dlatego występy w koszulce z orłem na piersi kolejnego rodowitego mieszkańca Konina, który pierwsze piłkarskie kroki stawiał w miejscowym Górniku, wywołały ogromne emocje.
Pierwsze piłkarskie zajęcia Krystian, jeszcze jako ośmiolatek, zaliczył w szkole podstawowej. Trafił na nie w pierwszej klasie, za pośrednictwem mamy. Zresztą nie miał chyba innego wyjścia. Oboje rodzice Krystiana są bowiem nauczycielami wychowania fizycznego. – Sport wypił z mlekiem matki. Prowadziłem zajęcia dla pierwszaków, mama skontaktowała się ze mną, czy może przyjść z Krystianem. Wtedy jeszcze nie było tylu akademii czy szkółek. Od razu dało się zauważyć, że chłopak ma talent – opowiada Dębowski.
Nie tylko talentem wyróżniał się młody Krystian Bielik. Był także wyjątkowo dojrzały na tle rówieśników. – Jeżeli o kimś szło powiedzieć, że w wieku 7-8 lat miał dojrzałość, to właśnie tym kimś był Krystian – trener wspomina pierwsze zajęcia ze swoim najsłynniejszym podopiecznym. – Dla większości to była przede wszystkim zabawa i rekreacja. Gdy jedni tylko pytali: „proszę pana, mogę się napić, czy mogę zjeść kanapkę?”, to u Krystiana było widać chęć do gry. Inni bawili się piłką, Bielik się z nią poruszał – wspomina o początkach z przełomu sezonu 2006/2007. – Na palcach jednej ręki można było policzyć zajęcia, na których go nie było. Krystian miał to coś. Ja to nazywam iskrą bożą. To jest coś takiego, czego nie wypracujesz w procesie treningowym. Pewne rzeczy można poprawić, wypracować, ale u Krystiana było to widać momentalnie.
Pierwsza próba charakteru, których później było zresztą wiele, przyszła bardzo wcześnie. Już w drugiej klasie szkoły podstawowej zaczął grać w Górniku Konin z chłopakami o dwa lata starszymi od siebie. – Zawsze się wyróżniał warunkami fizycznymi, miał to po rodzicach, nie było widać różnicy. Ale nie grał bynajmniej dlatego, że był wysoki. Nie odstawał umiejętnościami technicznymi, dawał radę – tłumaczy trener.
Kolejną taką próbą, a właściwie serią testów, były dla młodego zawodnika zmiany barw klubowych. Niezłomny charakter pokazał chociażby przechodząc z Lecha Poznań do Legii Warszawa. Wtedy także doszło do zmiany pozycji, bo w Koninie Bielik był zawodnikiem... ofensywnym. – U nas grał jako typowa dziesiątka, za napastnikiem. Dopiero w każdym kolejnym klubie był coraz bliżej własnej bramki – przypomina Dębowski.
W wieku niespełna 17 lat, jesienią 2014 roku, zaliczył debiut w ekstraklasie. – Długo pracowałem na ten moment, słowa uznania, które usłyszałem, są budujące, ale wszystko dopiero przede mną – mówił po w meczu z Koroną Kielce. Pięć ligowych występów w pierwszej drużynie stołecznej ekipy, a później dość niespodziewany wyjazd do Arsenalu Londyn, gdzie spełnienie dziecięcych marzeń o grze na Wyspach Brytyjskich było jednocześnie kolejną wielką próbą charakteru.
Bielik, skazany na walkę o jak najlepszą pozycję w Anglii, musiał ciągle coś udowadniać. Pal licho, że trenerom, ale także ekspertom, jak również kibicom w Polsce. Dopiero w ostatnich miesiącach mógł poczuć większą swobodę. – Bielik jest silny. Może grać jako defensywny pomocnik, ale też na pozycji środkowego obrońcy. Jest fantastyczny z piłką przy nodze. Nie możesz grać dla Arsenalu, jeśli tego nie umiesz. Jest dla nas świetnym wzmocnieniem – mówił o Polaku trener Charltonu Lee Bowyer, kilka miesięcy po tym, gdy Bielik trafił do tego klubu. To jego trzecie wypożyczenie z Arsenalu, ale pierwsze, które tak dobrze spożytkował, zakończone awansem do Championship. Wcześniej na przeszkodzie stawały przede wszystkim kontuzje. – Gdyby nie urazy, to już miałbym na koncie występy w Arsenalu, grałbym w Premier League – mówił niedawno nasz bohater.
Z takimi wypowiedziami, w których nasz defensor pokazuje swoją pewność siebie i wysoką świadomość, Krystian Bielik zresztą również jest kojarzony. Niektórzy przede wszystkim pamiętają niefortunną wypowiedź sprzed dwóch lat, podczas EURO U-21 w Polsce. Jak sam Krystian przyznaje, nie powinna mieć ona miejsca, a drużynę i trenera Marcina Dornę po tych słowach przeprosił. – Był to największy błąd, jaki popełniłem w dotychczasowej karierze, za który słusznie spadła na mnie duża krytyka – przyznał.
I chociaż czasem Bielik pewnie będzie jeszcze stereotypowo określany, jako chłopak przesadnie pewny siebie, czasem może nawet arogancki lub butny, to jednak zdecydowanie bardziej pasuje do niego inna „łatka”. W ubiegłym roku pomógł klubowi, w którym stawiał pierwsze kroki. Górnik Konin otrzymał od swojego wychowanka sprzęt dla drużyn młodzieżowych. – Nigdy żadnych problemów Krystian nie stwarzał. Gdy już był graczem Lecha, a miał przerwę w treningach w Poznaniu, to przyjeżdżał do nas i z nami trenował. Zawsze pozytywnie nastawiony, kontakt cały czas staramy się utrzymywać – mówi jego pierwszy trener, który pamięta również zachowania Krystiana poza boiskiem. – Często jeździliśmy na obozy z klubu, to nieraz były wręcz rodzinne wyjazdy. Zimą w Poroninie, latem w Świnoujściu. Pamiętam, jak wnosił moją córkę na barana pod góry. Zajmował się nią jak starszy brat – uśmiecha się były trener Górnika.
Konin to dla Krystiana Bielika nie tylko najbliższa rodzina. To także mnóstwo wspomnień, bliscy przyjaciele i wspomnienia, do których stara się w miarę możliwości wracać... – To jest cały czas ten sam chłopak. Wyjechał szybko z Konina, ale się nie zmienił. Jest to dla nas piękna sprawa, powód do dumy. Bo chociaż piłkarsko ukształtował się w Lechu, to jest dumą całego Konina. Wszyscy za niego trzymamy kciuki – dodaje na zakończenie były szkoleniowiec Bielika.
Tadeusz Danisz