Aktualności
Józef Młynarczyk: Za moich czasów o trenerze bramkarzy można było tylko pomarzyć
Reprezentacja20.09.2016
Na co dzień jest pan trenerem bramkarzy w reprezentacji Polski U21. Niedawno gościł Pan w Letniej Akademii Orłów, gdzie pracował z chłopcami urodzonymi w 2003 i 2004 roku. Jak do zawodu bramkarza przygotowywał się pan będąc w ich wieku?
– Nie wiedziałem jeszcze, że będę grać w piłkę, a tym bardziej na bramce. W szkole podstawowej zetknąłem się ze sportem i uprawiałem niemal wszystkie dyscypliny: siatkówka, koszykówka, piłka ręczna, piłka nożna, rzut piłeczką palantową… Występowałem w reprezentacji szkoły w każdej z nich. Byłem człowiekiem aktywnym i sport podobał mi się w każdej formie. Oby tylko grać, oby się ruszać, oby mieć zajęcie. Nie znosiłem próżni, dlatego zawsze musiałem coś robić.
– Nie wiedziałem jeszcze, że będę grać w piłkę, a tym bardziej na bramce. W szkole podstawowej zetknąłem się ze sportem i uprawiałem niemal wszystkie dyscypliny: siatkówka, koszykówka, piłka ręczna, piłka nożna, rzut piłeczką palantową… Występowałem w reprezentacji szkoły w każdej z nich. Byłem człowiekiem aktywnym i sport podobał mi się w każdej formie. Oby tylko grać, oby się ruszać, oby mieć zajęcie. Nie znosiłem próżni, dlatego zawsze musiałem coś robić.
Kiedy skoncentrował się Pan na piłce nożnej?
– Między 15., a 16. rokiem życia. Na początku trudno było mnie jednak zobaczyć na bramce, ponieważ dużo bardziej podobała mi się gra w polu. Obojętnie na jakiej pozycji. W żaden sposób do bycia bramkarzem się nie przymierzałem, ale w związku z tym, że byłem bardzo sprawny, miałem ponadprzeciętne warunki fizyczne, w końcu jednak wylądowałem na bramce. Ktoś złapał kontuzję, ktoś nie przyszedł na zbiórkę to trener powiedział, bym bronił. I tak raz, drugi, trzeci i w końcu tak zostało.
– Między 15., a 16. rokiem życia. Na początku trudno było mnie jednak zobaczyć na bramce, ponieważ dużo bardziej podobała mi się gra w polu. Obojętnie na jakiej pozycji. W żaden sposób do bycia bramkarzem się nie przymierzałem, ale w związku z tym, że byłem bardzo sprawny, miałem ponadprzeciętne warunki fizyczne, w końcu jednak wylądowałem na bramce. Ktoś złapał kontuzję, ktoś nie przyszedł na zbiórkę to trener powiedział, bym bronił. I tak raz, drugi, trzeci i w końcu tak zostało.
Jak wspomina Pan początki piłkarskiej przygody?
– O takich warunkach jak na LAMO mogłem tylko pomarzyć. Boisk nie było, piłek nie było, bo nikogo nie było na to stać. Długo mógłbym o tym opowiadać, ale by to uzmysłowić powiem, że pierwszego trenera bramkarzy, takiego z prawdziwego zdarzenia, spotkałem przed mistrzostwami świata w 1982 roku. Za reprezentację Polski odpowiadał wówczas trener Antoni Piechniczek i tak sobie rozmawialiśmy, że ktoś by się przydał. Był to były bramkarz Ruchu Chorzów, Piotr Czaja. Znakomity polski bramkarz. Trener Czaja pracował wówczas w Niemczech, ale zgodził się pomóc reprezentacji w przygotowaniach do turnieju.
– O takich warunkach jak na LAMO mogłem tylko pomarzyć. Boisk nie było, piłek nie było, bo nikogo nie było na to stać. Długo mógłbym o tym opowiadać, ale by to uzmysłowić powiem, że pierwszego trenera bramkarzy, takiego z prawdziwego zdarzenia, spotkałem przed mistrzostwami świata w 1982 roku. Za reprezentację Polski odpowiadał wówczas trener Antoni Piechniczek i tak sobie rozmawialiśmy, że ktoś by się przydał. Był to były bramkarz Ruchu Chorzów, Piotr Czaja. Znakomity polski bramkarz. Trener Czaja pracował wówczas w Niemczech, ale zgodził się pomóc reprezentacji w przygotowaniach do turnieju.
Kto zatem Pana nauczył bronić?
– Trenerów bramkarzy nie mieliśmy, więc wszystko przychodziło z kolejnym dniem. Zawsze byłem takim człowiekiem, który potrafił o siebie zadbać. Jak już stanąłem na bramce to zacząłem analizować, co trzeba robić, żeby być lepszy. W późniejszej fazie, jak już zostałem bramkarzem w pełnym tego słowa znaczeniu, chcąc dalej się rozwijać musiałem pomyśleć o ćwiczeniach, o tym co zrobić, żeby być jeszcze lepszy. Zwykle było tak, że trener mówił: „idźcie tam i zajmijcie się czymś, a jak będziecie potrzebni to was zawołamy”. To samo powtarzało się nawet jak grałem w I lidze (dawnej Ekstraklasie). Nie byłem jednak wyjątkiem. To były takie czasy, że o trenerze bramkarzy można było pomarzyć. Mimo to każdy zespół ligowy w swych szeregach miał bardzo dobrego bramkarza. Każdy z nich przechodził podobną drogę jak ja.
Jaką radę dałby pan młodym adeptom futbolu, którzy marzą o karierze bramkarza?
– Trzeba poświęcić się piłce w stu procentach albo wcale. Z własnego doświadczenia wiem, że niejednokrotnie chłopcy, którzy sprawiali dobre wrażenie w młodszych rocznikach, nawet w juniorach, nie zawsze potrafili się przebić do piłki seniorskiej. Każdy ma swoją półkę – do pewnego momentu się rozwija, natomiast później to wszystko gubi i pewnej półki przeskoczyć nie może. Trzeba być zatem wytrwałym. Wiele zależeć będzie od tego, jak poprowadzą ich rodzice.
– Trenerów bramkarzy nie mieliśmy, więc wszystko przychodziło z kolejnym dniem. Zawsze byłem takim człowiekiem, który potrafił o siebie zadbać. Jak już stanąłem na bramce to zacząłem analizować, co trzeba robić, żeby być lepszy. W późniejszej fazie, jak już zostałem bramkarzem w pełnym tego słowa znaczeniu, chcąc dalej się rozwijać musiałem pomyśleć o ćwiczeniach, o tym co zrobić, żeby być jeszcze lepszy. Zwykle było tak, że trener mówił: „idźcie tam i zajmijcie się czymś, a jak będziecie potrzebni to was zawołamy”. To samo powtarzało się nawet jak grałem w I lidze (dawnej Ekstraklasie). Nie byłem jednak wyjątkiem. To były takie czasy, że o trenerze bramkarzy można było pomarzyć. Mimo to każdy zespół ligowy w swych szeregach miał bardzo dobrego bramkarza. Każdy z nich przechodził podobną drogę jak ja.
Jaką radę dałby pan młodym adeptom futbolu, którzy marzą o karierze bramkarza?
– Trzeba poświęcić się piłce w stu procentach albo wcale. Z własnego doświadczenia wiem, że niejednokrotnie chłopcy, którzy sprawiali dobre wrażenie w młodszych rocznikach, nawet w juniorach, nie zawsze potrafili się przebić do piłki seniorskiej. Każdy ma swoją półkę – do pewnego momentu się rozwija, natomiast później to wszystko gubi i pewnej półki przeskoczyć nie może. Trzeba być zatem wytrwałym. Wiele zależeć będzie od tego, jak poprowadzą ich rodzice.
Rozmawiał Szymon Bartnicki