Aktualności
Jeszcze dokładniejsza analiza zamiast selekcji, czyli dzień z życia trenera Michniewicza
– Najbardziej brakuje mi bezpośredniego kontaktu z zawodnikami, gdy mogę być na meczu, obserwując ich w akcji. Brakuje też piłkarzy grających, żeby można ich rzetelnie ocenić. Oceniamy więc naszych kadrowiczów na podstawie tego, co pokazali w spotkaniach reprezentacji U-21 jesienią oraz w starciach ligowych. Materiału nie ma tak wiele, bo spotkań w lidze wiosną nie rozegrali za dużo. Dla selekcjonera to bardziej okres analiz, planów niż pracy codziennej. Podzieliśmy sobie pracę na członków sztabu. Każdy zajmuje się swoją działką. Następnie sporządzamy wspólną i kompletną analizę – co można poprawić, gdzie są jakieś obszary wymagające korekty.
Życie jak w Football Managerze
– Dodatkowo pracuję nad suplementem do Narodowego Modelu Gry na temat ustawienia 1-3-5-2. To dość czasochłonne zajęcie. Przypisano nas do grupy z profesorem Miłoszem Stępińskim. Trener bramkarzy Tomasz Muchiński razem z Andrzejem Dawidziukiem przygotowują materiał pod golkiperów. Co piątek składamy materiały Marcinowi Dornie, który koordynuje cały projekt. Jestem w stałym kontakcie z piłkarzami, zwłaszcza z tymi spoza Polski. O tych z polskiej ligi dostajemy na bieżąco informacje. W przypadku tych pierwszych czekamy na sygnał, kiedy wrócą do treningów, normalnego funkcjonowania. W najlepszej sytuacji są Salernitana Patryka Dziczka oraz Cagliari Sebastiana Walukiewicza. Dziczek i Walukiewicz prawdopodobnie najszybciej z grupy zagranicznych reprezentantów wejdą w trening całymi formacjami.
– W normalnym czasie, gdy obserwujemy grę kadrowiczów, sporządzamy każdemu plik z dokładną analizą, żeby jej się wnikliwie przyjrzał. Nasze obecnie działania w dużej mierze bazują na liczbach. W marcu mieliśmy grać eliminacyjne spotkanie z Łotwą oraz towarzyski mecz z Białorusią. Kolejne gry zaplanowano na wrzesień. Plany trzeba było zmieniać. Prawdopodobnie ten przełożony pojedynek zostanie wciśnięty do jesiennego kalendarza, o ile w ogóle zagramy. Musimy być przygotowani i na trzy mecze w jednym okienku, albo zostanie otwarte nowe, dodatkowe na to nasze zaległe. Nie wiemy zbyt wiele a propos przyszłych spotkań. Trzeba więc założyć również taki scenariusz, że powiedzmy od poniedziałku do wtorku przyjdzie nam rozegrać ciągiem trzy starcia. Na pewno już teraz o tym myślimy. Zostało nam pięć meczów do końca eliminacji, musimy rozsądnie podejść do sprawy, tym bardziej, że gonimy w grupie Rosjan. Rywale mają cztery punkty więcej i jeden mecz więcej od nas. Jeśli poznamy konkretną datę, to wyciągamy materiały i jedziemy dalej! Ale nie ma dziś sensu mówić o Rosji, skoro nie znamy choćby wstępnego zarysu terminów naszych meczów. Za dużo jest niewiadomych.
Nowa forma kontaktu
– Zebraliśmy materiały ze zgrupowań, sparingów. Ten czas sprzyja dogłębnej analizie. Można dzięki temu wychwycić nawet najdrobniejszy szczegół. Dysponujemy nagraniem wszystkich treningów. Zostały one nagrane dronem przez Kamila Potrykusa. Sam obrysowuję mecze Polski i naszych przeciwników w odpowiednim systemie. Przygotowuję materiał, który przekazuję Mirosławowi Kalicie, a ten opisuje go. Karol Bortnik odpowiedzialny za motorykę też dodaje swoje wnioski. W zanadrzu mamy pliki z mistrzostw Europy we Włoszech. Powyciągaliśmy dodatkowe rzeczy, na które wcześniej nie było czasu.
– Za nami specyficzny i trudny okres. Nie ukrywam, że byłem zdołowany tą całą sytuacją. Pojawiła się niepewność. Człowiek przecież nie wiedział, czy święta spędzi w domu, czy się gdzieś ruszy. W naszej grupie whatsappowej panuje obecnie cisza, tylko sobie wspólnie złożyliśmy życzenia. Skupiamy się na rzeczach, które my jako sztab przygotowujemy do dyspozycji piłkarzy. Kamil Potrykus znalazł aplikację, która umożliwi nam jednoczesny kontakt i obraz w grupie 30 zawodników. Będziemy mogli prowadzić odprawy, rozmawiać. W sumie do programu może się jednocześnie podłączyć do 100 osób. Także jeszcze wielu zawodników ma szansę wylądować na trybunach (śmiech).
Społeczna odpowiedzialność
– Ogólnie to nigdy nie narzekam na nadmiar wolnego czasu, zawsze mam co robić. Szkoda tylko, że przez półtora miesiąca, odkąd wróciłem z Włoch, czyli 3 marca, przesiaduję w domu. Zaczyna to doskwierać, jednak wszyscy musimy przez to przejść. Razem. Jeśli będziemy odpowiedzialni, to za chwilę wrócimy do życia.
– We Włoszech byłem przez dwa tygodnie praktycznie w samym środku pandemii. Akurat na południu Italii, poniżej Rzymu i Neapolu, w Salerno oraz na Sardynii nie było wtedy przypadków zachorowań na koronawirusa. Jako że w perspektywie mieliśmy zgrupowanie, nie chciałem nikogo zarazić, dlatego poddałem się testom. Wyszły negatywne. Testy robiłem w Uniwersyteckim Ośrodku Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni. Trwały sześć godzin. Warto było tyle czekać, żeby mieć pewność, że jest się zdrowym. Cieszę się, w moim regionie jest stosunkowo mało zachorowań. To też dobrze świadczy o otoczeniu ludzi, wokół których przebywam na co dzień. Gdy patrzę przez okno, widzę, że ruch na zewnątrz jest niewielki. Ktoś wyjdzie z psem, ktoś idzie z zakupami. A tak to wszyscy przesiadują w swoich domach – zakończył Czesław Michniewicz.
Wysłuchał i notował Piotr Wiśniewski