Aktualności
[EURO U-21] Dodi Lukebakio i hat-trick, który wszystko zmienił
Na wczesnym etapie kariery nie osiągnął żadnego spektakularnego sukcesu ani też nie zrobił czegoś, co świadczyłoby o jego wielkim talencie. Niezbyt profesjonalnie podchodził do swoich obowiązków, nagminnie łamał jedną z najważniejszych zasad w piłkarskiej szatni: nie spóźniać się na trening. Ówczesny klub Dodi Lukebakio, Anderlecht Bruksela, zdecydował się wypożyczyć zawodnika do Francji (Toulouse), gdzie miał dostać lekcje z wychowania. Światu przedstawił się dopiero po wypożyczeniu do Fortuny Duesseldorf, w barwach której zaliczył historycznego hat-tricka.
Kara za karą
Można tylko zgadywać w jakim miejscu byłby teraz Lukebakio, gdyby jako nastoletni zawodnik mocniej przykładał się do zajęć i nie nadwyrężał zaufania trenerów. Zapewne dziś w statystykach urodzonego w Asse zawodnika nie byłoby zaledwie 18 meczów w Anderlechcie (jeden gol, dwie asysty). W rozwinięciu skrzydeł w klubie z Brukseli przeszkodził sobie sam. Widok Lukebakio, który wychodzi na trening z dużym opóźnieniem, gdy klubowi koledzy dawno ćwiczyli na boisku, stał się częstym obrazkiem z nim związanym w latach młodości.
Przez niesubordynację podpadł Besnikowi Hasiemu, a potem Rene Weilerowi. W pewnym momencie miarka się przebrała i zdolny, choć niepokorny gracz wylądował w Tuluzie. Ta przeprowadzka, ze sportowego punktu widzenia, okazała się niewypałem, ponieważ w zespole z Ligue 1 zagrał łącznie w sześciu spotkaniach (liga plus Puchar Francji). Długo czekał na oficjalny debiut w „TFC”, a wszystko przez procedury. Francuzi byli przekonani, że ich nowy piłkarz posiada belgijski paszport. Gdy okazało się, że jest inaczej i miał jedynie obywatelstwo kongijskie, nie mógł na początku dostać pozwolenia na pracę we Francji (przepisy w tym kraju zezwalają na obecność w kadrze czterech zawodników spoza Europy).
Co ciekawe, wyjściem z patowej sytuacji okazał się występ piłkarza w Demokratycznej Republice Kongo przeciwko Kenii. Odmówił następnie udziału w spotkaniu o punkty, w ten sposób otworzył sobie furtkę do reprezentacji Belgii.
Sportowo stracił, za to zmienił swoje nastawienie. W Tuluzie agenci zapewnili mu przez pierwszy miesiąc opiekę osoby, czuwającej nad tym, aby nie zaspał na trening i przestrzegał piłkarskiego kodeksu.
Wyjątkowa chwila
Kiedy wrócił do ojczyzny, wiążąc się z RSC Charleroi, był już dojrzalszym zawodnikiem, gotowym na poświęcenie, pracę i... gole. Szybko wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie „Zebr”. Wreszcie zaczął grać adekwatnie do skali talentu. Po pół roku Charleroi zdecydowało się wykupić zawodnika, oferując Anderlechtowi 2,2 miliona euro. Dwie doby później „przechwycił” go Watford, płacąc pięć milionów euro.
Zdążył zadebiutować w Premier League w przegranym spotkaniu z West Hamem, by następny sezon spędzić na wypożyczeniu w Fortunie. No i tutaj pokazał pełnię swoich możliwości. Licząc Bundesligę i Puchar Niemiec, zanotował 34 występy, 10 razy trafiając do siatki i notując 4 asysty. W rundzie wiosennej rywalizował o miejsce z Dawidem Kownackim. W 12. kolejce zaliczył hat-tricka przeciwko Bayernowi w samej jaskini lwa, bo w Monachium. Wtedy uratował punkt drużynie. W ostatnim kwadransie dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Bramkę na 3:3 zdobył w trzeciej minucie doliczonego czasu gry.
Dzięki temu hat-trickowi na stałe zapisał się w historii pojedynków z Bayernem. Został pierwszym zawodnikiem od 17 lat, który był w stanie trzy razy w jednym spotkaniu pokonać golkipera monachijczyków. – Nigdy nie zapomnę tego dnia. To było coś wyjątkowego! – dzielił się wrażeniami z Bundesliga.com.
W grudniu 2018 roku, w trakcie którego strzelił dwa gole, miał 27 udanych dryblingów i notował średnio 31 sprintów na mecz, został wybrany „Bundesliga Rookie of the Month”, czyli Najlepszym Debiutantem Miesiąca. – Trudne sytuacje w poprzednich klubach wiele mnie nauczyły. Teraz próbuję pokazać wszystko, czego się nauczyłem wcześniej – mówił.
Wyciągnął wnioski
Najważniejsze jednak, że przestał być leniuszkiem. Dorósł do bycia zawodowym piłkarzem. –Początki w Anderlechcie były dla mnie trudne, głównie przez rzeczy niezwiązane bezpośrednio z grą w piłkę. Nie byłem wystarczająco poważny, by zostać profesjonalnym zawodnikiem. Stało się to dla mnie za szybko i nie byłem na to gotowy. Czasami trenowałem z pierwszą drużyną i nagle powiedziano mi, że jestem w składzie. To było dla mnie za wiele, znalazłem się w mediach, a nie byłem na to przygotowany. W końcu zrozumiałem, że jestem zawodowym piłkarzem. Dziękuję przede wszystkim Bogu, który postawił na mojej drodze właściwych ludzi. Dziękuję również moim agentom (Godson Management i Star Factory), którzy udzielili mi wsparcia, którego potrzebowałem – opowiadał (cytat pochodzi z igol.pl).
Następnym krokiem w jego karierze będzie pierwsza reprezentacja, o której głośno mówił po hat-tricku z Bayernem. Uważa, że taki przeskok jeszcze bardziej rozwinie go jako futbolistę. W trakcie eliminacji do EURO U-21 strzelił cztery gole. Belgowie liczą, że na młodzieżowych mistrzostwach Europy pójdzie za ciosem, dokładając kolejne bramki, robiąc różnicę za sprawą dużej liczby wygrywanych pojedynków biegowych z rywalami.
Piotr Wiśniewski
Fot: East News