Aktualności
Dariusz Formella: Złoty medal na szyi przed... finałem
Reprezentacja30.04.2017
Finał Pucharu Polski dopiero przed nami, a jeden zwycięzca tego pucharu już jest znany. Niezależnie od wyniku, na mojej szyi zawiśnie złoty medal. To było już pewne, gdy okazało się, że w finale zagra Arka z Lechem. Zdążyłem oswoić się z tą myślą. 2 maja okaże się tylko, z którą drużyną zdobędę trofeum. Dla obu klubów finał to prestiżowa sprawa, bardzo chcą go wygrać.
Na PGE Narodowym pojawi się Pan w roli kibica?
Tak. Na trybunach mogę być, bo nie dostałem zakazu stadionowego (śmiech). Komu będę kibicował? Arce, bo jestem jej piłkarzem.
Można powiedzieć, że skompletował Pan „klasycznego hat-tricka”. Mistrzostwo kraju, Superpuchar Polski, teraz jeszcze Puchar Polski.
Ale to wcale nie musi być koniec. Lech ma szansę na mistrzostwo, bardzo mu kibicuję! Mógłbym więc pochwalić się dwoma tytułami i dubletem w tym sezonie. Czy to oznacza, że mogę czuć się piłkarzem spełnionym? (śmiech). Bardziej piłkarzem, który wygrał w Polsce wszystko, co można.
Wielu zawodników pracuje na taki sukces przez całą karierę, a Pan w wieku 21 lat zdobył wszystkie możliwe trofea w Polsce.
Bardzo się z tego powodu cieszę. To zasługa tego, że na początku kariery trafiłem do Lecha, który dał mi możliwość rywalizacji o wysokie cele. Po to gra się w piłkę, żeby wygrywać i zdobywać trofea.
Jeszcze kilka tygodni temu Lech byłby zdecydowanym faworytem finału. Teraz, po zmianie trenera w Arce, szanse żółto-niebieskich są większe?
Dalej gramy z Lechem, a Lech z Arką... Przyszedł do nas trener Leszek Ojrzyński, na razie nasza gra wygląda lepiej niż w ostatnim czasie. Nie mam jednak wątpliwości, że to będzie trudny mecz dla obu drużyn. Nikt nie będzie chciał popełnić błędu. Nie spodziewam się otwartego spotkania. Arka i Lech będą bały się stracić głupio bramkę. Myślę, że mecz może rozstrzygnąć się w drugiej połowie, bliżej końcówki.
Arka i Lech nie mają nic do stracenia, to dlaczego nie mają zaatakować od początku?
Żaden z zespołów nie otworzy się i nie rzuci wszystkich sił na ofensywę. Uważam, że obie drużyny mają dużo do stracenia. Finał to jeden mecz. Stracisz gola i nie masz szans na odrobienie strat w rewanżu. Każda stracona bramka może okazać się tragiczna w skutkach. To gra o zbyt dużą stawkę, żeby Arka i Lech atakowały od pierwszych minut.
Pan miał już okazję grać na PGE Narodowym (finał w 2015 roku z Legią Warszawa). Rok później nie załapał się Pan do kadry meczowej. Teraz też nie zagra.
Trochę śmieszna sytuacja. Dostanę złoty i srebrny medal. W kolekcji będę miał cztery krążki, a tylko jeden mecz rozegrany w finale. I to przez 18 minut! To ewenement. No ale Puchar Polski to nie tylko finał. Trzeba do niego dojść, pokonując wielu rywali po drodze. Sporo meczów rozegrałem we wcześniejszych rundach, czy to w Lechu, czy teraz w Arce. Cieszę się, że miałem jakiś wkład w sukces. Finał to „wisienka na torcie”.
Dla piłkarzy „wisienka na torcie”, a dla kibiców święto. Zapowiada się świetna atmosfera na trybunach w meczu przyjaźni 2 maja.
Wiem, że będzie komplet widzów na trybunach. Fajna sprawa. Nie każdy fan ma okazję jechać za swoją drużyną na PGE Narodowy. W Polsce udaje się to nielicznym. Nie dziwię się więc, że finał cieszy się tak wielkim zainteresowaniem kibiców Arki i Lecha. To niecodzienne wydarzenie.
Krzysztof Sobieraj powiedział, że przed piłkarzami Arki być może jedyna w życiu szansa zdobycia Pucharu Polski. Czy piłkarze Lecha podchodzą do finału tak samo zmotywowani?
Nie spodziewam się, aby którykolwiek z lechitów czuł przesyt związany z grą w finale Pucharu Polski, tym bardziej, że ostatnie dwa decydujące spotkania Lech przegrał z Legią. Zakładam, że myślą: „do trzech razy sztuka” i są mocno nastawieni na zdobycie pucharu. Zresztą Lech ma szansę zgarnąć komplet trofeów. Poza tym, wygrywając puchar, poznaniacy mogą być w stu procentach pewni udziału w europejskich pucharach.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski