Aktualności
Czy gwiazda reprezentacji Czech poprowadzi do zwycięstwa z Włochami?
Reprezentacja21.06.2017
Jaki humor miał Pan po pierwszym występie w Tychach?
Przede wszystkim myślałem o tym dlaczego przegraliśmy z Niemcami. Analizowałem dokładnie swoje strzeleckie okazje z tego spotkania i jestem zły na siebie. Miałem trzy dobre szanse. Pierwszą zaraz po stracie pierwszego gola, w ostatnich sekundach pierwszej połowy i dwie po przerwie.
Dlaczego ich Pan nie wykorzystał?
W pierwszej sytuacji mój strzał został zablokowany i skończyło się na rzucie rożnym, a mogliśmy więcej wyciągnąć z tej akcji gdybym podał do Vaszka ( Vaclava Cernego), samotnie biegnącego w pole karne. Najbardziej jednak denerwują mnie dwa pudła z drugiej połowy. Chwilę po stracie drugiej bramki w zamieszaniu w polu karnym Niemców, gdy odbita od rywala piłka spadła mi pod nogę strzeliłem spontanicznie, bez namysłu i przestrzeliłem. A tego co się stało w końcówce nie potrafię wytłumaczyć. Po prostu jest mi przykro, bo po podaniu Tomasa Chorego miałem idealną okazję. Wbiegłem na pełnej szybkości w pole karne i mając siedem metrów do bramki chciałem strzelić płasko przy słupku. Piłka mi jednak podskoczyła i przeniosłem ją nad poprzeczką.
Której okazji najbardziej Panu żal?
Żałuję wszystkich trzech okazji. Pierwsza mogła nam dać wyrównanie w drodze do szatni, a dwie następne pozwoliłyby wrócić do gry, po tym jak straciliśmy drugiego gola przez nasz błąd. Zabrakło komunikacji i Niemcy bezlitośnie to wykorzystali. Bramka w meczu z Niemcami należała się naszym kibicom. Dla nich staraliśmy się do końca, bo wspierali nas i czuliśmy ich doping. Jednak Niemcy to klasowy zespół, z którym po stracie dwóch bramek nie ma co marzyć o zwycięstwie 3:2.
Jak ocenia Pan grę waszej drużyny?
Nawiązaliśmy walkę Niemcami. Momentami nawet graliśmy swoją piłkę, ale ostatecznie to oni jak na faworyta turnieju przystało cieszyli sie z trzech punktów. Są naprawdę bardzo mocni. Nie robimy jednak z tej porażki dramatu, choć na pewno skomplikowała nam ona naszą sytuację w walce o wyjście z grupy. Dlatego teraz mobilizujemy się na mecz z Włochami myśląc o tym jak wygrać to spotkanie.
Czy to będzie pojedynek Schick – Rugani (22-letni środkowy obrońca Włoch jest zawodnikiem Juventusu)?
Nie, to będzie pierwszy z dwóch meczów, które nasza reprezentacja musi wygrać. To nie będzie mój prywatny mecz. Nie przedkładam swoich indywidualnych ambicji nad cele drużyny. Gram dla niej i jej sukces jest dla mnie najważniejszy. Mam świadomość, że przegraliśmy pierwszy mecz, ale nie pakujemy jeszcze walizek. Wierzę, że wygramy z Włochami i Danią oraz w to, że te zwycięstwa zapewnią nam awans do półfinału, choć na pewno łatwo nie będzie. Myślę, że czekają nas trudniejsze mecze niż ten z Niemcami.
Nie myśli Pan o tym, że Juventus chce mieć Pana w swoim składzie?
Teraz nie. Jestem w młodzieżowej reprezentacji Czech. Moimi sprawami transferowymi zajmuje się mój menedżer pan Pasek, z którym jestem w stałym kontakcie. On wziął na siebie ciśnienie związane z transferem, bo w grze jest podobno 25 milionów Euro, a to naprawdę godna kwota. Gdy rok temu przychodziłem do Sampdorii nawet mi się nie śniło, że będę tyle wart. Ja jednak nie zwracam uwagi na to co się pisze na temat mojego transferu, bo to są spekulacje. Koncentruję się na tym co robię tu i teraz, czyli w lwiątkach na turnieju w Polsce.
Słyszał Pan, że wiceprezydent Juventusu Pavel Nedved, porównał Pana ze Zlatanem Ibrahimovicem z czasów jego gry w „Starej Damie”?
Słyszałem. Ibrahimovic miał 23 lata gdy zaczynał grę w Juventusie i wtedy też musiał… nabrać masy mięśniowej. O to chodziło w tym porównaniu, ale mimo to słuchać miło takich porównań, szczególnie, że Ibrahimović był od dziecka moim wzorem. Jednak Zlatan jest jeden. Mnie pozostaje natomiast praca na siłowni pod okiem klubowych specjalistów. W Sampdorii mamy od takich zajęć specjalistę, który dla każdego zawodnika ma indywidualną rozpiskę. Pracuję więc według niej, a przede wszystkim muszę trenować, trenować i jeszcze raz trenować oraz strzelać gole. Choć w Sampdorii strzelałem, a mimo to ciągle byłem rezerwowym. Początki był naprawdę ciężkie. Najważniejsze było jednak to, że się tym nie załamałem i nie dałem po sobie poznać, że to mnie niepokoi. Wytrzymałem psychicznie i w końcówce sezonu, w którym strzeliłem 11 goli w lidze i 2 w Pucharze Włoch, grałem już jako podstawowy zawodnik. Taki dorobek w debiutanckim sezonie w zagranicznej lidze mogę ocenić pozytywnie. Ale żebym był zadowolony z całego sezonu potrzebuję jeszcze sukcesu w UEFA EURO U21. Bez tego radość nie będzie pełna.