Aktualności
[ANALIZA] Juskowiak o Dawidowiczu: On pomaga tym, którzy zawalają
Najniższe noty po meczu ze Szwecją (2:2) wystawiano Pawłowi Dawidowiczowi, choć na konferencji po spotkaniu Marcin Dorna bronił występu swojego piłkarza. – Grał przeciw bardzo wymagającym rywalom i miał dobre statystyki. Zasłużył na słowa uznania, a nie szukanie błędów, które zdarzają się wszystkim – dodaje Andrzej Juskowiak, asystent w sztabie młodzieżowej reprezentacji Polski.
Ocena występu Pawła Dawidowicza była jednym z najbardziej zapalnych punktów pomeczowych dyskusji. Gdy środkowy pomocnik reprezentacji schodził z boiska w 88. minucie nie sądził, że może go spotkać tak zmasowana krytyka. Równie zaskoczony był sztab U21, choć już po pierwszym spotkaniu ze Słowacją (1:2) piłkarz nie otrzymywał najlepszych recenzji. – Gdyby jednak w naszej opinii był słaby, to mielibyśmy wątpliwości, czy powinien grać. A przecież znalazł się w wyjściowej jedenastce – odpowiada Juskowiak i zaznacza, że Dawidowicz był również idealny do realizowania taktyki. – Wiedzieliśmy, że Carlos Strandberg schodzi z ataku nieco niżej i walczy o górne piłki. Potrzebowaliśmy w tej strefie centymetrów, a Paweł z sześciu pojedynków w powietrzu wygrał pięć. To bardzo dobra statystyka przy wymagającym rywalu – dodaje.
I wylicza kolejne liczby z występu pomocnika. – Miał 73% dokładnych podań, a to dobry wynik na jego pozycji. MVP spotkania został Kristoffer Olsson, który miał to na poziomie 79%. Nie jest to wielka różnica, a przecież Szwed nie miał zadań defensywnych. Dodatkowo Dawidowicz miał dwa udane dryblingi, a Olsson tylko jeden – zaznacza Juskowiak. Dodatkowo Dawidowicz zaliczył siedem przechwytów, zebrał również siedem drugich piłek, miał pięć prób odbiorów.
Jednym z najczęściej pojawiających się argumentów był ten o… stylu w jakim Dawidowicz porusza się po boisku. – My nie oceniamy przez pryzmat jego biegu, ale faktycznej gry. Jest skuteczny, choć brakuje mu elegancji. Przy jego wzroście nie ma tak dobrej koordynacji, jak większość piłkarzy. Nie miał takich treningów, ale za to ma dla nas inną wartość. Wyróżnia się zaangażowaniem, przebiegniętymi kilometrami. Ma charakter i nieustępliwość, które udzielają się innym. Na pewno nie gra niechlujnie. Ludzie, którzy szukają jego błędów często robią to złośliwie, albo mają w tym interes – mówi asystent Marcina Dorny.
Jednak Szwedzi wyrównującego gola strzelili po akcji środkiem boiska. – Błąd był popełniony gdzie indziej: najpierw zabrakło agresji przy zejściu rywala do środka, później Karol Linetty pozwolił na podanie za jego plecy i późniejsza sytuacja z tego wynikała – analizuje Juskowiak. Tłumaczy również, że częste zejścia Dawidowicza do boku wynikały z założeń taktycznych. – Zwłaszcza przeciwko Szwedom miał takie zadania. Wiedzieliśmy, jak gra rywal, że często środkowi pomocnicy wymieniają się pozycjami z bocznymi. Nie chcieliśmy, by przechodzili do nich skrajni obrońcy, ale asekurować miał ich Paweł. Szwedzi starali się zrobić sobie na skrzydle miejsce, dlatego dostał zadanie wypełniania tej luki, gdy nie uda się to defensorom. To bardzo dobry chłopak z pozytywnym charakterem. Na boisku znacznie częściej pomaga tym, którzy zawalają. Nie uważam, by jedno podanie lub zderzenie powinno rzutować na jego występ – zaznacza.
Juskowiak odnosi się również do współpracy Dawidowicza z Linettym. – Ze Słowacją zagrali pierwszy raz obok siebie, więc trudne sytuacje musiały się zdarzać. Na bieżąco reagowaliśmy na zachowanie piłkarzy rywali. Znaliśmy Stanislava Lobotkę, on bardzo odważnie wychodził do przodu, był to dla nas kłopot i zmienialiśmy w trakcie meczu ustawienie. Także dlatego, że udało nam się zablokować Jaroslava Mihalika środkowi pomocnicy prezentowali się lepiej. Ze Szwecją było o tyle łatwiej, że Olsson nie jest tak przebojowym piłkarzem, nie ma tak wielu kontaktów i podań do przodu, raczej są to zagrania przygotowujące. Przez jego inne zadania także nasi pomocnicy grali inaczej, odważniej – tłumaczy.
- Po pierwszym meczu większość komentarzy była negatywnych. Ludzie patrzyli przez pryzmat wyniku, natomiast widzieliśmy, ile i jakie sytuacje były dla nas w drugiej połowie, jak dążyliśmy do remisu. To był zupełnie inny obraz na którym można było budować optymizm. Pewnie, brakuje nam meczów eliminacyjnych o stawkę i tego nie da się szybko nadrobić, choć bardzo poważnie nad tym pracowaliśmy. Ten zespół rośnie, rozwija się. Ze Szwecją kapitalną rolę odegrał Karol Linetty. Im innym było trudniej, tym on lepiej się czuł. Napędzał nasz zespół i moim zdaniem był MVP tego meczu. Nie mieliśmy go od początku zgrupowania i nie do końca wiedzieliśmy, jaką rolę będzie pełnił w zespole, jak się wkomponuje. Ale teraz było widać postęp, także we współpracy z Pawłem – dodaje.
Jednym z pozytywów remisu ze Szwecją było przygotowanie motoryczne, dzięki któremu Polacy wyglądali na szybszych oraz z większymi siłami w końcówce spotkania. – Mamy zawodników, którzy nie grali regularnie, inni mieli intensywny sezon, dlatego w Arłamowie wyrównywaliśmy stan przygotowania motorycznego. Każda z reprezentacji ma takie problemy, ponieważ to wciąż na tyle młodzi piłkarze, że w klubach raczej walczą o miejsce w składzie, niż mają je pewne. Najlepiej byłoby mieć tych ogranych, bo wtedy każdy byłby na turniej przygotowany w stu procentach. Naszych zawodników ocenialiśmy po treningach, regeneracji i widzieliśmy jak dochodzą do formy. Wykonaliśmy nad tym bardzo dużą pracę, która przenosi się na boisko – kończy.
Michał Zachodny