Aktualności
Panie z gwizdkiem wkraczają na salony
Kasia ma 28 lat i jest sędzią od 2004 roku. Ewa to 25-latka, która kurs ukończyła cztery lata temu. Obie dziewczyny są bardzo zaangażowane w sprawy sędziowskie, co pochłania dużo czasu, a przecież muszą go jeszcze znaleźć na codzienne obowiązki. Tych też mają na głowie dużo. Kasia jest fizjoterapeutką, która m.in. wykonuje masaże i rehabilitacje. Ponadto podjęła pracę w Kolegium Sędziów. Ewa również nie narzeka na nadmiar czasu wolnego, bowiem jest studentką studiów doktoranckich AWFiS Gdańsk. Dziewczyny mają rozległe zainteresowania, a od najmłodszych lat interesują się piłką nożną.
– Mój tata był sędzią i zabierał mnie na mecze. Tak zaraziłam się miłością do piłki nożnej. W 2004 roku poszłam na kurs. Dzięki temu od kilku sezonów jestem sędzią kobiecej Ekstraligi. W swoim okręgu sędziuję IV ligę męską. Kilkukrotnie byłam oficerem łącznikowym podczas spotkań międzypaństwowych kobiet – opowiada nam Katarzyna.
– Całe dnie spędzałam na boisku kopiąc piłkę ze starszymi kolegami – zaczyna swoją opowieść Ewa, również prowadząca spotkania Ekstraligi i IV ligi męskiej. – Zawsze marzyłam o wzięciu udziału w wielkich piłkarskich imprezach, pójście na kurs utwierdziło mnie w przekonaniu, że sędziowanie da mi poczucie spełnienia i samorealizacji. Wybór w dużej mierze spowodowany był moją bezwarunkową miłością do piłki – dodaje.
Ewa Augustyn
Ze względu na to, że Ewa i Kasia prowadzą mecze zarówno w ligach żeńskich, jak i męskich, muszą zdawać egzaminy do jednych i drugich rozgrywek. To wymaga treningu, a także umiejętności nieco innego prowadzenia meczów ze względu na zupełnie inny temperament u piłkarek i piłkarzy. Jak na ich widok reagują panowie?
– Różnie. Czasem nawet z akcentem humorystycznym na zasadzie „Kobiety do garów”. Uważam jednak, że kobieta na boisku łagodzi obyczaje. Najważniejsze, żeby pierwsze decyzje były akceptowane przez zawodników. Wtedy szybko można udowodnić, że kobieta też zna się na przepisach nie gorzej niż panowie – wyjaśnia Kasia.
– Przez pierwsze minuty jest zdziwienie i spore zainteresowanie wobec mojej osoby. Jestem uważniej obserwowana. Żeby zasłużyć na uznanie, muszę bardziej wykazać się umiejętnościami i wiedzą sędziowską, niż moi koledzy sędziowie. Jednak to osobowość, a nie płeć decyduje o tym, czy dana osoba nadaje się na arbitra i tak naprawdę dobre decyzje podjęte na boisku bronią się same. Niezależnie od tego, czy jest się kobietą czy mężczyzną – opowiada nam Ewa.
Obie dziewczyny, zanim ich zgłoszenie zostało przyjęte przez Zarząd PZPN i wysłane do FIFA,
musiały wykazać się znajomością języka angielskiego. Musiały zdać wewnętrzny egzamin w siedzibie PZPN. Wszystko wypadło pozytywnie. – To wielki prestiż i wyróżnienie. Pracowałam na to 11 lat. W ten sposób będę mogła się dalej rozwijać – zaznacza Kasia.
Katarzyna Lisiecka-Sęk
– Gdy otrzymałam telefon z informacją, że mam egzamin w siedzibie PZPN, usiadłam na łóżku i na chwilę zamarłam... Podrapałam się po głowie i zaczęłam się zastanawiać z niedowierzaniem, czy to już? To ten moment, w którym spełnia się moje marzenie? – nie ukrywa emocji Ewa.
Europejska przygoda Ewy i Kasi rozpoczyna się już na początku lutego. Obie panie wezmą udział w do rocznym kursie UEFA dla nowych sędziów i sędzi międzynarodowych w Atenach. Dziewczyny czeka tam sporo pracy. Będą testy wideo, testy z przepisów w języku angielskim, a także test yo-yo do wykonania. Ponadto duża liczba szkoleń.
Życzymy naszym „pierwszoroczniakom” powodzenia, zarówno w Atenach, jak i na europejskich boiskach!
Więcej w najnowszym wydaniu „Sędziego”. Do pobrania TUTAJ.