Aktualności
[RAPORT] Czy Pro Junior System zmienia polskie kluby?
Polski Związek Piłki Nożnej przedstawił Pro Junior System w marcu 2016 roku, by funkcjonował od kolejnego sezonu. Kluby z trzech czołowych lig w Polsce otrzymywały punkty za minuty każdą minutę rozegraną przez wychowanka i młodzieżowca po spełnieniu podstawowych wymogów pięciu występów oraz czasu na boisku (270 minut). Zwycięzcami pierwszej edycji byli Lech Poznań (838 punktów), Olimpia Grudziądz (9607 pkt) i Siarka Tarnobrzeg (17058 pkt).
– Chcieliśmy pobudzić kluby do wytężenia prac w zakresie szkolenia piłkarskich talentów. Wysokość finansowego wsparcia (10 mln złotych) wymagała od PZPN absolutnej pewności, że PJS jest dobrze przygotowany, a przede wszystkim spełnia oczekiwane cele – powiedział Maciej Sawicki, sekretarz PZPN po ogłoszeniu raportu firmy Deloitte z pierwszego sezonu funkcjonowania PJS.
Wyniki pokazały, że o ile w pierwszej i w drugiej lidze faktycznie zanotowano wyższą liczbę udziału młodzieżowców w meczach (odpowiednio o 1,0 i 1,3 p.p.), o tyle w Ekstraklasie spadł on o trzy p.p. Co więcej, w najwyższej klasie rozgrywkowej aż siedem klubów w ogóle nie otrzymało punktów, w tym mistrz Polski, Legia Warszawa. Co istotne, w Ekstraklasie pięć z nich kończyło sezon walcząc o utrzymanie w grupie spadkowej. Warto również zaznaczyć, że tylko w jednym wypadku punktowało więcej niż trzech zawodników (Lech Poznań), natomiast w sześciu cały dorobek w PJS stanowiły minuty jednego piłkarza. Tymczasem w dwóch ligach niżej takich przypadków było w sumie tylko pięć.
- To efekt tego, że w Ekstraklasie gra się wyłącznie o wynik. Pieniądze za transmisje meczów oraz zajęcie wyższego miejsca są większe – mówi Rafał Ulatowski, dyrektorem szkolenia w akademii Lecha Poznań. To właśnie z niej wyrośli piłkarze, którzy „Kolejorzowi” dali zwycięstwo w klasyfikacji PJS dla Ekstraklasy. – Ale dla nas zwycięstwo w tym systemie nigdy nie było celem. Jeśli mamy młodych piłkarzy, których możemy promować, to cieszymy się i dajemy im szansę.
Ulatowski zauważa również, że większe stawianie na młodzież w ligach pierwszej i drugiej może mieć korzystne efekty dla Lecha i dla Ekstraklasy. – Widzimy, że tam w niektórych klubach gra się młodymi, by zająć jak najwyższe miejsce w PJS. Ale dzięki temu możemy być pewni, że wypożyczając zawodnika od nas ogramy go na tym poziomie. Dla nas i dla innych to też okazja przyjrzeć się, wybrać tych najlepszych z drugiego i trzeciego szczebla rozgrywek – dodaje.
Tego, że Pro Junior System zmienił strategię klubów nie ukrywają prezesi zwycięzców klasyfikacji w pierwszej i drugiej lidze. – Gdy byliśmy beniaminkiem to stawialiśmy na doświadczonych zawodników. Miało nam to dać pewność, że się utrzymamy i zostaniemy na poziomie pierwszej ligi na dłużej. Potem, mając piłkarzy z nazwiskiem, doszliśmy najwyżej do czwartego miejsca. I wywnioskowaliśmy, że bez powiewu młodości, zawodników nie kalkulujących, chcących się pokazać i mieć ambicję rozwoju, gry w Ekstraklasie się nie obędzie. W trakcie transformacji składu doszedł PJS i połączyliśmy te dwa cele: wprowadzanie młodzieży oraz walkę o wysokie miejsce w klasyfikacji – mówi Jacek Bojarowski, prezes Olimpii Grudziądz.
- O Siarce latami można było usłyszeć, że jest nękana problemami finansowymi. Dlatego rok temu, gdy wiedzieliśmy, że PJS ruszy, podjęliśmy działania, by w nim uczestniczyć. Na dziewięć transferów ściągnęliśmy siedmiu młodzieżowców. Zdarzały się później mecze, że nawet ośmiu piłkarzy do lat 21 grało w podstawowej jedenastce. Ważna była osoba trenera, który ma do młodzieży rękę, odważnie na nich stawia – dodaje Dariusz Dziedzic, prezes Siarki Tarnobrzeg. W drugoligowcu punktowało aż dziesięciu zawodników, ale najwyżej rozstawiony – Karol Dybowski – nie znalazł się w czołówce klasyfikacji indywidualnej PJS wszystkich trzech poziomów rozgrywkowych. Podobnie było także w przypadku Olimpii, która miała pięciu punktujących piłkarzy. W pierwszej lidze tylko Górnik Zabrze miał ich więcej – sześciu.
Olimpia zresztą skończyła sezon dwa punkty za Górnikiem, czyli drugim zespołem, który awansował do Ekstraklasy. Strata Siarki do miejsca barażowego w drugiej lidze była większa, dziewięć punktów, ale w Tarnobrzegu długo udawało się utrzymać zespół blisko czołówki. – Na pewno stawianie na młodzież jest ryzykowne i także u nas na początku te wyniki były różne – tłumaczy Bojarowski. – Ale nasza młodzież krzepła i grała coraz lepiej, bardzo się rozwijała. Kuba Wrąbel, Karol Angielski i inni robili ogromne postępy. To zaleta młodych zawodników: oni mogą cały czas iść w górę, a to daje postęp całej drużyny. Można się tego progresu spodziewać i już na wiosnę byliśmy jedną z najlepszych drużyn. Doświadczeni zawodnicy dają pewien określony poziom, ale na wyższy szczebel już nie wejdą – dodaje.
Na inny aspekt sukcesu w klasyfikacji PJS zwraca uwagę prezes Siarki. – Spodziewamy się, że w najbliższym sezonie więcej drużyn będzie walczyło o punkty w systemie. Ale my nadal budujemy drużynę w oparciu o PJS. Nie ukrywam, że latem mieliśmy spory przegląd młodych zawodników i poprzez ostatni rok Siarka była bardzo realną opcją dla takich piłkarzy, agentów. Było dużo zainteresowanie przez to, jak dobrze z nimi pracujemy. Łatwiej jest nam podpisywać kontrakty, gdzie gwarantujemy sobie większe korzyści. Dlatego teraz chcielibyśmy powtórzyć wynik – jeśli nie wygrać PJS, to być na podium klasyfikacji – zaznacza Dziedzic i podkreśla, że taki projekt oraz strategia budowania drużyny podoba się również kibicom, jest łatwiejsza do przedstawienia.
- Nam młodzież pokazała, że potrafi powalczyć o awans do Ekstraklasy. Dlatego chcemy sprowadzać piłkarzy z doświadczeniem w reprezentacjach młodzieżowych, którzy już stanowią pewną jakość, a my stworzymy im warunki do rozwoju, może w przyszłości również szansę na pokazanie się w wyższej lidze. W kadrze na nowy sezon mamy już dziesięciu młodzieżowców, w tym nowych Rafała Janickiego, Michaela Olczyka czy Jakuba Wawszczyka – mówi prezes Olimpii.
W obu klubach oprócz korzyści z nowej strategii zwracają również uwagę na aspekt budżetowy. Według raportu Deloitte nagroda za pierwsze miejsce w klasyfikacji PJS stanowi niemal 20% budżetu w pierwszej lidze i ponad 31% w drugiej. Jednak prezesi zaznaczają, że te proporcje w wypadku Olimpii oraz Siarki są nawet wyższe. Pozostaje więc kwestia odpowiedniej inwestycji dodatkowych środków. – Jeżeli te pieniądze będą przeznaczane na płace, to szkolenie się nie poprawi – mówi jednak Ulatowski. – Będzie tak można mówić tylko, jeśli te środki zostaną przeznaczone na poprawę bazy, zakup sprzętu, edukację trenerów, zdobywanie wyższych licencji.
Tak planują zrobić w Grudziądzu. – Częściowo zainwestujemy w akademię, by wychowanków pozyskiwać jak najwięcej i jak najszybciej. To będą środki na ich rozwój – mówi Bojarowski. W przypadku drugoligowca wizja rozwoju jest oddalona i przesłonięta przez bieżące potrzeby Siarki. – Różne są realia i te pieniądze powinny być bonusem, który pozwoliłby doinwestować w różne rejony klubu. Ale dla nas to zastrzyk, który pozwoli nam poprawić funkcjonowanie klubu, jego płynności. Planujemy jednak, by kontynuować tę filozofię i stawiać na młodzieżowców, by mieli co najmniej 50-proc. udział w meczach. Byśmy mogli już za chwilę poszczycić się kolejnymi zawodnikami, którzy poszli do Ekstraklasy lub wyróżniają się mając Siarkę w swoim CV. To może pomóc nam w przyszłości pozyskać środki i na transfery, i na rozwój klubu – planuje Dziedzic.
Bojarowski i Dudzic zwracają uwagę, że z racji większej konkurencji oraz zaangażowania w program, środki na nagrody dla klubów pierwszo- i drugoligowych powinny być wyższe, niż w Ekstraklasie. Tam PJS niewiele zmieniło, w pierwszym jego sezonie wskaźnik udziału młodzieżowców względem wszystkich rozegranych minut nawet spadł. Według raportu Deloitte w badaniu czternastu najwyższych klas rozgrywkowych w Europie Ekstraklasa wyprzedza pod tym względem tylko Grecję, Portugalię i Anglię. Dodatkowo ma prawie dwukrotnie niższy wskaźnik od np. Francji i Niemiec, niemal trzykrotnie polską ligę przebijają Holandia, Szwecja i Chorwacja.
Michał Zachodny